Partnerzy serwisu:
Przestrzeń

Głos z Azji: Noszenie maski nie jest ujmą

Dalej Wstecz
Data publikacji:
11-04-2020
Tagi geolokalizacji:

Podziel się ze znajomymi:

PRZESTRZEŃ
Głos z Azji: Noszenie maski nie jest ujmą
fot. Macau Photo Agency
Przykład wielu krajów w Azji jasno pokazuje, że noszenie masek w codziennym życiu powinno stać się czymś normalnym. Nie dlatego, że za jej brak dostaniemy mandat, ale dlatego, że maski świadczą o wysokim poziomie odpowiedzialności społecznej. Ostatnie miesiące pokazują jak ogromny może być ich wpływ na życie ludzkie.

“Debata na temat noszenia masek jest zakończona, Hongkong miał od początku rację” - brzmiał nagłówek wydania South China Morning Post z soboty, 4 kwietnia. To była reakcja na najnowsze zalecenie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), by nosić maski w miejscu publicznym, przeczące wcześniejszym wytycznym, mówiącym o tym, że maski powinny być zarezerwowane jedynie dla pracowników medycznych, a ich noszenie przez wszystkie osoby jest nie tylko nieefektywne, ale również powoduje braki tych środków ochrony dla służby zdrowia.

Dla Hongkongu, Tajwanu, Korei Południowej, Japonii, Tajlandii i Wietnamu, czyli miejsc, gdzie noszenie masek jest powszechnie praktykowane i stosowane, wcześniejsze zalecenia WHO kłóciły się ze zdrowym rozsądkiem i praktyką, która w przeszłości udowodniła swoją skuteczność. Ja sam, jako osoba, która spędziła dekadę swojego życia w Azji, głównie na Tajwanie, słysząc wcześniejsze zalecenia WHO pomyślałem, że są one tak absurdalne, iż społeczeństwo pokaże im środkowy palec, masowo i z własnej inicjatywy zakładając maski. W moim odczuciu postawienie sprawy “Poczekajmy aż ludzie zachorują, wtedy będą ich leczyć lekarze noszący maseczki”, dla społeczeństw na zachodzie, czyli miejsca, gdzie pojawiło się bardzo rozsądne zalecenie “spłaszczania krzywej” będzie niemożliwe do zaakceptowania. Bardzo się myliłem.

Przez ostatnie tygodnie, zwalczanie epidemii w wielu krajach Europy i w Polsce koncentrowało się na izolacji społecznej i egzekwowaniu fizycznego dystansu pomiędzy osobami, czyli czegoś, co w wysoko zagęszczonych miastach Azji, jest zapewne trudniejsze do spełnienia. Nie mam wątpliwości, że taka polityka oznacza egzekwowanie postaw społecznych bardzo cennych z punktu zdrowia publicznego, których doskonałym uzupełnieniem byłoby noszenie maseczek. Niestety, w pewnym momencie dało się odczuć, że podczas gdy konieczność pozostania w domu była powszechnie akceptowana, to wobec noszenia masek niektóre osoby przejawiały opozycję godną lepszej sprawy.

Maski normalne w Azji, na Zachodzie trudne do przełknięcia

Dlaczego maski, które w metrze w Hongkongu, Tokio czy Tajpej traktowane są jako coś naturalnego, w warszawskim metrze dla niektórych pasażerów są nieomal zamachem na podstawowe wartości? Oczywiście, można by powołać się na polską przekorną naturę, “kozaczenie” i inne domniemane uwarunkowania kulturowe, które nader często lubimy sobie przypisywać, jednocześnie robiąc niewiele by je zmienić. To jednak byłoby nieuczciwe, bo podejrzliwe spoglądanie na zakrywanie twarzy, to nie tylko domena Polaków, ale w dużej mierze wszystkich Europejczyków i Amerykanów.

Przeświadczenie osób z Zachodu o tym, że noszenie masek nie ma sensu, zauważyli sami obywatele Azji - “Hej gweilo, czy jesteś za biedny by kupić maskę?” to napisy, które jak grzyby po deszczu pojawiały się w miejscach publicznych w Hongkongu, mające na celu zachęcenie poprzez zawstydzanie do noszenia masek “ludzi-duchy”, czyli… białe osoby.

Dyskusje nad tym, co powoduje, że po epidemii SARS w 2003 r. mieszkańcy Azji bez mrugnięcia okiem przyjęli zwyczaj noszenia masek, a dla Europejczyków i Amerykanów maski są trudne do zaakceptowania, rozpalają wiele osób. W sporach, często wymienia się różnice kulturowe, różnice w edukacji, różnice ekonomiczne, różnice w postrzeganiu akceptowanych wolności, itp… Dyskutować można długo, ale ja sam to po ludzku rozumiem - początki zakrywania twarzy są trudne a widok osoby w masce, może wywoływać podświadome uczucie zagrożenia.

Nie będę oszukiwał – w moim przypadku pierwszy raz, gdy zobaczyłem na żywo osobę noszącą maskę szpitalną poza szpitalem był szokiem, do tego stopnia, że pamiętam ten pierwszy kontakt, parę miesięcy po epidemii SARS, w samolocie do Tokio, do dziś. Gdy zobaczyłem starszą panią z Japonii w masce, natychmiast pomyślałem, że by może zmaga się ona z równie poważną chorobą, niczym rzeczony SARS i my wszyscy pasażerowie olbrzymiego boeinga 747 też się nią zarazimy. To, że 17 lat później piszę ten tekst, powinno być bezsprzecznym dowodem jak bezpodstawne były moje lęki. Co więcej, nie wykluczone, iż odpowiedzialne zachowanie tamtej pani, polegające na zakrywaniu twarzy, uchroniło pozostałych pasażerów przed zarażeniem się od niej zwykłą grypą.

Maski są różne, wszystkie pomagają

Dzisiaj spotkanie z osobą noszącą maskę nie powinno być tak bardzo szokujące. Co więcej, do tej pory, po byciu bombardowanymi codziennymi wiadomościami, chyba my wszyscy do pewnego stopnia staliśmy się ekspertami i wiemy już, że istnieją trzy rodzaje masek.

Możliwa do samodzielnego przygotowania i do prania maska płócienna wielokrotnego użytku, stanowi najsłabszą ochronę przez zakażeniem, mimo to nie wolno jej uznawać za bezużyteczną, gdyż hamuje rozprzestrzenianie się wirusa drogą kropelkową i aerozolową. Noszenie maski nie jest bowiem wyłącznie aktem izolowania się przed innymi, ale przede wszystkim jest sposobem blokowania zarażania innych, tym samym stanowi bardzo cenny akt empatii.

Tzw. maska chirurgiczna gwarantuje lepszy stopień filtracji i jest tym rodzajem maski, którą osobiście używam na codzień, ceniąc ją lekkość, fakt iż elastyczny klip na nosie umożliwia jej wygodne dopasowanie do twarzy. Pisząc te słowa, wiem, że obecnie w wielu miejscach na świecie nie ma możliwości kupienia tego rodzaju środka ochrony osobistej, stąd też powinienem doceniać fakt, że mieszkam na Tajwanie, gdzie na samym początku epidemii rząd całkowicie przejął produkcję i dystrybucję tych masek, dzięki czemu każda osoba posiadająca kartę narodowego ubezpieczenia zdrowotnego, może je kupić w pewnej ilości.

Najlepszą ochronę gwarantuje maska N95. W założeniu stworzona dla pracowników służby medycznej, do wyspecjalizowanych zadań, w telewizji najczęściej widywana jest na twarzach polityków. W styczniu, widok funkcjonariuszy Partii Komunistycznej Chin odzianych w maski N95 na spotkaniu z lekarzami, noszącymi jedynie maski chirurgiczne, mocno zirytował społeczeństwo Państwa Środka. Być może dlatego, lider kraju, Xi Jinping, pokazując się później po raz pierwszy od wybuchu epidemii założył jedynie zwykłą maskę chirurgiczną.

Wydaje się, że nauka ta umknęła uwadze polskim posłom, którzy wciąż na publicznych zdjęciach optują za maskami N95 dającymi najlepszą ochronę, która okupiona jest jednak pewnym kosztem – w N95 oddycha się zdecydowanie najtrudniej, a jakiekolwiek czynności fizyczne takie jak szybszy krok, powodują iż szybko zaczyna brakować oddechu. Z tego powodu kilka masek N95, które mam w domu od czasu mojej listopadowej podróży do Hongkongu, spowitego w tamtym czasie gazem łzawiącym, trzymam na zadania specjalne.

Niezależnie od rodzaju, maski pomagają. Wspominałem o powstrzymywaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa drogą kropelkową. Maski pomagają również w powstrzymywaniu przed dotykaniem swojej twarzy, co jest jednym, obok częstego mycia rąk, z głównych zaleceń w walce z epidemią, jednocześnie będącym zaleceniem szczególnie trudnym do spełniania w praktyce. Gdy zaczniemy to kontrolować, to wydaje się, że nasza twarz jest wręcz zaprogramowana do tego by ją dotykać, a próby powstrzymania się przed tym są próbami wbrew naszej naturze.

W porównaniu do zalet, wady masek wydają się wręcz trywialne. Tak, to prawda, gumki za uchem mogą uwierać, nos może być obtarty, okulary mogą parować a gdy na twarzy mamy maskę, w telefonach nie działa rozpoznanie twarzy, co jest szczególnie irytujące, gdy chcemy sprawdzić powiadomienia. Inna wada, którą wiele osób woli wstydliwie przemilczeć, czyli możliwość poczucia, jak pachnie nasz własny oddech, może być zaletą – istnieje szansa że niejedną osobę takie odkrycie popchnie do działania, na czym zyska najbliższe otoczenie takiej osoby.

Załóżmy maski dla siebie samych

Od czwartku, 9 kwietnia, debata na temat noszenia masek, kończy się również w Polsce. Od 16 kwietnia, decyzją rządu, noszenie masek stanie się w naszym kraju obowiązkowe.

Wielka szkoda, że rząd oraz WHO rewidując swoje wcześniejsze nastawienie, nie powiedziały jasno, iż problem nigdy nie leżał w skuteczności masek, ale w ich dostępności. Słowa przeprosin wobec osób, instytucji a nawet krajów, takich jak Tajwan, od początku dzielących się swoją wiedzą i doświadczeniem, w zamian często spotykających się z wyśmiewaniem, byłyby bardzo na miejscu. A to dopiero początek.

Zalecenia by nie używać masek po to, by zwiększyć och dostępność dla służb medycznych nie spowodowały, że dostępność ta wzrosła. Ostatecznie fakt, że w wielu społeczeństwach osoby nie noszą masek, prowadzi do wzrostu zakażeń, co jeszcze bardziej zwiększa popyt na maski. Po kilku miesiącach, jesteśmy zaskakująco blisko punktu wyjścia.

– Gdyby każdy wykonał swój obowiązek – zarówno te osoby które mają środki do produkcji i wynajdywania większej liczby masek, jak i te osoby, które nie mają takich środków, ale przynajmniej zasłaniają twarz w inny sposób, np nosząc szalik i co najważniejsze, pozostają w domu by izolować się od innych, wtedy, wierzę że mielibyśmy wystarczającą liczbę masek by wygrać wojnę przeciw COVID19 – mówi Dr Joseph Tsang Kay-yan, epidemiolog z Hongkongu na łamach SCMP.

Wpadka władz, związana z nieprawidłowym diagnozowaniem znaczenia masek, powinna być dla nas lekcją, by oddolnie przyjąć bardziej odpowiedzialną postawę, w której dbamy o siebie i innych, przyjmując własne zdrowie jako pierwszą linię obrony zdrowia publicznego. Noszenie masek jest w tym zakresie kluczowe, dlatego jeśli nawet z różnych powodów mieliśmy do nich negatywny stosunek, teraz warto się przełamać.

Prosto nie będzie. Dotychczasowe sposoby wymuszania pozostawania w domu w postaci mandatów i ścisłych nakazów nie budowały ducha współpracy społeczeństwa w celu zwalczania zagrożenia. Wydaje się, że bardzo rygorystyczne egzekwowanie mandatów w wielu przypadkach prowadziło do uczucia rozgoryczenia w społeczeństwie i braku identyfikowania się z prowadzonymi działaniami.

W wielu aspektach Tajwan, stawiany na świecie jako modelowy przykład radzenia sobie z epidemią, również nie stroni od surowych kar, przewidzianych dla osób łamiących postanowienia kwarantanny, naruszających wytyczne regulujące ochronę zdrowia, czy rozsiewających fałszywe informacje. Jednak prócz przysłowiowego kija, władze stosują również marchewkę. Osoby pozostające w kwarantannie, po jej odbyciu otrzymują od rządu około 140 zł za dzień izolacji. W trakcie jej odbywania mogą liczyć na częste niespodzianki, takie jak dostawę świeżych owoców, a nawet kodów dostępu do platform gier online, zależnych od inwencji władz lokalnych.

Aktualizacje na temat sytuacji epidemiologicznej prezentowane są codziennie i wzbogacone są wizerunkiem sympatycznego pieska rasy shiba. Pozostaje żałować, że Polska nie zdecydowała się na prowadzenie podobnej polityki gratyfikacji za przestrzeganie wytycznych i polityki informacyjnej. Niechby komunikaty przekazywał nawet polski owczarek nizinny, to i tak wprowadzałby więcej energii niż zmęczona twarz ministra zdrowia.

Piszę o niedociągnięciach by było jasne, iż rozumiem jak trudna i deprymująca jest obecna sytuacja w Polsce. Spójrzmy jednak na to w ten sposób – w Azji Wschodniej początki noszenia masek również nie były proste, jednak teraz zakrywanie twarzy stało się powszechnie akceptowalną normą społeczną. Młodzi Tajwańczycy od dziecka wychowywani są w zwyczaju, że gdy jesteśmy chorzy, wtedy nosimy maskę. Zapewne większość z nich nie ma pojęcia, kto był ministrem zdrowia, kiedy ten zwyczaj został wprowadzony po raz pierwszy.

Dzisiaj W Hongkongu, na Tajwanie, w Korei Południowej, w Japonii czy w Tajlandii noszenie masek nie jest narzuconym, niechcianym obowiązkiem, ale częścią etykiety społecznej. Jest to element kultury, w której decydujemy się na pewien niewielki dyskomfort, by dbać o dobro i zdrowie innych. Jest to także okazanie, że należy się do kręgu odpowiedzialnych osób.

– Zwykli mieszkańcy Hongkongu są znudzeni słuchaniem opinii, że aspekty zdrowotne noszenia masek nie są do końca udowodnione. Spoglądają na sąsiednie kraje, gdzie ludzie rutynowo noszą maski i zauważają, że te kraje radzą sobie z epidemią stosunkowo dobrze. Rolę gra tutaj wiele czynników. Ale powszechność masek jest jednym z nich. Nie tylko dlatego, że blokują zarazki lub powstrzymują osoby przed dotykaniem swojej twarzy. Oznaczają również budowę zaufania i krzewienie odpowiedzialności obywatelskiej – stanowią wizualny sygnał dany współobywatelom, że dokładamy swoją cegiełkę by ich chronić, więc oni powinni dołożyć swoją. Jeżeli nie silisz się na zakładanie maski, skąd wiadomo, że silisz się na umycie rąk? – wykłada panującą w Azji filozofię noszenia masek The Economist.

Czy Polacy, którzy nie raz pokazywali, iż mają serca otwarte na pomoc innym, nie byliby skłonni podjąć tego działania? Czy osoby, które codziennie udają się transportem publicznym do pracy nie zasługują na to, by być w ten sposób chronieni?

– Jestem w pełni świadomy, że maski są obce w naszej kulturze. To będzie oznaczało konieczność poważnej zmiany świadomości – powiedział niedawno Sebastian Kurz, kanclerz Austrii, ogłaszając obowiązek zakrywania twarzy w miejscach publicznych.

Wygląda na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które powinno dokonać owej zmiany świadomości, inaczej przejdziemy do historii jako pokolenie, które nie nauczyło się niczego, nawet w obliczu bezprecedensowych zmian które przyniosła epidemia COVID19.

Jeśli mogę zaoferować słowa wypływające z doświadczenia życia na Tajwanie, które mogą pomóc w tym procesie, to będą to dwie proste prawdy: noszenie maski nie jest ujmą i nawet pod maską widać uśmiech okazywany innej osobie.


Autor jest korespondentem Rynku Lotniczego od dekady mieszkającym na Tajewanie. Zachęcamy do śledzenia jego profilu na Twitterze, gdzie znajdziecie informacje nie tylko o lotnictwie, ale i wiele ciekawych wiadomości z tego regionu świata.
Tagi geolokalizacji:

Podziel się z innymi:

Pozostałe z wątku:

Zobacz również:

Więcej autobusów lepsze niż duże projekty transportowe?

Mobilność

Więcej autobusów lepsze niż duże projekty transportowe?

Przemysław Farsewicz 10 czerwca 2023

Supermarket na kołach. Niemcy powracają do zakupowych autobusów

Mobilność

Pozostałe z wątku:

Zobacz również:

Więcej autobusów lepsze niż duże projekty transportowe?

Mobilność

Więcej autobusów lepsze niż duże projekty transportowe?

Przemysław Farsewicz 10 czerwca 2023

Supermarket na kołach. Niemcy powracają do zakupowych autobusów

Mobilność

Kongresy
Konferencje
SZKOLENIE ON-LINE
Śledź nasze wiadomości:
Zapisz się do newslettera:
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.
Współpraca:
Rynek Kolejowy
Rynek Lotniczy
Rynek Infrastruktury
TOR Konferencje
ZDG TOR
ZDG TOR
© ZDG TOR Sp. z o.o. | Powered by BM5