Pod obrady nowojorskiego stanowego senatu trafiła propozycja, by karać mandatami pieszych korzystających ze smartfonów na przejściach. Ma to poprawić ich bezpieczeństwo, bo dzięki temu, według pomysłodawców, będą bardziej uważni. Podobne przepisy, podobnie argumentowane, wprowadzono dwa lata temu w Honolulu. Okazały się kompletnie nieprzydatne.
W USA przepisy transportowe spoczywają w gestii władz stanowych. Dlatego w zeszłym tygodniu stosowny projekt wniósł demokratyczny senator stanu Nowy Jork John Liu. Chodzi o możliwość ukarania mandatem w wysokości od 25 do 50 dol., a w przypadku recydywy, nawet do 250 dol., osoby, która przechodząc przez przejście dla pieszych wysyła esemesa, korzysta z mediów społecznościowych, przegląda zdjęcia, etc. Co ciekawe, senator nie chce karania osoby, która rozmawia przez telefon, ale tylko tej, która wpatrzona w smartfona trzyma go w rękach.
„Pomysł całkowicie chybiony”
W Polsce nikt jednak nie myśli o karaniu pieszych mandatami. W USA przeciwnie. Senator Liu nie jest pierwszym w Nowym Jorku, bo kilka miesięcy temu bliźniaczą propozycję wniósł pod obrady stanowego Zgromadzenia, czyli izby niższej, deputowany Felix Ortiz. Żeby przepis miał szansę zostać uchwalony, musi zostać bowiem zaopiniowany przez komisje transportu obu izb. Co więcej, nie jest to pierwszy taki przypadek w USA, bo
w 2017 r. podobne przepisy wprowadzono w Honolulu, stolicy Hawajów.
Pomysł budzi wątpliwości. – Nie bardzo mi się podoba w obecnej formie. Bardzo mi zależy na bezpieczeństwie i ochronie pieszych, ale to chyba lekka przesada i przeregulowanie przepisów – ocenia w rozmowie z CNN senator Timothy Kennedy, który zasiada w komisji ds. transportu nowojorskiego senatu.
– To całkowicie chybiony pomysł – mówi z kolei Marco Conner, aktywista i szef nowojorskiej organizacji Transportation Alternatives, cytowany przez „Guardiana”. – W uzasadnieniu właściwie nie są przytaczane żadne dane wskazujące na skuteczność tego rozwiązania. Większość śmiertelnych ofiar wypadków ginie z winy kierowców. To przepis, który w istocie służy obwinianiu za wypadki ofiar – wskazuje.
– Moją intencją jest przypomnienie nowojorczykom jak powinni się zachowywać, a jak nie powinni. Poczekajcie z esemesem te pięć sekund! – odpowiada senator Liu.
Na Hawajach przepisy są, a pieszych ginie dwa razy więcej
Co istotne w Honolulu, gdzie, jak wspomnieliśmy, policjanci już od dwóch lat mają prawo wlepiać mandaty za korzystanie ze smartfona na przejściu dla pieszych, nowe przepisy nie przyniosły poprawy bezpieczeństwa. Przeciwnie. O ile w 2017 r. na całych Hawajach w wypadkach drogowych zginęło 15 pieszych,
to w 2018 r. ta liczba podskoczyła do 43.
W samej stolicy archipelagowego stanu w 2017 r. w wypadkach drogowych zginęło 13 pieszych. Tymczasem już w listopadzie ubiegłego roku lokalny dziennik Honolulu Star-Advertiser doliczył się 26 ofiar wśród pieszych. Z tego „zaledwie” 6 osób zginęło na przejściach dla pieszych. Mandaty dla „smartfonowych zombie” wydają się więc być narzędziem, które nie działa.
Przepisy z Honolulu już dwa lata temu na łamach „New York Timesa skrytykowała Jeanette Sadik–Khan, była nowojorska dyrektor ds. transportu, autorka m.in. „upieszowienia” Times Square. Wskazywała, że mandaty dla pieszych korzystających ze smartfona to pomysł, może na pierwszy rzut oka sensowny, ale niepoparty żadnymi badaniami, ani danymi. Dodawała, że zmiany mające na celu poprawienie bezpieczeństwa powinny się opierać na działaniach, które zostały sprawdzone, jak odpowiednie projektowanie ulic, budowa dróg rowerowych czy uspokajanie ruchu.