- Czy w przyszłym roku tez opublikujemy raport o korkach? Wydaje mi się że tak. Nie widzę powodu by było inaczej, choć może zostanie poszerzony o tematy, o których się teraz mówi – powiedziała nam rzeczniczka Deloitte Polska Ewa Rzeczkowska. Deloitte broni raportu opublikowanego kilka tygodni temu, choć warszawscy urzędnicy krytykują jego metodologię, a rekomendacje w nim zawarte budzą zdziwienie.
O raporcie pisaliśmy w serwisie kilka razy. Deloitte wyliczył, już po raz szósty, że kierowcy w siedmiu największych polskich miastach tracą co roku z powodu korków olbrzymie pieniądze (w 2015 r. wyszło im prawie 4 mld zł). Poziom zakorkowania miasta, wspólnie z serwisem Targeo.pl, wyliczają porównując prędkość na ulicach w godzinach szczytu i poza nim. Winą za korki obarczają „wąskie gardła” i złą organizację ruchu proponując w zamian m.in. poszerzanie ulic kosztem terenów zielonych i rezygnację parkowania na jezdni (wrzucając parkujących na chodniki), ograniczenie możliwości skręcania w lewo i przeniesienie buspasów z jezdni na torowiska tramwajowe. Dzięki temu samochody mogłyby po mieście jeździć szybciej.
Jak PiS z Trybunałem?„Firma Deloitte wycofała się z niezbyt mądrego raportu dotyczącego zakorkowania miast” – napisał w poniedziałek na facebooku wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. „Już wcześniej zwracałem uwagę na błędną metodologię tych badań. Dobrze się stało bo szerzenie dezinformacji i wyciąganie wniosków idących pod prąd, w stosunku do aktualnych potrzeb i wyzwań stojących przed metropoliami, byłoby niepotrzebnym utrwalaniem błędnych stereotypów” – dodawał.
Wojciechowicz –
również na łamach naszego serwisu – skrytykował raport Deloitte’a, głównie z powodu niewłaściwej metodologii, która de facto krzywdzi miasta z dużą różnicą prędkości samochodów o różnych porach dnia. Ale wytknął też błędy w podejściu związanym z organizacją przestrzeni miejskiej. Zresztą nie on jeden. Suchej nitki na raporcie nie zostawiła
ani miejska aktywistka Joanna Erbel, ani
przedstawiciele Instytutu Metropolitalnego, think tanku z Gdańska.
– My im tłumaczyliśmy nasze stanowisko. Moim zdaniem to jest trochę tak, jak pytać się czy PiS mógłby się skonsultować z Trybunałem Konstytucyjnym. Tu są tak fundamentalne różnice jeśli chodzi o podejście do metodologii, że jeśli oni od niej nie odejdą, to trudno dyskutować na temat efektów takiego badania. Z naszego punktu widzenia ona jest kompletnie wypaczona – mówił nam Wojciechowicz.
Deloitte się nie wycofuje?Jak ustaliła w poniedziałek „Gazeta Stołeczna” Wojciechowicz powołał się na wypowiedź przedstawicielki firmy doradczej podczas zeszłotygodniowej konferencji „Miasta Przyszłości” w Centrum Nauki Kopernik, która miała powiedzieć, że tegoroczna edycja raportu była ostatnią. „Stołecznej” nie udało się skontaktować ani z autorem raportu Rafałem Antczakiem, ani z rzeczniczką firmy Ewą Rzeczkowską, ale wspomnianą deklarację potwierdził jej obecny na konferencji wiceprezydent Jarosław Jóźwiak, a szereg innych osób przyznało, że była tematem rozmów w kuluarach.
– Kolega który był na tej konferencji przyznał tylko, że była mowa o naszym raporcie, ale szybko dyskusja poszła dalej – powiedziała nam rzecznik Rzeczkowska i dodała, że według niej taka deklaracja nie miała miejsca. Zapytana o to, czy Deloitte wycofuje się z raportu i czy tegoroczna wersja istotnie będzie ostatnią, zaprzeczyła. – Nie wydaje mi się, żeby miało tak być. Materiał jest merytoryczny. Być może zostanie poszerzony o te tematy, nad którymi toczy się teraz dyskusja. Ale mieliśmy w naszym gronie kilka spotkań z autorami raportu, rozmawiałam z panem Rafałem Antczakiem, oni nawet kontaktowali się z profesorem z Politechniki odnośnie metodologii raportu i z nią jest wszystko w porządku. Bronią jej – wyjaśniała.