Dzień, w którym zakończy się epidemia w końcu nadejdzie, a wraz z nim szereg wyborów – między innymi ten, jaki środek transportu wybrać do ponownego dojeżdżania do pracy, szkoły, galerii. Jak wynika z raportu „Jaka będzie Polska po epidemii?”, przygotowanego dla portalu Zmianyspołeczne.pl, prawie 5 proc. Polaków planuje po odejściu koronawirusa zamienić transport publiczny na samochód. 18 proc. w dalszym ciągu deklaruje korzystanie z komunikacji publicznej.
Badanie przeprowadzone zostało przez
Instytut Badań Zmian Społecznych (IBZS, Ogólnopolska Grupa Badawcza) w dniach 31 marca do 2 kwietnia 2020 r. na grupie 1002 pełnoletnich mieszkańców Polski. Przedstawia ono wpływ skutków epidemii na decyzje Polaków w 5 różnych branżach, w tym w branży transportowej.
Z raportu wynika między innymi, że prawie 74 proc. badanych do codziennego poruszania się korzystało i nadal planuje korzystać z samochodu. 3,3 proc. z odpowiadających zadeklarowało chęć przerzucania się z podróżowania samochodem na transport publiczny. 18 proc. zapewniło, że przed epidemią poruszało się transportem zbiorowym i przy tym pozostanie również po wygaśnięciu epidemii. Jednak 4,8 proc. respondentów zapowiedziało, że do tej pory najczęściej korzystało z transportu publicznego, ale planuje zamienić go na jazdę samochodem.
− Badanie przeprowadzone na grupie 1000 osób daje już pogląd na sytuację. To, że zaledwie 5 procent badanych planuje zmienić transport publiczny na indywidualną mobilność samochodową to i tak pocieszający fakt – takich osób mogłoby być zdecydowanie więcej. Docelowo nie przewiduję jednak, aby diametralnie zmienił się odsetek osób podróżujących transportem publicznym. Zwłaszcza w warunkach miejskich, w aglomeracjach, gdzie masowe przesiadki do samochodów są po prostu niemożliwe – mówi serwisowi Transport-publiczny.pl dr Jakub Majewski, prezes fundacji ProKolej.
Zadanie dla samorządów− Największa rola w przywracaniu pełnego prosperowania komunikacji miejskiej przypadnie samorządom. W ich gestii będzie leżało nie tylko zapewnienie o bezpiecznym korzystaniu z autobusów i tramwajów po zakończeniu epidemii, ale wręcz promowanie niskoemisyjnych form mobilności. Tutaj przewagę nad samochodami ma nie tylko transport publiczny, ale również poruszanie się pieszo i rowerem, także rowerem miejskim. Takie formy pokonywania przestrzeni mają oczywiście swoje ograniczenia, bo nie wszędzie można poprowadzić tory, linie autobusowe czy ścieżki rowerowe. Ale w dużych aglomeracjach wiele w tym zakresie można jeszcze zrobić – dodaje dr Jakub Majewski.
Jak uważają autorzy opracowania, osobom planującym częstsze korzystanie z prywatnego samochodu chodzi z jednej strony o bezpieczeństwo, ale również o możliwość decydowania. W warunkach, w jakich znalazło się społeczeństwo w ostatnich tygodniach cenne było to, co jak najbardziej prywatne i własne. Interakcje zostały ograniczone do minimum. Dlatego walorem stał się swój samochód, a nie dostępny dla wszystkich autobus, własny rower, a nie rower miejski. Zdaniem IBZS poczucie własności, posiadanie czegoś, na co mamy wpływ, ma również wartość terapeutyczną.
Dane przeprowadzone zostały jednak tylko na ograniczonej grupie mieszkańców Polski i trudno na ich podstawie kreślić pełen obraz sytuacji transportowej po zakończeniu epidemii. Na pewno będzie to długi proces zmian, który będzie różnił się w zależności od regionu.
Miastom będzie łatwiej− Jesteśmy w nietypowym czasie i na dobrą sprawę nie wiemy co się zdarzy za miesiąc, dlatego trudno deklarować jak się będziemy zachowywać po pandemii. Trudno też wyciągać wnioski z takich odpowiedzi. Na pewno te wyniki nie pasują do Warszawy, gdzie ponad połowa mieszkańców deklaruje codzienne lub prawie codzienne korzystanie z transportu publicznego, a z samochodu – nieco ponad 20 proc. Można podejrzewać, że z obecnego stanu będziemy wychodzić długie miesiące – mówi Jakub Dybalski, rzecznik ZDM Warszawa.
Można przewidywać, że część Polaków przez pewien okres po epidemii będzie chciała zachować szczególną ostrożność i częściej wybierze przemieszczanie się samochodem. Dużym miastom jednak łatwiej będzie powrócić do dawnego funkcjonowania.
− Spodziewam się, że odzyskanie przez pasażerów zaufania to transportu publicznego trochę potrwa, ale w dużych miastach – gdzie jest on po prostu podstawą komunikacji − chyba znacznie szybciej niż poza nimi. Jeśli samochodów w miastach miało by się pojawić choćby nieco więcej, niż tuż przed pandemią, to korki mogą szybko zweryfikować ich atrakcyjność – dodaje Jakub Dybalski.