Jednym z symboli Odessy był niegdyś funikular jadący obok słynnych Schodów Potiomkinowskich. Nawiązaniem do dawnych tradycji jest działający od 2005 r. system dwóch pochyłych wind, którymi można zjechać z miasta do portu morskiego. Zielone wagony pokonują odległość nieco poniżej 150 m, ale mimo to chętnych na przejażdżkę zdecydowanie nie brakuje.
Najbardziej znaną atrakcją Odessy są bez wątpienia Schody Potiomkinowskie. Miasto położone jest znacznie wyżej niż port morski, do którego można zejść po słynnych stopniach pochodzących z XIX w. Choć kilkakrotnie zmieniano ich formalną nazwę, do dziś pozostają wręcz symbolem Odessy rozsławionym przez Siergieja Eisensteina scenami z jego filmu „Pancernik Potiomkin” z 1925 r. Ich ostatni remont z 2012 r. jest szeroko krytykowany z uwagi na przyjęte rozwiązania estetyczne, nie zmienia to jednak faktu, że widok portu i morza oglądanego podczas spaceru pozostaje wyjątkowo spektakularny.
Funikular, schody, windaCi, którzy nie chcieli pokonywać przeszło stu stopni piechotą, od 1906 r. mogli korzystać z jadącego równolegle do schodów funikularu. W latach 60. krótką kolejkę zastąpiono jednak schodami ruchomymi. Doczekały one co prawda upadku ZSRR, ale w niepodległej Ukrainie pomagały już jedynie wjechać w górę – do miasta. Schody w dół pozostawały tak samo nieruchome, jak słynne Potiomkinowskie. W 1997 r. pracować przestała ostatnia ich nitka.
Od kilku lat można jednak ponownie przedostać się do portu i do miasta bez nadmiernego wytężania mięśni. Miasto ogłosiło bowiem odbudowę funikularu. Choć kolejka o takiej nazwie rzeczywiście powstała, w praktyce nie ma jednak wiele wspólnego z prawdziwą koleją linowo-terenową. W Odessie wybrano bowiem rozwiązanie bodaj jeszcze bardziej nietypowe – zbudowano parę bodaj jedynych w dzisiejszej Ukrainie pochyłych miejskich wind.
Podróż trwa krótko, ale kosztuje grosze Przedłużająca się budowa nowego systemu trwała aż osiem lat. Ostatecznie jednak 2 września 2005 r., w dniu 211. rocznicy oficjalnego założenia miasta przez Rosjan na terenie straconym dwa lata wcześniej przez Imperium Osmańskie, windy zaczęły działać. Długość trasy nie jest imponująca: wagony – czy raczej kabiny – pokonują dystans jedynie 142 metrów. Mimo to chętnych na przejażdżkę nie brakuje i należy liczyć się z tym, że w pogodny dzień trzeba stać w kolejce do wejścia znacznie dłużej niż trwałby spacer. Do środka wpuszczane są grupy kilkunastu pasażerów, a podczas przejazdu w wagonie pracuje windziarz, który zajmuje się także pobieraniem opłaty za bilet.
Inaczej niż w przypadku
opisywanej niedawno na naszych łamach odeskiej kolei gondolowej, „funikular” jest częścią miejskiego systemu transportu zbiorowego. Oznacza to, że za przejazd zapłacimy tyle samo, co w tramwaju albo trolejbusie – obecnie 3 hrywny (mniej niż 50 groszy). Podróż trwa mniej niż dwie minuty, które na ogół trzeba spędzić w bardzo dużym ścisku.