Ostatnio media obiegła informacja o przypadku pobicia w tramwaju profesora za to, że mówił po niemiecku. Spółka Tramwaje Warszawskie poinformowała o konsekwencjach względem motorniczego. – Wyrażamy ubolewanie nad zaistniałą sytuacją, w której poszkodowany został pasażer tramwaju oraz nieprofesjonalną reakcją motorniczego, który nie w pełni zastosował się do obowiązków nań nałożonych, a także nie wykazał należytego zrozumienia wobec poszkodowanego – napisały w oświadczeniu Tramwaje Warszawskie.
Do zdarzenia doszło w czwartek 8 września o godz. 17:55 w tramwaju linii 22 w kierunku Wiatracznej. Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Jerzy Kochanowski, został pobity, gdy rozmawiał po niemiecku ze swoim kolegą z Jeny. Jeden z pasażerów zażądał, żeby nie rozmawiali w tym języku. Profesor odparł, że musi mówić po niemiecku, bo jego towarzysz nie zna polskiego.
Profesor skarżył się też na reakcję motorniczego, który stwierdził jedynie, że jeśli pasażerowie mają się bić, to na zewnątrz. Nie wezwał też żadnych służb. Tramwaje Warszawskie potwierdzają, że do takiego zdarzenia doszło. Zapewniają jednak, że podjął próbę kontaktu. „Motorniczy, zgodnie z nałożonym obowiązkiem, okazał zainteresowanie zamieszaniem panującym w wagonie i podjął próbę odseparowania jego uczestników od reszty pasażerów. Dopiero, gdy zorientował się w sytuacji i faktycznym jej przebiegu, podjął decyzję o powiadomieniu Nadzoru Ruchu (przy użyciu urządzenia SNRT – System Nadzoru Ruchu Tramwajów)” – informuje spółka. To właśnie Nadzór Ruchu na podstawie przekazanych informacji podejmuje decyzje o kolejnych krokach czy wezwaniu służb.
Próba okazała się nieskuteczna z powodu awarii modułu fonii urządzenia, a dalszych już nie podejmował. „Działania podjęte przez motorniczego nie wyczerpały zatem zapisów instrukcji, do której każdy pracownik ruchu ma bezwzględny obowiązek się zastosować. Przepisy te mówią o konieczności użycia wszelkich dostępnych metod skontaktowania się z Centralą Ruchu – chociażby korzystając z działającego urządzenia w kolejnym tramwaju, które znajdują się w pobliżu” – podaje spółka.
Spółka zdecydowała o ukaraniu pracownika. „Na motorniczego zostanie nałożona kara porządkowa w formie nagany, która skutkuje utratą miesięcznej premii oraz brakiem prawa do uzyskania nagrody półrocznej oraz rocznej” – informują Tramwaje Warszawskie. Spółka poinformowała też o podjęciu dodatkowych działań. Zostały rozpoczęte prace nad wyposażeniem całego taboru w monitoring (ten tramwaj, starszego typu kamer nie posiadał). Ponadto zostanie dokonany przegląd urządzeń SNRT pod kątem sprawności modułu fonii.
Jednocześnie spółka podkreśla dynamiczny charakter całego zdarzenia. „Trwało zaledwie dwie minuty, czyli tyle ile przejazd z jednego przystanku na drugi, skłania nas do refleksji, że taki przejaw nieuzasadnionej agresji mógł zaistnieć wszędzie – nie tylko w środkach komunikacji publicznej” – z taką smutną refleksją dzieli się spółka, wyrażając zarazem ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji i nieprofesjonalnej reakcji motorniczego.
Niestety nie jest to jedyny ksenofobiczny akt, który miał miejsce w środkach komunikacji miejskiej – w weekend doszło też do zdarzenia
w metrze. Jeden z pasażerów zaczął agresywnie zachowywać się względem dwóch młodych Azjatek, którym kazał w niewybredny sposób opuścić kraj, stwierdzając „Polska dla Polaków”. Na szczęście pasażerowie zareagowali, stanęli w obronie pasażerek, a krewki podróżny został dwie stacje dalej wyprowadzony z pociągu przez Służbę Ochrony Metra.
Minister spraw wewnętrznych i administracji,
jak informuje TVN Warszawa, nie planuje żadnych dodatkowych i specjalnych działań w związku z tymi wydarzeniami. – To nie jest zjawisko powszechne. To jest margines – stwierdził Mariusz Błaszczak.
Zapisz się do newslettera:
