Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie przymierza się do aktualizacji i unowocześnienia systemu poboru opłat z powodu przestarzałości obecnie stosowanych rozwiązań. Przy okazji przedstawiciele organizatora zastanawiają się, czy nie wywrócić do góry nogami całej filozofii działania systemu. – Po co nam bilet? Są technologie, które umożliwiają płacenie bez tego elementu pośredniego – rozważają przedstawiciele ZTM-u. Odpowiedzi jeszcze nie ma.
W chwili obecnej pobór opłat opiera się o system Monetela z 2000 r. Kasowniki w trybie off-line obsługują bilety z paskiem magnetycznym oraz karty zbliżeniowe krótkiego zasięgu (NFC). – Owszem, obecnie to przestarzały system, ale oceniajmy go przez pryzmat czasów, w których został stworzony przez Francuzów. To były najnowocześniejsze rozwiązania w 1996 r. – mówi Paweł Parys, kierownik Działu Oprogramowania i Przetwarzania Danych w Zarządzie Transportu Miejskiego w Warszawie.
Po co zmianyZmiany w systemie poboru opłat są teraz konieczne z kilku względów. Po pierwsze z powodu zwykłego zużycia mechanicznego urządzeń. W tej chwili nie ma już gwarancji dostępności części zamiennych i usług serwisowych – minął 10-letni okres umowny się zakończył. – Sama świadomość, że w pewnym momencie ktoś może się nie zgłosić [w postępowaniu na usługi serwisowe czy dostawę części], jest dla nas problematyczna. Powoduje to brak poczucia bezpieczeństwa – zaznacza Parys. Co więcej, obecne rozwiązania charakteryzują się przestarzałością techniczną, co rodzi trudności w możliwości zapewnienia warunków technicznych sprzed 13 lat.
Poważnym problemem są obecnie także niewystarczające standardy bezpieczeństwa. W mediach wielokrotnie pojawiały się informacje o nielegalnym ładowaniu „lewych” kontraktów. – Philips przyznał, że system szyfrowania mógł zostać złamany. A jeżeli mógł zostać złamany, to został – zaznacza Paweł Parys.
Bilet niepotrzebnyKonieczność wymiany systemu skłoniła pracowników ZTM-u do snucia wizji zmian w filozofii jego działania. – Komunikacja jest zwykłą usługą. Po co produkować element pośredni w postaci biletu? Są technologie, które pozwalają dokonać opłaty bez tego zbędnego ogniwa – opisuje Parys.
Przy takim rozumowaniu opłata zostaje sprowadzona bezpośrednio do pieniądza. Nie trzeba szukać czynnego kiosku czy działającego biletomatu, wciąż istnieje jednak problem drobnych czy posiadania gotówki. Rozwiązaniem tej kwestii jest karta płatnicza. A obecnie przybierają one coraz to nowsze formy – breloki, smartfony.
Bank przejmuje ciężar zabezpieczeń W hipotetycznym systemie kasownik staje się po prostu terminalem płatniczym. – Żeby wyprodukować bilet, musimy ponieść koszt. Ale po co? Ludzie przecież mają karty, które emituje bank – zauważa przedstawiciel ZTM-u.
To rozwiązanie bardzo wygodne dla operatorów komunikacyjnych. Oprócz mniejszych kosztów utrzymania, odpada też konieczność ciągłej poprawy zabezpieczeń używanych nośników do płatności – to banki i organizacje płatnicze biorą na siebie ciężar walki z fałszerstwami, a ewentualne straty, żeby nie nadszarpnąć reputacji, biorą zazwyczaj na siebie. – Zrzucamy z siebie ogromną odpowiedzialność, żeby pieniądze miasta były bezpieczne – podkreśla Paweł Parys.
System sam zaplanuje najlepszą opłatęKolejną zaletą nowego systemu jest uniwersalność. Kolejne oferty mogą być tworzone bez konieczności drukowania nowych biletów. Umożliwia to tworzenie specjalnych promocji, np. premiujących przesiadki. System sam, w zależności od liczby dokonanych podróży , obliczy najlepszą opłatę. – Pasażer nie musi planować optymalnej taryfy – podkreśla zalety Parys.
Podobne rozwiązania funkcjonują już w Londynie przy przedpłaconej karcie Oyster. Niedługo w londyńskim metrze
bramki otwierać będą już także zbliżeniowe karty płatnicze. – Jesteśmy zainspirowani kolegami z Londynu. Stwierdziliśmy: spróbujmy to u nas – przyznaje Paweł Parys. Tak jak w Londynie, osoby pozbawione kart płatniczych mogłyby korzystać z kart przedpłaconych. Niestety, wprowadzenie nowego systemu wiąże się z koniecznością wymiany kilkunastu tysięcy kasowników.
Czy to ma sensW tej chwili nie jest jeszcze powiedziane, że nowy system będzie tak właśnie wyglądał. – Po bardzo wielu dyskusjach pokusiliśmy się o przeprowadzenie dialogu technicznego z firmami z branży, żebyśmy mogli sobie wspólnie „pofantazjować” jak taki system ma wyglądać – mówi kierownik Działu Oprogramowania i Przetwarzania Danych.
Dialog techniczny służy znalezieniu odpowiedzi na pytania, jak to zrobić, czy ktoś tego próbował, czy osiągnie się zamierzone cele i czy to się opłaca (odpadną koszty dystrybucji, ale pojawiają się prowizje). – Rozmawiamy i analizujemy, czy to ma sens. Na razie jesteśmy na etapie pytań, jeszcze nie ma odpowiedzi – zaznacza Parys.