Kontrowersyjny zakup przez wrocławskiego przewoźnika tylko częściowo niskopodłogowych tramwajów to rozwiązanie akceptowalne, ale nie powinno się powtarzać - uważa członek zarządu województwa dolnośląskiego Jerzy Michalak. Zdaniem samorządowca komunikacja miejska w stolicy Dolnego Śląska wymaga poważnego doinwestowania. W przyszłości zaś powinno się kupować już tramwaje o wyższym standardzie, które staną się naprawdę atrakcyjną alternatywą dla samochodów.
Przetarg na dostawę 40 nowych tramwajów
został rozpisany przez wrocławskie MPK w maju. Przewoźnik wymagał co najmniej 20% niskiej podłogi, choć za większą jej powierzchnię przewidział przyznanie dodatkowych punktów. Pesa, która zaoferowała wagony całkowicie niskopodłogowe, nie zmieściła się jednak w kosztorysie (różnica wynosiła blisko 90 mln zł). W efekcie
przetarg wygrał poznański Modertrans, który w 2018 i 2019 roku dostarczy nad Odrę Moderusy Beta. W pojazdach tych, wywodzących się konstrukcyjnie z wagonów 105N, większość drzwi znajduje się w strefie wysokiej podłogi. Politykę MPK krytykowała, między innymi, część przedstawicieli wrocławskich organizacji pozarządowych. Argumentowano, że całkowicie niska podłoga ułatwia korzystanie z komunikacji publicznej nie tylko osobom niepełnosprawnym, ale wszystkim pasażerom. Proponowano zakup używanych tramwajów niemieckich i ich modernizację z dodaniem członu niskopodłogowego wzorem Gdańska i Łodzi. Wytykano też już jeżdżącym we Wrocławiu Moderusom awaryjność.
Wicemarszałek województwa dolnośląskiego Jerzy Michalak przypomina, że fundusze, jakimi dysponował wrocławski przewoźnik, były ograniczone. Kwota, jaką spółka mogła przeznaczyć na nowy tabor tramwajowy, wynosiła 236 mln zł. - Tymczasem wyzwania, jeśli chodzi o wymianę taboru, są ogromne. We flocie tramwajowej nadal dominują całkowicie wysokopodłogowe wagony 105Na i pochodne. W tej sytuacji lepiej inwestować w wagony posiadające choć jedno wejście w sferze niskiej podłogi, tak by jak największa liczba wrocławian miała do dyspozycji tramwaje pozbawione barier dla pasażerów o ograniczonej mobilności - przekonuje. Podobną filozofią kierują się władze Wrocławia, które chcą, by
do roku 2023 w taborze MPK nie było pojazdów pozbawionych choćby fragmentu niskiej podłogi.
Zdaniem członka zarządu województwa taka sytuacja nie powinna jednak stać się normą. Przy kolejnych zakupach taboru pula pieniędzy przeznaczonych na poprawę standardu komunikacji publicznej powinna zostać zwiększona. - Należy zastanowić się nad tym, jakie inne wydatki z miejskiego budżetu można w tym celu ograniczyć. Zadbanie o wygodę pasażera pozwoli pozyskać nowych pasażerów. Dobrym przykładem mogą być Koleje Dolnośląskie - kontynuuje Michalak, zwracając uwagę na znaczenie wysoki standard taboru. - Transport publiczny musi być prawdziwą alternatywą dla ruchu samochodowego. Jeśli ludzie mają sprawnie dojeżdżać do pracy, muszą otrzymać zachętę do pozostawienia samochodu. Taką zachętą może być właśnie wysoki standard – dlatego w nowych elektrycznych zespołach trakcyjnych Impuls, których dostawy zakończą się w listopadzie, znajdą się regulowane fotele, ładowarki i inne rozwiązania ułatwiające podróżowanie. Dobra komunikacja to komunikacja przyjazna dla podróżnych - przekonuje wicemarszałek.