Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski po raz kolejny prostuje wypowiedź odpowiedzialnego za transport wiceprezydenta Roberta Soszyńskiego dotyczącą przejść niedaleko ronda Dmowskiego. Soszyński, jak poinformował serwis nasze miasto, miał zapowiedzieć, że przejścia powstaną po zakończeniu remontu tunelu średnicowego, co jest planowane na 2027 r. Trzaskowski w poniedziałek napisał w mediach społecznościowych, że dwa z czterech przejść będą gotowe w przyszłym roku.
Nazwać przekaż ratusza na temat najbardziej centralnego punktu stolicy „niespójnym”, to eufemizm. Wytyczenie przejść dla pieszych wokół ronda Dmowskiego jest zapowiadane od 2014 r. Trzaskowski już w marcu zaprzeczył wcześniejszej sugestii Soszyńskiego, że „zebry” w poziomie jezdni są tam niepotrzebne, bo piesi mają do dyspozycji przejście podziemne.
Dziś znów napisał w mediach społecznościowych, że „…przyjazne centrum Warszawy i bezpieczeństwo na stołecznych ulicach to dla nas priorytet. Dlatego uspokajam: przejścia naziemne przy skrzyżowaniu al. Jerozolimskich i ul. Marszałkowskiej powstaną. Już w 2020 roku na wysokości ul. Widok i ul. Nowogrodzkiej, a w osi al. Jerozolimskich w zależności daty remontu linii średnicowej, należącej do PKP PLK. Planujemy więcej przejść także na innych ulicach w centrum”.
Po co w tym miejscu przejścia? Bo centrum polskiej stolicy jest miejscem, które odstrasza. Osoby mające jakiekolwiek trudności z poruszaniem się, żeby przekroczyć rondo muszą korzystać z przejścia podziemnego i często psujących się wind. Przystanki tramwajowe – między jezdniami, w każdym kierunku, są dla nich w zasadzie niedostępne. Poza tym są zbyt małe, by mieścili się na nich wszyscy pasażerowie. Środek Warszawy najwygodniej przejechać samochodem.
Władze stolicy chciałyby przebudowę ronda i ostateczną zamianę go w skrzyżowanie, chciałyby powiązać z remontem wspomnianej linii średnicowej, czyli przecinającej Warszawę z zachodu na wschód linii kolejowej (w ścisłym centrum pod ziemią), intensywnie wykorzystywanej przez ruch podmiejski i dalekobieżny. To potężna inwestycja, która wiąże się z rozkopaniem centrum miasta, więc ten plan ma sens. Tyle że jest zapowiadana przez kolejarzy od lat. Obecne terminy to lata 2020–27, ale nie ma żadnych powodów, by wierzyć, że zostaną dotrzymane.
Z deklaracji Trzaskowskiego wynika, że z przejściami przez Aleje Jerozolimskie (które zostaną – kiedyś tam – rozkopane) miasto poczeka. Ale w przypadku przejść przez Marszałkowską nie ma takiej potrzeby. „Nowa przestrzeń będzie bardziej przyjazna warszawiakom, reprezentacyjna, zielona, a przede wszystkim bezpieczna i dostępna, dla wszystkich uczestników ruchu. Centrum Warszawy musi tętnić życiem, być atrakcyjne dla mieszkańców i naszych gości” – pisze prezydent Warszawy zdając się rozumieć sens zmiany. Tyle, że przez rok prezydentury niewiele w tej kwestii zrobił poza prostowaniem wypowiedzi swojego wiceprezydenta.
Warto też podkreślić, że koncepcja nazywana usilnie przez miasto „przejściami przy rondzie Dmowskiego”, jest nieco naciągana. Z biegiem czasu planowane przejścia przestały być „przy” nim. Z powodów projektowych miasto chce je wytyczyć za przystankami tramwajowymi, co oznacza, że powstaną w praktyce nie na rondzie, a przy pierwszych ulicach za nim.