Szef stołecznego Zarządu Dróg Miejskich Łukasz Puchalski, który jednocześnie jest od lat warszawskim oficerem rowerowym, nie ukrywał rezerwy wobec rozważanych przez rząd zmian w prawie zwiększających obowiązki w zakresie bezpieczeństwa nakładane na rowerzystów. Ministerstwo infrastruktury i budownictwa kilka tygodni temu poinformowało o rozważaniach na temat wprowadzenia obowiązkowej karty rowerowej i jazdy w kasku, co miałoby zwiększyć bezpieczeństwo.
Warszawscy urzędnicy wskazywali, ze takie zmiany zrujnowałyby ideę roweru publicznego, która nie tylko w Warszawie rozwija się od kilku lat doskonale, ale też ich wpływ na wzrost bezpieczeństwa byłby co najmniej dyskusyjny. Obowiązek jazdy w kasku istnieje w niewielu miejscach na świecie.
Australia właśnie się z niego wycofuje. Na Nowej Zelandii spowodował istotne zmniejszenie ruchu rowerowego, przy utrzymanym odsetku wypadków z udziałem rowerzystów.
Puchalski w swoim liście [
który można przeczytać tutaj] wskazuje, że chcąc w istotny sposób poprawić bezpieczeństwo na ulicach, należy skupić się nie na rowerzystach, ale na najsłabiej chronionych uczestnikach ruchu drogowego – pieszych. W zeszłym roku w Warszawie doszło do 390 najechań na pieszych (40 proc. wszystkich wypadków), 34 osoby poniosły w ten sposób śmierć. Aż 2/3 tych zdarzeń miało miejsce… na przejściach dla pieszych!
„Dlatego zwracam się do Państwa z apelem o wszczęcie prac legislacyjnych dotyczących wprowadzenia zasady bezwzględnego pierwszeństwa pieszych na przejściach dla pieszych, oraz zaostrzenia kar dla kierujących pojazdami za najczęstsze i najgroźniejsze wykroczenia względem pieszych” – czytamy.
Puchalski wskazuje, że nieprawidłowe przejeżdżanie przejść dla pieszych i nieudzielenie pierwszeństwa pieszemu to najczęstsze przyczyny potrąceń. Wjechanie na przejście, nawet jeśli jadący obok samochód zatrzymał się, by przepuścić pieszego to dla kierowcy ryzyko ledwie kilkusetzłotowego mandatu i maksymalnie 10 pkt. karnych. Tymczasem właśnie w ten sposób
doszło niedawno do głośnego wypadku na Gocławiu, gdzie BMW potrąciło chłopca idącego do szkoły. ZDM po fakcie zamontował tam progi zwalniające.
„Obecne zapisy ustawy Prawo o ruchu drogowym nie dają pierwszeństwa pieszym oczekującym na przejście przez jezdnię. Takie przepisy sprawiają, że piesi wielokrotnie zostają uznani winnymi potrącenia i ukarani za „wtargnięcie na jezdnię” nawet jeśli kierujący przekroczył dozwoloną prędkość. Bezwzględne pierwszeństwo pieszych obowiązuje w większości państw Europy. Wszystkie z nich charakteryzują się mniejszą wypadkowością wśród pieszych” – zaznacza autor listu.