Zachowanie bezpiecznego dystansu w czasach pandemii koronawirusa SARS-CoV-2, nie zawsze jest możliwe w metrze, autobusach, samolotach czy też taksówkach. Operatorzy transportu publicznego w niektórych miastach Stanów Zjednoczonych zdecydowali się na przekazywanie pasażerom informacji na bieżąco o zatłoczeniu w pojazdach w celu zmniejszenia obaw ludzi do przemieszczenia się w ten sposób.
Zalecane przez Centers for Disease Control (CDC) wytyczne dotyczące dystansu społecznego zakorzeniły się już mocno w świadomości większości Amerykanów, którzy kochają ponad wszystko wolność i własny samochód. Niemniej przykłady z innych metropolii świata, a zwłaszcza Azji, dowodzą, że istnieje małe ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa COVID-19 w środkach komunikacji przy zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa, takich jak obligatoryjne noszenie maseczek.
System metra w Tajpej, po powrocie do stanu sprzed pandemii, znów jest mocno obciążony przez podróżnych, ale nie ma oficjalnie potwierdzonych przypadków zakażenia w pojazdach tego transportu. Hiszpania oraz Japonia również doświadczają udanego powrotu pasażerów do środków komunikacji. Także bez stwierdzonych dowodów na rozprzestrzenianie się koronawirusa.
Maseczki źródłem głębszego problemu
Stany Zjednoczone nie narzuciły się jednak obywatelom powszechnego nakazu stosowania maseczek i dlatego ten kraj jest narażony na wyjątkowy problem. Jak donosi "New York Times" Departament Transportu odrzucił niedawno prośbę wystosowaną przez miejskich operatorów komunikacji, dotyczącą używania osłon nosa i ust. Co więcej, decydenci z Białego Domu znieśli w minionym miesiącu obowiązek noszenia maseczek przez pasażerów i pracowników wszystkich form transportu publicznego. Wcześniej podróżni w Nowym Jorku musieli liczyć się z grzywną w wysokości 50 dolarów za brak stosownych osłon na nos i usta, ale nawet sami funkcjonariusze często naruszali ten nakaz. Poza tym obawiali się komplikacji przy egzekwowaniu prawa i konfrontacji z bardziej opornymi pasażerami.
Takie czytelne sygnały wymusiły nowe sposoby na walkę z pandemią w środkach komunikacji miejskiej. Pojawiły się choćby wagony dla podróżujących bez maseczki w pociągach podmiejskich linii South Shore Line na przedmieściach Chicago. Punktem zwrotnym mogą być jednak informacje na bieżąco o zatłoczeniu pojazdów, które spotkały się z dużym zainteresowaniem odbiorców w Pittsburghu, Oakland, Bostonie czy Los Angeles. To pozwoliło wielu operatorom wprowadzić ograniczenia pojemności autobusów. Kierowcy zwyczajnie pomijali przystanki, kiedy pojazd przekroczył stosowny limit podróżnych. Wszyscy mają jednak świadomość, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Zachowanie dystansu w środkach komunikacji miejskiej na dłuższy okres nie jest możliwe, bowiem rentowność takich przewozów opiera się właśnie na ich większym obłożeniu. Pasażerowie nie będą mogli bowiem wymagać, po ustaniu pandemii, odpowiednio dużej wolnej przestrzeni wokół siebie w pojazdach transportu publicznego.
Efekt odwrotny od zamierzonego?
Co więcej, istnieje zagrożenie, że aktualnie skupianie się na zatłoczeniu w środkach komunikacji może skutkować efektem odwrotnym od zamierzonego. Wielu operatorów transportu publicznego już jest na krawędzi płynności finansowej. Ewentualne ograniczenia pojemości spowodują poważne niedogodności w przemieszczaniu się wielu osób, zmuszonych do czekania na przyjazd następnego autobusu, mniej obłożonego. Poza tym w czasach pandemii wielu miejskich decydentów zdecydowało się zmniejszyć częstotliwość kursowania autobusów czy tramwajów. - Korki mogą jeszcze bardziej obniżyć niezawodność środków komunikacji. Jeśli wydłuża się nieprzewidywalnie czas czyjejś podróży, zmuszając taką osobę do dłuższego oczekiwania, to jest to bardzo zniechęcające zjawisko. Sfrustrowani pasażerowie mogą całkowicie zrezygnować z transportu publicznego - ostrzega David Bragdon z organizacji non-profit Transit Center.
Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 postawiła systemy transportowe za Atlantykiem w bardzo niepewnej sytuacji. Ratunkiem może być większe rządowe wsparcie. Liczba pasażerów w dostępnych środkach komunikacji wciąż jest znacznie mniejsza niż przed wybuchem kryzysu wywołanego wirusem COVID-19. Operatorzy transportu publicznego są w poważnych tarapatach finansowych i będą próbować każdych możliwych sposobów, aby przekonać do siebie choćby rowerzystów i złagodzić ich niepokoje. Muszą jednak bardzo uważać, aby nie wzmocnić przekonania, że pełny autobus lub pociąg jest z natury niebezpieczny. Jeśli tak się stanie, zrobią sobie tylko ogromną krzywdę.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.