Gdańsk jest największym polskim miastem bez systemu roweru publicznego, choć udział rowerów w ruchu jest tam jednym z największych w Polsce. To się zmieni za dwa lata. W całym Trójmieście powstaje właśnie system na 3,5 tys. rowerów. W dodatku będzie to system IV generacji, czyli… nie będzie stacji dokujących. Rower będzie można zostawić gdziekolwiek.
– To będzie pierwszy system na taką skalę – mówi gdański pełnomocnik rowerowy Remigiusz Kitliński. Nie tyle chodzi o liczbę rowerów, choć będzie to najpewniej drugi co do wielkości system w Polsce (warszawskie Veturilo, które dziś liczy sobie 3 tys. rowerów, od przyszłego roku ma się rozrosnąć do 4,5 tys.), ale przede wszystkim o zasięg. Rower publiczny w Trójmieście, na razie pod nazwą "Systemu Roweru Metropolitalnego", ma objąć Gdańsk, Gdynię, Sopot, Wejherowo, Redę, Rumię i Tczew i okoliczne gminy. Wszystkie, które realizują projekt węzłowy w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych.
Jak mówi Kitliński najbardziej prawdopodobny termin uruchomienia systemu to wiosna 2018 r. Rowerów ma być 3,5 tys. W Gdańsku przeprowadzono bardzo dokładną analizę potencjału każdego z miast, zarówno jeśli chodzi o liczbę potencjalnych użytkowników, jak i ewentualne kierunki podróży na rowerach. Te badania będą stanowiły podstawę podziału rowerów na konkretne miasta. Podziału w pewnym sensie teoretycznego, bo… nie będzie stacji dokujących.
Rower pozostawiony gdziekolwiekW Trójmieście ma bowiem powstać tzw. system IV generacji. Żadnego takiego dziś w Polsce nie ma. Rowery będą wyposażone w mikrokomputery z GPS–em, dzięki którym będzie je można zlokalizować, a także wypożyczyć, za pośrednictwem smartfonowej aplikacji. W każdym mieście w Polsce rower wypożycza się najczęściej z terminala przy stacji dokującej i w innej stacji należy go zostawić. W Trójmieście rower będzie do wypożyczenia za pośrednictwem smartfona, a będzie go można zostawić gdziekolwiek.
– Będą dedykowane miejsca na te rowery i „miękko” będziemy zachęcać by zostawiać je właśnie na takich parkingach. To nie będą typowe stacje dokujące, tylko zwyczajne miejsca ze stojakami – tłumaczy Kitliński. – Ale co do zasady, będzie go można zostawić gdziekolwiek. Rower będzie miał elektrozamek i dopiero wypożyczenie przez aplikację spowoduje jego wypożyczenie – tłumaczy.
Dodaje, że podobne systemy funkcjonują głównie w Ameryce Północnej, ale taki wzór chce właśnie wprowadzić Kraków, więc Trójmiasto niekoniecznie będzie przecierać szlak. W innych miastach w Polsce urzędnicy rozważają takie rozwiązania, ale póki co się na nie zdecydowali, bo ich głównymi minusami są zwiększone koszty systemu (przerzucenie elektroniki z terminali na rowery sprawia, ze są dużo droższe) i problem związany z wandalizmem (im bardziej skomplikowany rower, tym bardziej podatny na zniszczenia).
Koszty na razie nieznaneNa razie nie wiadomo ile będzie trójmiejskie miasta kosztowało wprowadzenie i utrzymanie roweru publicznego w takim kształcie. W Gdańsku przyznają, że jeszcze nie rozmawiali z firmami, które mogłyby go stworzyć i nim zarządzać. Wiadomo za to, że dla użytkowników nie będzie rewolucji, bo opłaty będą podobne do tych z innych miast. Pierwsze kilkanaście, do dwudziestu minut, będzie darmowe.
To o tyle istotne, że jedyny do tej pory romans Trójmiasta z rowerem publicznym, czyli niewielki system w Sopocie (póki co jeszcze nie wiadomo, czy zostanie zlikwidowany, czy włączony do nowego systemu), nie udał się właśnie z powodu opłat. Według pierwotnego pomysłu miał się sam finansować, bez dopłat z budżetu miasta. Z tego powodu opłaty były tak wysokie, że nie zachęcały do korzystania z niego.
Studium koncepcyjne Systemu Roweru Metropolitalnego
znajdziecie tutaj.