Fiaskiem zakończyły się zaplanowane na piątek rozmowy miedzy przedstawicielami urzędu miasta w Kielcach, a skonfliktowanymi z nimi pracownikami MPK. Związkowcy nie chcieli rozmawiać z odpowiedzialnym za komunikacje miejską wiceprezydentem Arkadiuszem Kubcem i znów grożą protestem.
O niekończącym się sporze kieleckich związkowców i władzami miasta pisaliśmy wielokrotnie.
W styczniu zagrozili, że będą omijać niektóre przystanki, bo na pętlach nie ma toalet, miasto nic nie robi z samochodami korkującymi buspasy, przez co tracą przerwy, a o tegorocznych zmianach w rozkładach zostali poinformowani zbyt późno. Dlaczego związkowcy dyskutują z ratuszem a nie z władzami MPK, za to władze MPK konsekwentnie stają po stronie związków zawodowych, przeciwko ratuszowi
wyjaśnialiśmy m.in. w zeszłym roku.
Związkowcy wydali oświadczenie, cytowane przez kieleckie media, w którym napisali, że Kubiec „jest osobą dla nas niewiarygodną, prowokacyjną, nastawioną na konfrontację”, zarzucili mu „ambicje polityczne”, a także że poczuli się „oszukani i sprowokowani do dalszych radykalnych działań”.
Wiceprezydent Kubiec odpowiedział na te zarzuty na facebooku. Tłumaczył, że od miesięcy trwa próba przekształcenia niewydolnego systemu komunikacyjnego miasta, który nie spełnia potrzeb pasażerów (Kielce mają nietypową siatkę połączeń, „bezprzesiadkową” – kilkadziesiąt linii łączących każdy punkt miasta z każdym innym, ale przez to autobusy kursują bardzo rzadko).
„Po kilku miesiącach od wprowadzenia zmian przyniosły one zakładane efekty. Pierwszy raz od sześciu lat wzrosła liczba pasażerów korzystających z komunikacji miejskiej (do tej pory z roku na rok spadała). W roku 2019 z usług transportu miejskiego w Kielcach skorzystało ok. 36 milionów pasażerów czyli o półtora miliona więcej niż w roku 2018” – pisze wiceprezydent Kielc.
Według kieleckiej „Gazety Wyborczej” związkowcy nie wykluczają kolejnej próby zorganizowania protestu – w marcu.