Choć rząd zapowiada obowiązek jazdy w kasku dla dzieci na rowerach jako troskę o ich bezpieczeństwo, eksperci widzą w tym raczej polityczne alibi niż realne rozwiązanie. Czy zamiast poprawy sytuacji może nastąpić efekt odwrotny: mniej dzieci na rowerach, więcej w samochodach – i jeszcze większy chaos na drogach? Eksperci ostrzegają, że nowy przepis może przynieść więcej szkody niż pożytku…
Pomysł
obowiązkowego noszenia kasku dla dzieci i młodzieży do 16. roku życia pojawił się nagle, bez szerokiej debaty i bez konkretnych danych na stole. Zapowiedź ministerstwa była szybka, a decyzja Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego – jednogłośna. Problem w tym, że dla wielu specjalistów od bezpieczeństwa i polityki transportowej nie jest to odpowiedź na realne zagrożenia, lecz próba przerzucenia odpowiedzialności na najsłabszych uczestników ruchu. I to w kraju, gdzie wciąż brakuje bezpiecznych tras, a rower traktowany jest jak zagrożenie, nie rozwiązanie.
„Trzeba było podjąć tę decyzję” Rządowy pomysł wprowadzenia obowiązku jazdy w kasku ochronnym dla dzieci i młodzieży do 16. roku życia korzystających z rowerów i hulajnóg (
kwestię hulajnóg omówiliśmy szerzej w osobnym materiale) budzi emocje. Minister infrastruktury Dariusz Klimczak zapowiedział, że zmiana zostanie wpisana do procedowanej nowelizacji Prawa o ruchu drogowym i wejdzie w życie jeszcze w tym roku. Decyzja Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która zainicjowała proces legislacyjny, zapadła jednogłośnie.
Resort infrastruktury podkreśla, że motywacją są statystyki dotyczące urazów głowy wśród młodych rowerzystów i użytkowników hulajnóg. Minister Klimczak zaznaczył, że „trzeba było podjąć tę decyzję”, bo „liczba poważnych urazów po wypadku na rowerze czy hulajnodze jest coraz większa”. Minister porównał też planowaną zmianę do wcześniejszych regulacji, takich jak obowiązek zapinania pasów czy stosowania fotelików dziecięcych.
Eksperci dostrzegają jednak więcej odcieni tej decyzji niż może wynikać z ministerialnych wypowiedzi.
Kaski chronią, ale nie rozwiązują problemuDr Michał Beim, członek Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej i wykładowca Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu,
pisze w swoich w mediach społecznościowych:
– Zwalczanie skutków, a nie przyczyn – tak bym określił pomysł ministra infrastruktury.
Jego zdaniem samo noszenie kasku przez dzieci jest zasadne, ale obowiązek nie odpowiada na realne problemy dzieci poruszających się rowerami – zarówno w miastach, jak i na prowincji. Pomysł uważa za alibi dla polityków, „aby wykazać się, jak narodowi przychylają nieba”.
Beim przytacza również badania pokazujące, że kaski faktycznie chronią dzieci podczas upadków na niewielkiej prędkości, np. podczas jazdy po parkowych alejkach. Ale – jak zaznacza:
– Większość badań pokazuje, że kaski są mało użyteczne w sytuacji wypadków, gdy auto uderza rowerzystę z bardzo wysoką lub wysoką prędkością.
Jego zdaniem realną ochronę zapewnić może tylko dobrze zaprojektowana i spójna infrastruktura rowerowa, także na terenach wiejskich, oraz automatyczna egzekucja prędkości – np. poprzez oddanie strażom miejskim możliwości obsługi fotoradarów.
– Prawo powinno dopuszczać tańsze rozwiązania, np. wspólne, asfaltowe drogi dla pieszych i rowerzystów o szerokości 2 m, gdyż natężenie ruchu rowerowego na prowincji jest znikome – dodaje Beim.
Postuluje również o zmianę modelu finansowania: środki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, dziś wydawane na rozwój motoryzacji indywidualnej, powinny trafiać na infrastrukturę pieszą i rowerową.
Zdania podzieloneNieco inaczej ocenia sprawę Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu BRD24.pl.
– Nie widzę wielkiego problemu w tym, że dzieci do 16. roku życia także na rowerze będą obowiązkowo jeździć w kasku – komentuje i przyznaje, że temat pojawił się nagle i bez oparcia w szerokich danych lub konsultacjach społecznych.
– Nie wiem, kto ministerstwu to podpowiedział – dodaje niejako z ironią, ale mimo to uważa, że obowiązek nie ograniczy ruchu rowerowego:
– Wbrew histerii stowarzyszeń rowerowych i ich powoływaniu się na nieadekwatne w tej sytuacji badania z Australii sprzed dekad, nie uważam, że to w jakikolwiek sposób ograniczy ruch rowerowy w Polsce. Na pewno za to pozwoli ocalić ileś ludzkich istnień.
Zboralski zastrzega jednak, że na pewno bardzo trudne będzie egzekwowanie przepisów:
– Policja nie będzie się garnąć do tych kontroli, gdyż ich efektem będzie musiało być kierowanie wniosków o ukaranie rodziców do sądów rodzinnych. To przysporzy im mnóstwo papierowej pracy.
W rozmowie z naszym portalem Zboralski zaznacza również, że obowiązek kasków dla dorosłych byłby już zbyt daleko idącym rozwiązaniem.
Kaski mogą zniechęcić do jazdy?Zdecydowanie bardziej krytycznie do propozycji obowiązku nowego przepisu odnosi się w imieniu Stowarzyszenia Polska Unia Mobilności Aktywnej (PUMA) dr Piotr Kuropatwiński, ekspert polityki rowerowej. W oficjalnym stanowisku organizacji podkreśla, że kaski nie zapobiegają wypadkom, a dodatkowo mogą skutecznie zniechęcać dzieci i młodzież do jazdy rowerem:
– Każdy dodatkowy warunek skorzystania z dowolnego pojazdu […] wpływa pośrednio na skłonność korzystania z niego – zauważa.
Według PUMA wprowadzenie obowiązku może spowodować spadek liczby dzieci dojeżdżających rowerem do szkoły, co z kolei wzmocni nawyk podwożenia samochodami i pogłębi negatywne zjawiska, a to pośrednio wzmoże skłonność rodziców i opiekunów do podwożenia dzieci do szkół swoimi samochodami, ze szkodą dla rozwoju emocjonalnego dzieci, nie mówiąc o wpływie na kongestię na ulicach miast w godzinach porannego i popołudniowego szczytu komunikacyjnego.
Ekspert wskazuje również na ryzyko „przykrycia” tym przepisem dużo poważniejszych problemów:
– Egzekwowanie obowiązku noszenia kasków może przyczynić się istotnie do odwrócenia uwagi od działań odnoszących się do rzeczywistych źródeł bardzo niekorzystnych wskaźników bezpieczeństwa ruchu drogowego.
PUMA ostrzega także przed społecznie niebezpiecznymi zjawiskami, jak „pseudoobywatelskie zatrzymania” dzieci przez kierowców lub stygmatyzacja niechronionych uczestników ruchu.
Co zamiast obowiązku?Eksperci zgodnie wskazują, że nie sam przepis, lecz całościowe podejście może poprawić bezpieczeństwo dzieci na rowerach. Michał Beim podkreśla, że środki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, które dziś wspierają rozwój motoryzacji indywidualnej, mogłyby być przeznaczane na infrastrukturę pieszo-rowerową i przystanki autobusowe.
PUMA wskazuje na konieczność zmiany filozofii polityki transportowej, wskazując, że potrzebna jest przede wszystkim zmiana filozofii myślenia o strukturze działań mających przyczyniać się do redukcji liczby zdarzeń drogowych oraz ciężkości ich skutków. Postuluje także wprowadzenie do systemu prawnego zasady „odpowiedzialności silniejszego”, która – jak zaznacza – powinna być poprzedzona odpowiednią kampanią edukacyjną i wyjaśniającą.
Z kolei Zboralski zauważa, że system nadzoru nad ruchem drogowym w Polsce jest już ustawiony racjonalnie – teraz rządy powinny zająć się likwidacją miejsc, w których kierujący pojazdami i piesi mają kłopot, bo brakuje widoczności, albo oznakowanie jest niejasne czy sprzeczne.
Eksperci są zgodni co do jednego – nie można zatrzymać się na samym obowiązku kasków. To krok, który może mieć znaczenie w indywidualnych przypadkach, ale nie rozwiąże problemów systemowych.
– W Polsce musimy wypracować własne, mądre i akceptowalne społecznie prawo – mówił minister Klimczak.
Zdaniem wielu ekspertów – właśnie teraz jest pora, by zrobić to naprawdę mądrze.