Od października pasażerowie z Rybnika, Wodzisławia i Żor zapłacą więcej za przejazdy autobusami MZK Jastrzębie. Związek kończy honorowanie ulg dla mieszkańców miast, które nie dopłacają do jego działalności. To lokalny spór o finanse, ale w tle widać szerszy problem – brak metropolitalnej integracji i rosnące koszty transportu w rozlewającej się aglomeracji.
Od 1 października 2025 r. mieszkańcy Rybnika, Wodzisławia Śląskiego i Żor stracą prawo do ulg w autobusach MZK Jastrzębie-Zdrój. Związek argumentuje, że samorządy tych miast nie partycypują w kosztach funkcjonowania komunikacji, choć ich mieszkańcy korzystają z usług przewoźnika. To odsłania głębszy problem całej aglomeracji rybnickiej: brak wspólnych struktur i jednolitego systemu transportowego.
Decyzja MZK i jej uzasadnienieMZK Jastrzębie-Zdrój poinformował, że od października nie będzie już honorował lokalnych ulg dla pasażerów spoza gmin członkowskich. Zmiany obejmą m.in. dzieci i młodzież do 18. roku życia, seniorów 65+ i 70+, rencistów oraz rodziców dzieci do lat czterech. Oznacza to, że pasażerowie z Rybnika, Wodzisławia Śląskiego i Żor zapłacą pełną cenę za bilet.
Powodem tej decyzji są kwestie finansowe. Jak podkreśla MZK, wpływy z biletów nie pokrywają nawet połowy kosztów funkcjonowania systemu. Reszta musi być uzupełniana dopłatami gmin. Tymczasem Rybnik, Wodzisław Śląski i Żory nie przekazują związkowi żadnych środków, mimo że jego linie obsługują także mieszkańców tych miast. MZK oszacował, że roczny udział tych samorządów w kosztach powinien wynosić ok. 2,5 mln zł w przypadku Rybnika, 4,3 mln zł dla Wodzisławia i ok. 0,5 mln zł dla Żor.
Związek podkreśla, że w efekcie mieszkańcy gmin członkowskich subsydiują przejazdy osób spoza systemu, co uznaje za niesprawiedliwe.
Rybnik: nie jesteśmy członkiem MZKRybnik odpowiada, że nie ma obowiązku ponoszenia takich kosztów. Miasto nigdy nie było członkiem MZK Jastrzębie, a więc – jak wskazuje – nie ma wobec niego żadnych formalnych zobowiązań. Rybnik organizuje własny system komunikacji przez Zarząd Transportu Zbiorowego i finansuje ulgi wewnątrz tego systemu.
W praktyce oznacza to, że w aglomeracji rybnickiej funkcjonują dwa osobne systemy transportowe, z odrębnymi taryfami i ulgami. Nie ma też porozumienia o wzajemnym honorowaniu biletów. Pasażer, który korzysta zarówno z autobusów MZK Jastrzębie, jak i z komunikacji organizowanej przez Rybnik, musi kupować dwa różne bilety.
Skutki dla pasażerówNajdotkliwiej zmiany odczują grupy, które dotychczas korzystały z ulgowych przejazdów. Dzieci i młodzież dojeżdżające do szkół, seniorzy czy renciści z Rybnika, Wodzisławia i Żor zapłacą od października wyższe stawki. W przypadku codziennych dojazdów do pracy czy szkoły może to oznaczać realny wzrost miesięcznych kosztów transportu.
Decyzja może też pogłębić bariery w integracji taryfowej. Już dziś brak wspólnego biletu w regionie oznacza, że mieszkańcy muszą wybierać między droższą komunikacją publiczną a samochodem. W efekcie część pasażerów może zrezygnować z komunikacji zbiorowej na stałe.
Problem systemowy: brak metropolii i skutki suburbanizacjiSpór wokół ulg ma wymiar znacznie szerszy niż lokalny konflikt finansowy między samorządami. To przede wszystkim przykład słabości organizacyjnej transportu publicznego na polskiej prowincji i w mniejszych aglomeracjach, gdzie brakuje stabilnych struktur koordynujących.
W Polsce jedyną działającą metropolią zintegrowaną prawnie jest sąsiednia Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia. Obszar rybnicki nie ma takiego organizmu, dlatego transport opiera się tu na luźnych związkach i porozumieniach międzygminnych. Taka formuła nie obejmuje wszystkich miast, a tym bardziej nie zapewnia jednolitej polityki taryfowej.
Na problem nakłada się również rozlewanie zabudowy (urban sprawl, o którym pisaliśmy niedawno w naszym portalu
TUTAJ). Aglomeracja rybnicka od lat doświadcza rozproszonego rozwoju osiedli i stref mieszkaniowych. To oznacza konieczność obsługi coraz dłuższych tras, często o niewielkim napełnieniu. Koszty rosną, efektywność spada, a transport publiczny przegrywa konkurencję z samochodem.
Nie bez znaczenia jest też podzielone finansowanie. Każdy organizator prowadzi własną politykę taryfową i sam decyduje o zakresie ulg. Jedne gminy dopłacają do systemu, inne nie. W efekcie mieszkańcy są traktowani nierówno w zależności od tego, po której stronie granicy administracyjnej mieszkają.
Jak to rozwiązano gdzie indziej?W innych częściach Polski podobne napięcia udało się rozwiązać poprzez integrację taryfową i wspólne finansowanie transportu. W Warszawie od lat funkcjonuje model porozumień z gminami podwarszawskimi: tam, gdzie samorząd dopłaca do systemu, mieszkańcy mogą korzystać z warszawskich biletów również na swoim terenie. Tam natomiast, gdzie gmina nie zdecydowała się na współpracę, pasażerowie muszą kupować oddzielne bilety, co w praktyce tworzy podobne bariery jak dziś w aglomeracji rybnickiej.
Na Pomorzu powstaje Metropolitalny Związek, który ma objąć cały obszar Trójmiasta i okolic jednym organizatorem i jedną taryfą, a na Górnym Śląsku i w Zagłębiu integracja nastąpiła już kilka lat temu wraz z powołaniem GZM. Zlikwidowano tam rozproszone związki komunikacyjne i wprowadzono wspólny bilet, co znacznie uprościło podróżowanie. Te przykłady pokazują, że bez trwałych struktur instytucjonalnych trudno utrzymać spójny system ulg i taryf, a lokalne konflikty finansowe – takie jak obecnie w rejonie Rybnika – są w dużej mierze konsekwencją braku metropolitalnej integracji.
Przyszłość sporu i dalszej współpracyNa razie nic nie wskazuje, aby spór między MZK Jastrzębie a Rybnikem szybko się zakończył. Związek jasno zapowiada, że bez dopłat nie będzie ulg. Rybnik z kolei podkreśla, że nie zamierza finansować systemu, którego członkiem nie jest. W efekcie mieszkańcy pogranicznych miast zostają w sytuacji, w której muszą płacić więcej lub kupować kilka różnych biletów.
To kolejny przykład, jak brak metropolitalnych struktur i wspólnych zasad finansowania transportu publicznego uderza w pasażerów. Bez politycznej zgody i porozumienia samorządów trudno będzie rozwiązać problem, który w praktyce dotyczy codziennych dojazdów tysięcy osób.