Na łódzkiej ulicy Kopernika stanęła pierwsza wiata przystankowa, która wzornictwem nawiązuje do popularnego niegdyś w mieście stylu secesyjnego. Zdobione detale dodają jej uroku i smaku, ale z wyglądem nie idzie w parze funkcjonalność.
Na przystanku pod dawną fabryką papierosów przy wyremontowanej kilka miesięcy temu ulicy Kopernika wreszcie stanęła wiata przystankowa. To pierwsza wiata nowego typu stworzonego specjalnie z myślą o łódzkim Śródmieściu i otoczonych dziewiętnastowiecznymi kamienicami ulicach przyległych do niego dzielnic. Ma dobrze komponować się z kojarzoną z Łodzią, choć wcale w tutejszym centrum nie najpopularniejszą, secesją.
Stary duch, nowe technologieChoć wiata jest konstrukcją ewidentnie współczesną – kaseta na rozkłady jazdy zakryta jest płytą pleksiglasową i podświetlona lampami LED – trudno jej odmówić tak czytelności historycznych nawiązań, jak i eleganckiego wyglądu. Słupy wiaty zakończone są ozdobnymi szyszkami, gustownie wykończono pas pomiędzy szybami ścian a dachem, a całość została pomalowana na stonowany ciemnozielony kolor.
Wygląd to podstawa? Przyglądając się jednak wiacie dokładniej, trudno nie zadać sobie pytania, czy jej projektant nie zapomniał o innych niż wygląd cechach małej architektury miejskiej. Wiaty przystankowe ustawia się bowiem przede wszystkim dla podniesienia nie walorów wizualnych przestrzeni publicznej, a komfortu oczekujących na tramwaj czy autobus – zwłaszcza wtedy, kiedy pogoda nie sprzyja długiemu przebywaniu na powietrzu. Dobra wiata pozwala więc w miarę wygodnie usiąść, a do tego schronić się przed deszczem, wiatrem i słońcem. Quasi-secesyjny mebel nie spełnia żadnej z tych ról.
Małe ścianki, zimne ławki, zero cieniaPo raz pierwszy miasto zrezygnowało z siedzisk drewnianych, zastępując je wbudowaną w całą konstrukcję metalową ławą. W zimie chcący schronić się przed chłodem wiatru... odczuje więc dodatkowe zimno, siadając na zmrożonym żeliwie. Nie będzie też zbyt mocno osłonięty przed wiatrem, od którego próbował uciec, bo wiata – choć odsunięta od jezdni i z dość długim dachem – ma bardzo krótkie ścianki boczne.
fot. KFGorzej będzie też w czasie deszczu – znów ścianki boczne, ale nie tylko: tylna ściana wiaty nie dochodzi do dachu, kończy się bowiem ażurowym ornamentem, przez który woda może wpływać do przestrzeni oczekiwania. Nie trzeba już chyba dodawać, że oparta na szkle konstrukcja nie da cienia w czasie upałów.
Lepiej brzydko, ale skutecznieOczywiście nie są to grzechy wyłącznie tego modelu. Większość z nich została tylko powielona ze stawianej od kilku lat konstrukcji. Być może warto więc sięgnąć do starszych wzorców i jedynie nieco poprawić ich estetykę, funkcjonalność pozostawiając bez zmian. Wiaty z blachy falistej, które zastąpiły takie z drewna lub cegieł, nie grzeszyły wyglądem, były jednak trwałe i dawały schronienie. Podobnie było z modelami popularnymi w latach 90. Plastikowe koszmarki przypominały co prawda prowizoryczne stragany targowe, ale były bardzo głębokie i dość mocno zabudowane.
Likwidują duże ścianki boczne i... kursy tramwajówOdwrót od wiat, które przede wszystkim służyły pasażerom, jest szkodliwy tym bardziej, że zbiegł się w czasie ze
znacznym spadkiem częstotliwości kursów. Kiedy czas oczekiwania bywa liczony nie w minutach, a w kwadransach, komfort wiaty ma znaczenie niebywale istotne. Jeśli spada, jest kolejnym powodem do porzucenia komunikacji zbiorowej i podziwiania finezyjnej stylistyki wiat zza okna własnego samochodu.