Tydzień temu w Seattle zamknięto jeden z najbardziej charakterystycznych elementów miejskiej panoramy – Alaskan Way Viaduct. To trzykilometrowa, wyniesiona autostrada między centrum miasta a portem, zbudowana w 1953 r. Samochody pojadą tunelem poprowadzonym pod centrum miasta. Na miejscu wiaduktu powstaną bulwary.
Przez ostatnie dni przed zamknięciem wiaduktu, który jest częścią stanowej autostrady nr 99 znanej jako Pacific Highway, mieszkańcy Seattle przejeżdżali się tą trasą wrzucając na YouTube’a ostatnie filmiki z panoramą miasta i zachodzącym słońcem. Wiadukt to malowniczy produkt czasów, gdy w USA sądzono, że najlepiej zarządzane miasto to takie, w które da się wtłoczyć nieskończoną liczbę aut. Ten pogląd za oceanem wciąż ma się dobrze, ale akurat trasa w Seattle nie nadawała się do uratowania, bo już kilka dekad temu zaczęła się sypać.
Poważnie o zastąpieniu jej innym rozwiązaniem transportowym zaczęto myśleć w 2001 r., gdy Seattle nawiedziło mocne trzęsienie ziemi, które naruszyło konstrukcję, już wtedy wiekowego, wiaduktu. Trzy lata później władze stanowe przedstawiły projekt budowy szerokiego tunelu pod miastem, który momentalnie stał się przedmiotem politycznych awantur związanych z ogromnymi kosztami i długim czasem budowy.
W 2011 r. południowy fragment wiaduktu, najbardziej zniszczony, zburzono, a miasto zaczęło wiercić tunel, ale po kilku miesiącach maszyna do jego drążenia się zepsuła. Naprawiono ją po dwóch latach, a znów zaczęła pracować dopiero pod koniec 2015 r. Tunel był gotowy w 2017 r., ale przygotowanie go do ruchu jeszcze musiało potrwać.
Autostradapokalipsa
Ostatecznie Alaskan Way Viaduct zamknięto 11 stycznia. Od poniedziałku głównym tematem w Seattle była spodziewana katastrofa transportowa („Viadoom” – co można luźno przetłumaczyć jako „autostradapokalipsa”). Trasą codziennie przejeżdżało 90 tysięcy aut, a do tego 30 tys. pasażerów autobusów. Tunel wciąż jest zamknięty. Pojazdy mają z niego skorzystać dopiero z początkiem lutego. W międzyczasie w lokalnych telewizjach prezentowane są codzienne relacje z korków, a w gazetach, jeszcze przed zamknięciem wiaduktu publikowano poradniki „jak przetrwać bez wiaduktu i tunelu”.
Seattle, w porównaniu do innych amerykańskich miast, ma stosunkowo nieźle rozwinięty transport publiczny. Samochody stanowią ok. 30 proc. ruchu i miasto chce w ciągu dekady zmniejszyć ten udział do 25 proc. Dziś 25 proc. mieszkańców miasta mieszka w pobliżu jakiegokolwiek przystanku, na który autobusy podjeżdżają minimum co 12 minut. W 2025 r. ten odsetek ma sięgnąć 72 proc. Od początku XXI w. liczba pasażerów autobusów przyrasta dwa razy szybciej, niż liczba mieszkańców. Od tego miesiąca liczba rowerów bikesharingowych oferowanych na ulicach miasta przez Lime’a, Lyft’a i Jumpa ma sięgnąć 8 tys.
Najważniejszą inwestycją transportową jest jednak rozbudowa sieci tramwajowej do północnych dzielnic miasta. Nowymi tramwajami będzie się można przejechać w 2021 r. Dopiero wtedy, według mieszkańców Seattle, miasto poradzi sobie z kłopotami związanymi ze zburzeniem wiaduktu. Najbliższe dwa lata określane są więc potocznie jako „Seattle Squeeze” czyli „ścisk w Seattle”.
źródło: James Corner Field Operations
Będą bulwary
Zburzenie wiaduktu ma uwolnić 26 kwartałów miejskiej przestrzeni, na której powstanie ok. 20 akrów bulwarów z zielenią, miejscami spacerowymi i stanowiskami dla wędkarzy, bo nabrzeże w Seattle jest miejscem migracji łososi. Projekt przygotowało studio James Corner Field Operations. To samo, które zaprojektowało m.in.
deptak The High Line w Nowym Jorku.
Zmiana do jakiej dojdzie w mieście na zachodnim wybrzeżu USA może być jedną z najbardziej efektownych przemian w przestrzeni miejskiej od czasu
stworzenia na nowo rzeki płynącej przez centrum Seulu. Okaże się to jednak dopiero za kilka lat.