Ok. 5 tys. rowerów w różnym stanie, w tym całkiem nowe, porzucono po odbywającym się na przełomie sierpnia i września festiwalu Burning Man w Nevadzie. Serwisy społecznościowe obiegły zdjęcia morza rowerów niszczejących na pustyni. Jednoślady się jednak nie zmarnują. Część z nich trafi do osób poszkodowanych przez huragany Irma i Harvey.
Burning Man to organizowane od lat 80–tych ubiegłego wieku tygodniowe wydarzenie na pustyni Black Rock w północnej Nevadzie. To po części festiwal artystyczny, po części spęd tysięcy młodych i trochę starszych ludzi, który kończy się spaleniem wielometrowej drewnianej kukły. Po tegorocznym festiwalu na pustyni porzucono ok. 5 tys. rowerów, którymi uczestnicy poruszali się po pustyni.
Rowery dla HoustonPod postem organizatorów na facebooku ze zdjęciem porzuconych rowerów, zamieszczonym w połowie września, wybuchła burza. Komentujący zwracali uwagę, że bogatym uczestnikom festiwalu (uczestnicy to często pracownicy Doliny Krzemowej czy twórcy z Hollywood) przewraca się w głowie. Szybko jednak okazało się, że rowery się nie zmarnują.

Około setki z nich, za pośrednictwem Meg Kiihine, trafi na karaibskie wyspy Turks i Caicos, zniszczone przez wrześniowe huragany. Kiihine prowadziła tam kiedyś sklep rowerowy i wielu jej znajomych straciło jakąkolwiek możliwość poruszania się po wyspie. Po wyczyszczeniu rowerów okazało się, że wiele z nich to drogie i nowoczesne jednoślady trekkingowe, które trafią do osób, którym się przydadzą.
Mniej więcej pół tysiąca ma trafić do Houston za pośrednictwem Matthew Rockwella, jednego ze współorganizatorów festiwalu. On, podobnie jak Kiihine, odświeżył wiele wysokiej jakości rowerów, które zostały po uczestnikach festiwalu.
Jak bardzo są potrzebne w Teksasie pokazuje przykład opisanej przez BBC Yesenii Rodriguez, agentki nieruchomości z Houston, która po przejściu huraganu Harvey straciła dom i samochód. W całym mieście pod wodą znalazło się od 500 tys. do nawet miliona aut, a poruszanie się po nim bez czterech kółek jest arcytrudne (przed huraganem 94 proc. mieszkańców korzystało z tej formy transportu). Rodriguez sama przyznaje, że rower byłby dla niej sporym ułatwieniem, choćby po to by dostać się na przystanek autobusowy lub na stację kolejową, a póki co, go na nią nie stać. Ratuje się pożyczając auto od ciotki.
Zagospodarowane w 48 godzinWiele rowerów pozostanie w Black Rock. Odrestaurowane trafią albo do lokalnych społeczności, albo zostaną sprzedane podczas przyszłorocznej edycji festiwalu, co właściwie pokryje koszty sprzątania po festiwalowych rowerzystach. Co niezwykle istotne już w 48 godzin po informacji w mediach społecznościowych wszystkie rowery zostały posprzątane i w większości wykorzystane ponownie.
Masowe porzucanie rowerów od czasu do czasu staje się sporym kłopotem. Pisaliśmy już o podobnym problemie w Chinach, gdzie po festiwalach
uczestnicy potrafią porzucić nawet kilkanaście tysięcy jednośladów, z których korzystali w ramach bezstacyjnych systemów bike–sharingowych.
W Londynie podobny kłopot powstaje przy węzłach przesiadkowych. Jednak w USA problem dotyczył prywatnych rowerów, które dla niektórych nie miały już wartości, ale dla innych – wciąż ogromną.
fot. w tekście: festivalpackingguide/Instagram