– Czasami, na nowych liniach, wpływy ze sprzedaży biletów są tak duże, że linia okazuje się dochodowa. To pokazuje jak bardzo były tam potrzebne – wskazał wiceminister infrastruktury Rafał Weber. Od dziś samorządy mogą składać wnioski o dopłaty z Funduszu Autobusowego na rok 2020. Tym razem do podziału jest 800 mln zł.
Na konferencji w ministerstwie infrastruktury, na którą przyszła garstka dziennikarzy, choć dotyczyła rozdziału 800 mln zł, pokrótce przedstawił efekty działania Funduszu rozwoju przewozów autobusowych o charakterze użyteczności publicznej w mijającym roku i ogłosił harmonogram naboru wniosków na przyszły rok. Fundusz, to jeden z elementów tegorocznego, przedwyborczego pakietu obietnic rządu. W teorii mają być z niego dofinansowane (maksymalnie 1 zł do wozokilometra) linie autobusowe, których do tej pory w rejonach objętych wykluczeniem transportowym nie było.
Weber pokrótce wyliczył, że w tym roku złożono 294 wnioski, dzięki którym zorganizowano 1,5 tys. linii autobusowych w 943 gminach. Dodał, że w gminach, w których uruchomiono linie mieszka 13,67 mln ludzi, ale bardziej konkretnych danych – jakie linie, o jakiej częstotliwości, ile osób może z nich korzystać – zabrakło.
– Wszystkie linie autobusowe, które powstały są nowymi liniami według definicji zawartej w ustawie o Funduszu rozwoju przewozów autobusowych – odpowiedział minister Weber na pytanie ile ze wspomnianych linii to autobusy, które wcześniej w ogóle nie jeździły, a ile to istniejące wcześniej linie, którym dodano przystanki lub je wydłużono. Według instrukcji ministerstwa takie linie też traktowane są jako „nowe” i podlegają dofinansowaniu. Formalnie dofinansowanie przysługuje na linię całkowicie nową, lub zlikwidowaną co najmniej 3 miesiące przed wejściem w życie ustawy.
Warto przypomnieć, że w tym roku do rozdziału było 300 mln zł (fundusz zaczął działać latem, w kolejnych latach do podziału ma być 800 mln zł rocznie). Z tej sumy rozdysponowano zaledwie… ok. 17 mln zł. Z jednej strony na samorządy składające wnioski nałożono szereg wymogów formalnych, w tym wkład własny, a na wymyślenie nowych linii dano im dwa tygodnie, bo walkę z wykluczeniem transportowym PiS potraktował jak element kampanii wyborczej. Z drugiej strony samorządy okazały się w większości nieprzygotowane budżetowo i kompetencyjnie do aplikowania po wnioski. Z trzeciej wreszcie polskie prawo w praktyce nie egzekwuje od samorządów obowiązku organizacji transportu, a 2/3 gmin w ogóle nie widzi sensu organizowania u siebie komunikacji publicznej.
W przyszłym roku ma być lepiej, jak wskazuje wiceminister Weber również dlatego, że samorządy mogą przygotować budżety pod kątem aplikowania o środki. Wójtowie i starostowie często właśnie konieczność wyłożenia wkładu własnego w środku roku budżetowego wskazywali jako powód braku zainteresowania funduszem.
– Nie chcę się bawić we wróżkę – odparł pytany, jakiego spodziewa się odzewu w otwartym dziś naborze. – Ale mamy przykłady, że niektóre linie, po ich uruchomieniu przynoszą takie wpływy z biletów, że są dochodowe. To pokazuje, jak były potrzebne w tych gminach. Siłą rzeczy taka dochodowa linia już nie potrzebuje dofinansowania. Z funduszu korzystają tylko te linie, które są deficytowe – tłumaczył.
fot. Ministerstwo Infrastruktury
W 2020 r., podobnie jak w obecnym, pulę środków rozdzielono uwzględniając przede wszystkim wielkość i zaludnienie województwa, ale jednocześnie część środków automatyczne zarezerwowano dla pięciu najbiedniejszych. W efekcie najwięcej pieniędzy do rozdziału mają województwa mazowieckie (68,2 mln zł) i lubelskie (66,4 mln zł). Na drugim końcu listy znalazły się województwa lubuskie (36,6 mln zł) i opolskie (31 mln zł).
Od dziś do 29 listopada samorządy mogą składać wnioski o dofinansowanie linii. Potem (2–13 grudnia) urzędy wojewódzkie będą rozstrzygały o dofinansowaniu, a w dniach 16–20 grudnia będą ogłaszały wyniki. Na ostatni tydzień roku (23–30 grudnia) przewidziano podpisywanie umów.