Najbardziej znaną atrakcją Odessy są bez wątpienia Schody Potiomkinowskie. Miasto położone jest znacznie wyżej niż port morski, do którego można zejść po słynnych stopniach pochodzących z XIX w. Choć kilkakrotnie zmieniano ich formalną nazwę, do dziś pozostają wręcz symbolem Odessy rozsławionym przez Siergieja Eisensteina scenami z jego filmu „Pancernik Potiomkin” z 1925 r. Ich ostatni remont z 2012 r. jest szeroko krytykowany z uwagi na przyjęte rozwiązania estetyczne, nie zmienia to jednak faktu, że widok portu i morza oglądanego podczas spaceru pozostaje wyjątkowo spektakularny.
Funikular, schody, windaCi, którzy nie chcieli pokonywać przeszło stu stopni piechotą, od 1906 r. mogli korzystać z jadącego równolegle do schodów funikularu. W latach 60. krótką kolejkę zastąpiono jednak schodami ruchomymi. Doczekały one co prawda upadku ZSRR, ale w niepodległej Ukrainie pomagały już jedynie wjechać w górę – do miasta. Schody w dół pozostawały tak samo nieruchome, jak słynne Potiomkinowskie. W 1997 r. pracować przestała ostatnia ich nitka.
Od kilku lat można jednak ponownie przedostać się do portu i do miasta bez nadmiernego wytężania mięśni. Miasto ogłosiło bowiem odbudowę funikularu. Choć kolejka o takiej nazwie rzeczywiście powstała, w praktyce nie ma jednak wiele wspólnego z prawdziwą koleją linowo-terenową. W Odessie wybrano bowiem rozwiązanie bodaj jeszcze bardziej nietypowe – zbudowano parę bodaj jedynych w dzisiejszej Ukrainie pochyłych miejskich wind.
Podróż trwa krótko, ale kosztuje grosze Przedłużająca się budowa nowego systemu trwała aż osiem lat. Ostatecznie jednak 2 września 2005 r., w dniu 211. rocznicy oficjalnego założenia miasta przez Rosjan na terenie straconym dwa lata wcześniej przez Imperium Osmańskie, windy zaczęły działać. Długość trasy nie jest imponująca: wagony – czy raczej kabiny – pokonują dystans jedynie 142 metrów. Mimo to chętnych na przejażdżkę nie brakuje i należy liczyć się z tym, że w pogodny dzień trzeba stać w kolejce do wejścia znacznie dłużej niż trwałby spacer. Do środka wpuszczane są grupy kilkunastu pasażerów, a podczas przejazdu w wagonie pracuje windziarz, który zajmuje się także pobieraniem opłaty za bilet.
Inaczej niż w przypadku
opisywanej niedawno na naszych łamach odeskiej kolei gondolowej, „funikular” jest częścią miejskiego systemu transportu zbiorowego. Oznacza to, że za przejazd zapłacimy tyle samo, co w tramwaju albo trolejbusie – obecnie 3 hrywny (mniej niż 50 groszy). Podróż trwa mniej niż dwie minuty, które na ogół trzeba spędzić w bardzo dużym ścisku.