W lipcu w fabryce Ursusa powstał pierwszy autobus elektryczny, który jest wynikiem wspólnej pracy AMZ Kutno i Ursusa. Mimo wszystko, wraz z testami homologacyjnymi pojazdu, praca w fabryce się nie zakończyła. Powstaje w niej drugi autobus testowy, który od swojego poprzednika różni sposób zasilania. O wodorowym rozwiązaniu w tworzonym właśnie autobusie rozmawiamy z Markiem Zmarzem, zastępcą dyrektora Ursusa, odpowiedzialnym za sprawy rozwoju i strategii spółki.
Martyn Janduła, Transport-publiczny.pl: Co dalej, co po City Smile'u? Jakie rozwiązania dalsze bierzecie pod uwagę?
Marek Zmarz, zastępca dyrektora od spraw rozwoju i strategii spółki Ursus: Budujemy właśnie autobus wodorowy. Podobnej koncepcji, jak ta, o której
wspominał Solbus. Są oczywiście pewne różnice. Nie powiem na razie jakie, bo dopóki auto nie będzie jeździło, to wolimy nie rozmawiać o szczegółach. Autobus ma być gestem w kierunku niektórych przewoźników zachodnich, bo tam jest duże zainteresowanie autobusami z napędem wodorowym. Choć należy doprecyzować, że nie z napędem na silnik wodorowy. Mówimy raczej o autobusie, coś jak hybryda, gdzie są baterie wodorowe, które ładują tradycyjne baterie litowo-jonowe, a z tych baterii zasilany jest silnik elektryczny. Można powiedzieć, że to jest autobus elektryczny, ale takim range extenderem będą ogniwa wodorowe.
Jaką wyższość przyniesie to nad innymi autobusami?To daje temu autobusowi przewagę nad autobusem czysto bateryjnym przede wszystkim w zasięgu. Bo w tym przypadku o zasięgu decyduje ilość zgromadzonego wodoru w butlach. Przyjęliśmy wspólnie z twórcami, bo Ursus nie jest jedynym twórcą tej koncepcji, że tego wodoru starczy do 400 km. Więc można powiedzieć, że takie typowe miejskie potrzeby są z naddatkiem zabezpieczone.
Czy to rozwiązanie przyjmie się także na polskim rynku?Jak wiadomo, trzeba mieć wodór, stacje tankowania oraz stałe zasilanie w ten wodór. W Polsce mówi się o takich projektach i myślę, że w końcu staną się one realne. Chociaż jak patrzyłem na taką mapę rozwiązań wodorowych, to Polska jest w tym względzie białą plamą. Tych eksperymentów na Zachodzie jest już sporo. Wodór jest popularny w Holandii, a także w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów szczególnie, bo tam jest sporo zakładów, w których wodór jest takim produktem ubocznym i czasami jest tak, że może być taniej kupiony.
Czy przeszkodą nie jest zapewnianie wodoru dla autobusów?Wodór pozyskiwany jest dwoma sposobami. W pierwszym jest on pochodną w procesie rafinacji benzyn tradycyjnych. Wtedy powstaje taki produkt uboczny. W drugim wodór można otrzymać poprzez elektrolizę wody. Niestety, w tym drugim przypadku jest on dużo droższy. Poza tym, jak popatrzeć z boku na to, to może wydawać się to bez sensu w przypadku zastosowania go wtedy do autobusu elektrycznego. Dlatego, że najpierw używa się energii elektrycznej, żeby wytworzyć wodór, a potem z tego wodoru wytwarza się energię elektryczną. Dlatego naszym zdaniem, bardziej konkurencyjne powinny być szybkie ładowarki. Jeżeli je mamy, to wtedy dochodzi do jednego procesu mniej. Każdy proces przetwarzania jednej energii w drugą energię niesie ze sobą pewien ubytek. W przypadku bezpośredniego ładowania energii, czegoś takiego nie ma. Wtedy mamy bezpośrednie przelewanie energii, którą potem wykorzystujemy. Co do samego wodoru, to z kolei w Niemczech jest większe zainteresowanie właśnie przez to, że jest przemysłowe źródło wodoru.