Pod koniec tygodnia Uber zmienia politykę wobec swoich kierowców. Teraz będą musieli prowadzić własną działalność gospodarczą, a w konsekwencji również posiadać licencję. Czy Uber znany z tego, że odżegnuje się od bycia firmą taksówkową, upodabnia się do takiej?
Uber to amerykański pomysł, który rozpowszechnił się na całym świecie. Dziś działa w 361 miastach i w 67 krajach. Aplikacja łączy pasażera, szukającego taksówki, z kierowcą, który chce takiego pasażera przewieźć i na tym zarobić. Wystarczy ściągnąć na smartfona aplikację, dzięki której pasażer może zaznaczyć gdzie jest, dokąd chce jechać, a system wskaże mu jaki samochód, z jakim kierowcą po niego podjedzie, a także ile będzie kosztować podróż. Płatności są ściągane z konta, więc w samochodzie wszystko odbywa się bezgotówkowo. Po podróży można ocenić kierowcę.
Uber z NIPem
W Polsce Uber działa już w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i w Trójmieście. Tylko, że nie jest – co jest podkreślane na każdym kroku – firmą taksówkarską i nie dostarcza usług przewozowych. Kierowcy nie są pracownikami Ubera. Na dobrą sprawę łączy ich z firmą podobna relacja jak pasażerów, tyle że o ile ci drudzy otrzymują usługę za pieniądze, to ci pierwsi otrzymują pieniądze za usługę. Uber chce być uznawany wyłącznie za pośrednika.
W efekcie, by jeździć dla Ubera wystarczy mieć ubezpieczony samochód (spełniający wymagania firmy) i tyle. Nie jest potrzebna licencja taksówkowa. Utrzymanie samochodu, koszty zatrudnienia pracowników, itp. nie obciążają firmy. Dzięki temu może oferować pasażerom niższe ceny. W Warszawie to dziś standardowo 7 zł za wejście do samochodu, 1,5 zł za kilometr i 0,35 zł za każdą minutę. To bardzo atrakcyjne stawki. Dlatego w wielu miastach na świecie tradycyjni taksówkarze protestują przeciwko Uberowi, zarzucając mu nieuczciwą konkurencję, a niektóre kraje czy miasta ograniczają, lub zabraniają mu działalności.
W Polsce żadnych ograniczeń póki co nie ma, ale firma zapowiedziała, że… ograniczy się sama. Od 19 lutego będzie wymagała od współpracujących z nią kierowców prowadzenia działalności gospodarczej, czyli NIPu i europejskiego numeru identyfikacji podatkowej (VAT UE). Dla wielu kierowców, którzy traktowali jazdę w Uberze jako sposób na dorobienie do pensji i de facto ukrywali przed fiskusem takie zarobki, to powód do zerwania z Uberem. W firmie na pytanie o to czy nie boją się odpływu kierowców, odpowiadają wymijająco.
– Każdy partner, który współpracuje z platformą Uber, ma obowiązek rozliczyć się z podatków – zaznacza Ilona Grzywińska, odpowiedzialna w polskim oddziale Ubera za kontakty z mediami. – W tej chwili poprosiliśmy jedynie współpracujących z nami kierowców o uzupełnienie danych. Powodem, dla którego teraz nam na tym zależy, jest automatyzacja procesu wystawiania faktur, a w kolejnym kroku uruchomienie usługi dla firm. Mamy szereg zapytań w tej kwestii. Takie usługi już oferujemy w innych krajach – tłumaczy.
Uber firmowy
Usługa dla firm ma być wprowadzona szybko, we wszystkich polskich miastach w jakich działa Uber. Firma myśli też o rozszerzeniu swojej oferty na Łódź.
Dla kierowców konieczność zarejestrowania działalności to jednak nie tylko kłopot z fiskusem, ale też z Inspekcją Ruchu Drogowego. Jeśli bowiem zaczną oficjalnie wozić ludzi, to będą potrzebować licencji. Jak informuje „Gazeta Prawna” nawet okazjonalny przewóz osób wymaga, zgodnie z prawem przewozowym, licencji. Jeśli jest to działalność wykonywana innym pojazdem niż taksówka, powinna to być licencja na wykonywanie krajowego transportu drogowego samochodem osobowym. Egzamin i licencja kosztują w sumie 1 – 1,5 tys. zł. W Uberze jednak interpretują to inaczej i zwracają uwagę, że to sytuacja nieuregulowana przepisami.
- Kierowcy korzystający z platformy to przedsiębiorcy, którzy często traktują platformę jako tymczasowe lub dodatkowe źródło dochodu - wskazuje Grzywińska. - Współdzielenie przejazdu czy też bycie prywatnym kierowcą to przestrzeń, która wymaga nowych regulacji, podobnych do tych, które funkcjonują w Anglii lub we Francji. W Londynie jest 75 tys. kierowców, którzy funkcjonują w ramach nowoczesnej regulacji "private hire vehicle" równolegle z branżą taksówkową. W tej liczbie mieści się ponad 25 tys. kierowców świadczących usługi poprzez platformę Uber - wyjaśnia.
Firma zaznacza, że według wykonanych przez siebie w Polsce badań ponad połowa kierowców, którzy współpracują z firmą traktuje to jako możliwość uzyskania dodatkowego dochodu. Co piąty jako główny powód współpracy z Uberem podaje elastyczność czasu pracy.
Uber zamiast samochodu
Planowane zmiany de facto jeszcze bardziej upodobnią Ubera do firm taksówkowych, choć sama firma nie w tradycyjnych przewoźnikach samochodowych widzi konkurencję. – Chcemy być alternatywą dla posiadania własnego samochodu. Jeśli nasz klient będzie miał nagłą potrzebę by gdzieś pojechać, np. w środku nocy do szpitala, to powinien mieć pewność, że nasz samochód w ciągu trzech minut po niego podjedzie – tłumaczy Grzywińska.
– Co ciekawe zauważyliśmy, że często działamy jako uzupełnienie transportu publicznego. W Warszawie nasi użytkownicy zamawiają samochód po to by dojechać nim np. do metra, albo gdy wysiadają z niego Uber stanowi ostatnią część ich podroży do domu – dodaje.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.