Gdy jesienią temat bezpieczeństwa ruchu drogowego stał się na tyle głośny, że aż zainteresowali się nimi politycy, jedną z najbardziej potrzebnych zmian wydawało się podniesienie stawek mandatów za wykroczenia drogowe, co do zasady nie zmienianych od 23 lat. Jednak propozycja podniesienia mandatów nie zmieściła się w planie działań rządu, a ministrowie uciekają od odpowiedzi na pytania o mandaty.
O sytuacji związanej z wysokością mandatów napisał serwis moto.pl posiłkując się zapytaniami, jakie najpierw do Ministerstwa Infrastruktury, a potem do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przesłała posłanka Beata Maciejewska (Lewica), z obu odpowiedzi wynika, że w ciągu prawie pół roku od głośnego wypadku na warszawskiej ul. Sokratesa w temacie wysokości mandatów… „zostały podjęte prace” oraz „trwają szerokie analizy”.
Przypomnijmy, maksymalny mandat za pojedyncze wykroczenie drogowe wynosi w Polsce 500 zł. To stawka ustalona w 1997 r. O potrzebie jej podniesienia, by mandaty miały jakąkolwiek moc odstraszania przed łamaniem przepisów ruchu drogowego,
mówią od dawna ruchy miejskie. Gdy jesienią po wspomnianym wypadku przy Sokratesa, wybuchła dyskusja o bezpieczeństwie ruchu drogowego, prawie każdy jej uczestnik zgadzał się, że mandaty są zbyt niskie. Gdy stawkę ustalano, stanowiła połowę średniej pensji, dziś to mniej więcej jej 1/10.
Jednak w wśród rządowych zmian mających
poprawić bezpieczeństwo pieszych podwyższenia mandatów nie ma. Proponowane rozwiązania zawarte w projekcie nowelizacji Prawa o ruchu drogowym to pierwszeństwo pieszych przed przejściami, zrównanie dopuszczalnej prędkości w miastach do 50 km/h w dzień i w nocy oraz możliwość utraty prawa jazdy za rażące przekroczenie prędkości również poza terenem zabudowanym.
Premier Mateusz Morawiecki o podwyższeniu stawek mandatów wspomina od czasu do czasu półgębkiem (np.
podczas Q&A na facebooku), rzucając rozmaite pomysły, które pojawiają się równie szybko, co znikają. Konkretów w tej sprawie brak. A warto podkreślić, że do podniesienia mandatów nie potrzeba ustawy. Taryfikator określa… rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów.
Posłanka Maciejewska, która skierowała interpelację do ministerstwa infrastruktury,
dowiedziała się w odpowiedzi, że prawo dotyczące wykroczeń to sprawa MSWiA, a taryfikator określa rozporządzenie premiera. Gdy stosowne pytanie o podniesienie wysokości mandatów skierowała do MSWiA na początku tygodnia, wiceminister
Maciej Wąsik odpowiedział jej m.in., że „zostały podjęte prace w zakresie systemowych zmian regulacji dotyczących ruchu drogowego, w tym odnoszących się do tzw. taryfikatora” a także, że „aktualnie te oraz inne rozważane propozycje zmian w przepisach prawa są poddawane szerokim analizom”.
To nie jedyne potrzebne przepisy, których nie ma. W przypadku rozwiązań prawnych regulujących np. korzystanie z e-hulajnóg i innych urządzeń transportu osobistego w miastach Ministerstwo Infrastruktury zdążyło w połowie zeszłego roku zorganizować nawet dwie konferencje prasowe, na których przedstawiono założenia ustawy. Miała trafić pod obrady rządu. Nie uchwalono jej do dziś.
Polska przoduje w Unii Europejskiej jeśli chodzi o śmiertelność na drogach. W ubiegłym roku
w wypadkach drogowych zginęło u nas 2909 osób (drugi rok z rzędu ta liczba wzrosła), z czego 793 pieszych. Podstawową przyczyną,
jak wskazują policjanci, jest prędkość.