Dzisiaj (4 marca) w Krajowej Izbie Odwoławczej odbyła się pierwsza rozprawa ws. odwołania Pesy od rozstrzygnięcia przetargu na dostawy do 213 tramwajów dla stolicy. Przetarg, co wywołało dużo kontrowersji, wygrał koreański Hyundai. – Mamy nadzieję na jak najszybsze rozpatrzenie odwołania – mówi Maciej Dutkiewicz, rzecznik prasowy Tramwajów Warszawskich.
W poniedziałek 18 lutego Pesa, zgodnie z przysługującym jej prawem,
odwołała się od rozstrzygnięcia warszawskiego przetargu na dostawy do 213 tramwajów, który
wygrał koreański Hyundai Rotem. Firma ta pokonała Pesę, które oferta o pół miliarda przekraczała przewidziany przez Tramwaje Warszawskie budżet. – Postanowiliśmy odnieść się między innymi do elementów formalnych oferty oraz kwestii prawidłowości wyceny, okoliczności dotyczących produkcji, posiadanych zasobów oraz rzetelności oświadczeń w zakresie zapewnienia terminowego wykonania zamówienia przez koreańską firmę – komentował Maciej Grześkowiak, szef PR Pesy.
Dzisiaj (4 marca) w Krajowej Izbie Odwoławczej odbyła się pierwsza rozprawa. Na razie żadnych kluczowych rozstrzygnięć nie było, a kolejne posiedzenie zostało wyznaczone na 13 marca. – Mamy nadzieję na jak najszybsze rozpatrzenie odwołania. Zależy nam, by warszawiacy mogli jak najszybciej podróżować nowymi niskopodłogowymi wagonami, które powiększą liczącą już 311 wagonów flotę tramwajów przystosowanych do obsługi osób niepełnosprawnych, seniorów i opiekunów z dziećmi w wózkach – komentuje Maciej Dutkiewicz, rzecznik prasowy Tramwajów Warszawskich.
Przetarg budzi bardzo dużo emocji. Na scenie politycznej pojawiły się zarzuty o to, że Warszawa nie wspiera polskiego biznesu. Wojewoda kujawsko-pomorski
skierował w tej sprawie list do Rafała Trzaskowskiego, prezydenta stolicy, a jeden z europosłów prawicy
wystąpił z interpelacją do Komisji Europejskiej. O dokumenty do Tramwajów Warszawskich
wystąpiło też CBA.
Spółka Tramwaje Warszawskie w przesłanym oświadczeniu odniosła się do podstawowych zarzutów, które pojawiają się w przestrzeni politycznej względem przetargu. Jak wskazała, prawo nie przewiduje takiej możliwości, by wymóc produkcję tramwajów w Polsce, a Unia Europejska i Korea mają umowę o równym traktowaniu (Sejm ratyfikował ją za zgodą wszystkich klubów). Jednocześnie spółka zastrzegła, by co najmniej 50% produkcji odbywało się na obszarze jednolitego rynku. Tramwaje Warszawskie przekonują też, że taki sam próg doświadczenia – 15 tramwajów – ustanowiono w poprzednim wielkim przetargu na dostawy 186 pojazdów. Spółka zaznacza, że przepisy obligują ją do zapewnienia konkurencyjności, a nadmierny próg wejścia mógłby ją ograniczać.
Tramwaje Warszawskie odniosły się też do kwestii dostawy „niesprawdzonych prototypów z Korei”. Otóż oczekiwany przez spółkę model nie istnieje – żadna firma, ani Pesa ani Hyundai nie ma go w swojej ofercie. Spółka podkreśla, że nowy tabor różni się dość istotnie od dotychczas zamawianego, m. in. ma mieć cztery wózki zamiast trzech w celu ograniczenia nacisku pojazdu na tory. To ma wpłynąć na mniejsze zużycie kół i torów, a zmieniona konstrukcja wózków – na ograniczenie hałasu.
Przewoźnik zwraca tez uwagę, że oferta firmy Hyundai jest o ok. 62 mln zł niższa niż kosztorys opracowany przez Tramwaje Warszawskie, czyli niewiele ponad 3% wartości kontraktu. Natomiast Ustawa Prawo Zamówień Publicznych mówi, że obowiązek wyjaśniania, czy cena nie jest rażąco niska spoczywa na zamawiającym, gdy różnica ta wyniesie ponad 30% kosztorysu (powiększonego o VAT) lub średniej arytmetycznej cen wszystkich złożonych ofert. Ten przypadek więc nie zachodzi. Tramwaje Warszawskie wskazują, że Pesa
dostarczała Jazzy do stolicy za niższą cenę (choć pakiet serwisowy był mniejszy). Spółka przypomina również, że
znaczenia nie ma kwestia VAT-u – w przetargu porównuje się ceny brutto (w przypadku oferenta spoza Polski dla celów porównania ofert dolicza się do cen netto należny podatek VAT). Podatek zostaje w Polsce – Tramwaje Warszawskie rozliczają go bezpośrednio z fiskusem.