Partnerzy serwisu:
Komunikacja

Pasażer nasz pan

Dalej Wstecz
Partnerzy działu

Sultof
GMV

Data publikacji:
22-12-2018
Tagi geolokalizacji:

Podziel się ze znajomymi:

KOMUNIKACJA
Pasażer nasz pan
fot. tygodnik "Kolce"
Jako że święta za pasem i ogólny czas radości i uśmiechów, postanowiliśmy i my dodać naszym Czytelnikom, mówiąc po staropolsku, nieco „dobrostanu” w postaci różnych, czasami prawdziwych, opowieści i żartów o pociągach oraz pasażerach.

Humor kolejowy jest równie stary jak sama kolej i właściwie pojawił się w codziennych rozmowach pasażerów już w pierwszym pociągu ruszającym z Dworca Wiedeńskiego w kierunku Grodziska Mazowieckiego, o czym nie omieszkał donieść ówczesny „Kurier Warszawski” w swej relacji z otwarcia drogi żelaznej. Pisana wówczas informacja miała ukazać powagę, dostojność chwili, ale gdy czyta się ją dzisiaj, mimo woli uśmiech pojawia się na licu. Ale i daje się w niej wyczuć również pewne drobne sarkastyczne kąsania dziennikarza.

„Dzięki myśli urządzenia kolei żelaznej, dzięki Opiekuńczemu Rządowi, który tę konstatację pożyteczną, silną wolą wsparł i zasobami swojemi urzeczywistnił, doprowadzając do skutku olbrzymie dzieło, którego pamiątkę jak owych niegdyś wielkich wodociągów i bitych dróg Rzymian, najodleglejsze wieki zachowają.

Dzień wczorajszy należący do tych, które w późne wieki słynne będą w Kronice Warszawy, trwał bez przerwy w przyjemnej pogodzie. O godzinie 3-ciej z południa, Jego Ekscelencja, Książę Namiestnik Michaił Dymitrowicz Gorczakow przybył na miejsce, z którego rozpoczyna się przy ulicy Jerozolimskiej Droga żelazna. Mnóstwo Warszawian wszelkich stanów już oczekiwało na tę radosną chwilę. Książe oglądał wszystkie lokomotywy ozdobione kwiatami i nowy Aparat parowy godzien podziwu dla swej doskonałości.

Książe Namiestnik zajął miejsce w wagonie z znakomitymi osobami, a 12 takich wagonów napełniło 200 zaproszonych. Gdy rozpoczęła się podróż, Lud zanosił modły do Wszechmocnego, aby zlewał błogosławieństwo na łaskawego Monarchę, wspierającego to wszystko co staje się krajowi użytecznem i na Jego Dostojnego Namiestnika, będącego wykonawcą tylu dobrodziejstw. Pierwszy wagon zajęła Orkiestra wojskowa; muzyka przez nią wykonywaną była w ciągu całej podróży. Przejechano przez pierwszą stację Pruszków do Grodziska, jakby lotem ptaka. Książe Namiestnik zaprosił wszystkich używających tej rozkosznej przejażdżki, na świetne śniadanie obiadowe, przy stołach ustawionych pod namiotami. O godzinie 5-ej, powtórnie ruszyły z Warszawy wagony z Osobami zaproszonemi; wagonów było 23 a osób jadących 600. Gdy wjeżdżali do Grodziska, ucieszyli się, widząc witającego Ich Księcia Warszawskiego, a muzyki zabrzmiały miłemi odgłosy. Starożytny Grodzisk jeszcze za czasów Książąt Mazowieckich już był znanym jako jedno z dawniejszych miasteczek, i dlatego zwano Je starem Grodziskiem; wczoraj to stare Grodzisko odmłodniało, zajaśniało świeżością, gdy jego powietrzem oddychało tyle Dam ozdobionych uwielbianemi wdziękami, a których bukiety połączyły się z bukietami tamecznego ogrodu. Nastąpiła jedna z najprzyjemniejszych przechadzek po tamecznych gajach; echa muzyk rozlegały się nawet w dalsze okolice, a radość ozdobiła twarze wszystkich obecnych i napełniła ich serca.

O godz. 8ej, pierwszy oddział, a wpół do 9tej wieczorem, 2gi, rozpoczęły powrót do Warszawy wszystkie wagony; a napełniający je podróżni zachowają na zawsze w pamięci tę prawdziwą przyjemność, której wczoraj doznali.” [Kurjer Warszawski, nr 155, 15 czerwca (niedziela) 1845 r., str. 753. Zachowano oryginalną pisownię]



Jednak z zasady roszczeniowi, wiecznie niezadowoleni warszawiacy już po kilku dniach od uruchomienia drogi żelaznej zaczęli narzekać i kaprysić, a że to za szybko aparat parowy sunie po szynach, a to za bardzo dymi, że w wagonach ścisk niemiłosierny itd. I jak to zawsze bywa, obok malkontentów niemal z dnia na dzień pojawili się wszelkiej maści prześmiewcy i kpiarze, dający upust różnego rodzaju kpinom, dowcipom, jak np. „– Czyś waćpanna zażyła puszczenia się parochodem do Grodziska w ostatnią niedzielę? Na co waćpanna odpowiada: - Ja pochodzę z dobrej, ziemiańskiej rodziny i nie zażywam parowych kąpieli z nieznajomymi indywiduami”.

Wraz z pojawieniem się pierwszych ilustrowanych pisemek satyryczno-humorystycznych nastąpił prawdziwy wysyp mniej lub bardziej ciętych żartów kolejowych. Prym wśród nich wiódł wielkonakładowy (8 tys. egz., co było w tamtych czasach liczbą znaczną) popularny tygodnik „Kolce”, który brylował i forował z wszystkiego co kolejowe. Oto kilka próbek ze wspomnianego czasopisma, jak również z nie mniej popularnego tygodnika satyrycznego „Mucha”.

„Na pewnej kolei
Pasażer (do konduktora): – Mój panie, dlaczego to nasz pociąg co parę chwil staje na pustem polu?
Konduktor: – A to dlatego, że mamy nowego maszynistę, który ciągle o drogę pyta”.

Jednak nie zawsze konduktorzy żartowali sobie z pasażerów, czasami było odwrotnie, a poniższa historyjka jest autentyczna i znalazła się w stosownym raporcie ze służby.

„Konduktor: – Pan masz podobno bilet wolnej jazdy?
Pasażer: – Mam panie.
Konduktor: – Na czyje nazwisko?
Pasażer: – Na niczyje.
Konduktor: – Od kogo go pan kupiłeś?
Pasażer: – Od kasjera.
Konduktor: - Pokaż pan.
Pasażer grzecznie pokazuje najzwyklejszy, standardowy bilet.
Konduktor: – Dlaczegoż pan to nazywa biletem wolnej jazdy?
Pasażer: – A Pan chcesz może, żebym bilet na tej wolnej jak żółw kolei nazywał biletem szybkiej jazdy? Zaiste, dziwne żądanie.” [Tygodnik „Kolce”, nr 28, 11 lipca 1891 r.]



Pod koniec XIX w. szybkość pociągów na szlakach ówczesnego zaboru rosyjskiego niewątpliwie sporo pozostawiała do życzenia. Czy była to kolej warszawsko-wiedeńska czy nadwiślańska albo kaliska, godzinne spóźnienia były czymś normalnym nie tylko z powodu wolnego biegu składów, ale i czasami zbyt długich postojów na stacjach, na których to pasażerowie posilali się w bufetach kolejowych. A czasami były i inne przyczyny:

„– Panie konduktorze, na kogo my tak długo czekamy?
– E, nie czekamy na nikogo, tylko nowy kontroler jest bardzo inteligentny chłop i daje tu w miasteczku lekcje francuskiego. Jak tylko wróci z lekcji, zaraz pojedziemy”.

A jak już wrócił z owej lekcji, jeden z ciekawskich pasażerów, który chciał wiedzieć, jaki zakres obowiązków ma kontroler, który ma nad sobą nadkontrolera, nie omieszkał zadać pytania, zapewne chcąc złożyć stosowny raport zwierzchnikom:

„– Na czem zasadzają się pańskie czynności na kolei, panie nadkontrolerze?
– Pod kontrolę mojej zwierzchności, kontroluję działalność kontrolerów, którzy kontrolują nadkonduktora, kontrolującego czyny swoich konduktorów”.

A zatem czy można się dziwić, że pociągi notorycznie się spóźniały, skoro polecenia kontrolera trzeba było sumiennie wypełniać? A że kontroler w swej pracy uskuteczniał jeszcze prywatę, to już naprawdę szczegół.



A będąc już przy hierarchii stanowisk, zależności służbowych i ich nadużywania nie zawsze do służbowych czynności, warto zacytować historyjkę zamieszczoną w „Kolcach” roku pańskiego 1887. Notabene autentyczną:

„Wygody wysokiej godności
Rzecz się dzieje na pewnej głównej stacji kolejowej, na której stanął pociąg z… [zapewne w Skierniewicach – przyp. autora].
Dyrektor do Naczelnika Ruchu: – Ach nie ma pan wyobrażenia jakie czuje pragnienie!
Naczelnik ruchu do Gł. Sekretarza: – Pan dyrektor chce pić!
Gł. Sekretarz do Zawiadowcy: – Panu Dyrektorowi dokucza pragnienie!
Zawiadowca do Gł. Sekretarza: Zaraz służę – a do pomocnika: – Panie Wekslowicz, pan dyrektor życzy sobie wypić szklankę wody!
Pomocnik do Zawiadowcy: – W tej chwili – a do szwajcara (portiera) – Jakubie, szklankę wody dla pana dyrektora!
Szwajcar do Tragarza: – Janie, przynieś natychmiast wody dla pana dyrektora.
Tragarz: – Już lecę! (idzie do sali po karafkę a następnie do odległej studni, gdzie przede wszystkim sam się raczy świeżą wodą, a tym czasem pociąg z dyrektorem odchodzi).
Dyrektor w wagonie sam do siebie: – A jednak jakże przyjemnie zajmować wybitne stanowisko!”

Czasami pasażerów krew jasna zalewała od częstych wizyt konduktorów, kontrolerów itd.

„Pasażer: – Bójcie się Boga, toż już trzeci raz tej nocy robicie kontrolę biletów.
Konduktor: – Eh, mój panie, doprawdy nie rozumiem, czego się pan gniewa, na kolei nadwiślańskiej od Kowla do Warszawy po dwanaście razy budzą nad-, pod-, i zwykli kontrolerzy i konduktorzy, a pasażerowie nic nie mówią”. [Tygodnik „Kolce”, nr 29, 22 lipca 1893 r.]



Tygodnik „Mucha” na swych łamach co pewien czas dawał praktyczne rady czytelnikom na różne sprawy codzienne, w tym nie omieszkał dać kilka wskazówek dla pasażerów „pędzących” pociągów kolei nadwiślańskiej.

„Udającym się tą koleją z Dw. Nadwiślańskiego [dzisiaj Gdański] do stacji Praga należy z Warszawy wziąć wódki, bułek, serdelków, piwa i szachy, aby przez drogę nie umrzeć z głodu lub nie zanudzić się na śmierć.

Jadącym do stacji Puławy, należy wziąć karty do wista i preferansa, nie mniej wszakże nad 6 talii, gdyż zgrają się doszczętnie. Do jedzenia można wziąć ze sobą, licząc na jedna osobę, cztery do pięciu funtów mięsa i odpowiednią ilość napoju.

Udającym się wreszcie do Kowla, jako wybierającym się w podróż nieskończenie długą, należy obok jedzenia, kart, szachów, załatwić w Warszawie wszystkie interesa, ustanowić pełnomocnictwo prawne i zabrać ze sobą do wagonu bibliotekę i lekarza domowego.” [Tygodnik „Mucha”, nr 34, 24 sierpnia 1883 r.]



Ludzie kolei – maszyniści, konduktorzy, zawiadowcy to nie tylko ludzie z sumiastym wąsem przestrzegający surowych regulaminów i rozporządzeń. To także myśliciele i ogromni romantycy, nieco inni od pasażerów, bo przesiąknięci kolejową terminologią i postrzegający świat na kolejowo.

Oto próbka przemyśleń i uniesień miłosnych.

„Aforyzmy maszynisty kolejowego
Droga życia małżeńskiego wtedy tylko jest równą i bezpieczną, gdy mąż trzyma rękę na regulatorze pary i biegu, zaś żona nie przekracza stanowiska… palacza.
Rozważny maszynista oszczędnie szafuje wodą i węglem, bez którego nawet najlepsza lokomotywa nie pociągnie.” [ Tygodnik „Kolce”, nr 48, 30 listopada 1889 r.]

List zakochanego maszynisty do swej lubej.

„Droga zawiadowczyni mego serca.
Wentylacja mego serca unosi się do pani z siłą biegu pospiesznego, aby stanąć na ostatniej stacji mojej nadziei. Latarnie sygnałowe, semafory nikną blaskiem wobec blasku pani oczu, które świecą jak gaz w sali pierwszej klasy. Względy nieufności pani nie pozwalają nam biegnąć po szynach wzajemnej zgody i udaremniają chęć moją wstąpienia do służby małżeńskiej. Zmuszony jednak jestem zameldować pani, że skoro pani zechce remontować drogę podjazdową, przyczem będą już widoczne sygnały, to bez straty czasu dam moim uczuciom kontraparę i powieszę się na lince bezpieczeństwa lub sygnałowej do dzwonka przypisanej. Spodziewam się, że pani nie odwróci się do mnie buforami i raportu mojego serca nie pozostawi bez rezolucji.
Kontrolerko mojej duszy, dodaj sercu węgla i uczyń aby dysonans między naszemi uczuciami był mniejszy od kieliszka wódki z bufetu stacyjnego.
Twój przyszły konduktor na drodze życia – Stach.
Z oryginału przepisał nad-maszynista Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej: M. A. Ksik”.

Patrząc na powyższy list, trzeba stwierdzić, że prawdziwy poeta. Ciekawe, czy i dzisiaj można byłoby spotkać tak zakochanych maszynistów, z tak kwiecistym językiem i porównaniami. A może jeszcze lepszymi?



A na zakończenie tej bardzo krótkiej opowieści o kolejowym humorze, która być może zaowocuje kiedyś większą książką, co nieco o ścisku i tłoku w pociągach.

„Uprzejmy konduktor
– Panie konduktorze, miejsca wagonie dla nas nie ma!
– To się zaraz zrobi: na ławce usiądzie pan dobrodziej, panu dobrodziejowi na kolanach pani dobrodziejka, a pani dobrodziejce na kolanach dzieciaczek, a na kolanach dzieciaczka walizeczka i będzie wybornie?
Jednak konduktorska „układanka” na nic się zdała, gdyż za chwilę dało się słyszeć głosy rozpaczy, a i sam jegomość od biletów ujął sobie nieco uprzejmości:
– Panie konduktorze, dusimy się, nie ma miejsca!
– To nie moja rzecz!
– Jakże w kasie mogą wydawać bilety, jeśli w wagonach miejsca nie ma?
– Mój panie, kolej nie jest teatrem, aby w razie przepełniania kasy zamykano!” [Tygodnik „Mucha”, nr 32, 6 sierpnia 1897 r.]

Czyż mimo przeszło 100 lat (autentyczny zapis rozmowy pochodzi z 1897 r.) nie brzmi to jakoś znajomo?
Partnerzy działu

Sultof
GMV

Tagi geolokalizacji:

Podziel się z innymi:

Kongresy
Konferencje
SZKOLENIE ON-LINE
Śledź nasze wiadomości:
Zapisz się do newslettera:
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.
Współpraca:
Rynek Kolejowy
Rynek Lotniczy
Rynek Infrastruktury
TOR Konferencje
ZDG TOR
ZDG TOR
© ZDG TOR Sp. z o.o. | Powered by BM5