W ostatnim czasie w internecie zawrzało. Przyczyną były informacje, które dotarły z Sopotu, w sprawie zamontowania pierwszych w Polsce progów zwalniających dla rowerów. Na pierwszy rzut oka wydaje się być to dziwna i nieprzemyślana decyzja. Miasto przekonuje jednak, że działanie miało swoje konkretne uzasadnienie.
Dwa progi zwalniające zostały umieszczone na drodze rowerowej biegnącej wzdłuż morza. Ich dokładne umiejscowienie to wejście na sopocką plażę, oznaczone numerem 40. Nadmorska ścieżka rowerowa cieszy się dużą popularnością użytkowników, co szczególnie w sezonie obfituje w wiele niebezpiecznych i groźnie wyglądających sytuacji. Punktem, który do tej pory był szczególnie niebezpieczny, jest właśnie okolica wejścia numer 40, o czym donosi portal
trojmiasto.pl. W tym miejscu rowerzyści, a także użytkownicy deskorolek i hulajnóg mają obowiązek zatrzymania się i przepuszczenia pieszych. Zobowiązuje ich do tego znak stop, umieszczony z obu stron ścieżki. Znak został tam umieszczony w wyniku wcześniejszych skarg mieszkańców, a także rodziców dzieci, które uczą się w Sopockim Klubie Żeglarskim, mającym siedzibę tuż przy ścieżce, a z którego wyjście prowadzi bezpośrednio pod koła rowerzystów. Wielokrotnie dochodziło w tym miejscu do niebezpiecznych sytuacji i zdarzeń. Jednocześnie w tym miejscu, na ścieżce obowiązuje ograniczenie prędkości do 10 km/h, co zdaniem mieszkańców do tej pory po prostu nie działało.
– Miejsce, w którym sopocki Zarząd Dróg i Zieleni zamontował progi, jest od lat miejscem konfliktu pieszych i rowerzystów. Z jednej strony mamy nadmorską drogę rowerową o dużym natężeniu ruchu rekreacyjnego, z drugiej wyjście z popularnego klubu żeglarskiego, którego podopieczni, by dojść do morza, muszą przetoczyć/przenieść swoje sprzęty właśnie przez ten bardzo zatłoczony ciąg rekreacyjny. W sezonie letnim tą trasą poruszają się nie tylko rowery, ale też hulajnogi elektryczne i cała masa sprzętów rekreacyjnych z okolicznych wypożyczalni. Sytuacji nie ułatwia ogrodzenie klubu, które dość skutecznie zasłania młodszych klubowiczów – mówi Krzysztof Jałoszyński, sopocki oficer rowerowy.
Ponadto Jałoszyński zwraca uwagę na fakt, że po ostatniej nowelizacji przepisów to piesi zyskali pierwszeństwo na przejściach. – Progi zwalniające nie są i nie powinny być stosowane powszechnie na drogach rowerowych. W tym miejscu mamy już jednak ograniczenie prędkości, esowanie toru jazdy, znak STOP, a mimo to piesi mieli wyraźny problem z korzystaniem ze swojego prawa i bezpiecznym przedostaniem się na plażę. ZDIZ musiał posunąć się do działań bardziej radykalnych, nad czym jako rowerzysta ubolewam. Wiele osób odwiedzających Sopot zapomina jednak, że przepisy ruchu drogowego obowiązują nas nie tylko za kierownicą samochodu – dodaje oficer.
Z pewnością na doświadczenia Sopotu będą patrzeć teraz włodarze innych miast. Jeśli progi okażą się skuteczne, istnieje realna szansa na ukrócenie brawurowej jazdy niektórych rowerzystów w całej Polsce i choć progi nie rozwiążą problemu, to mogą się okazać środkiem na drodze do bardziej przyjaznej infrastruktury zarówno dla pieszych, jak i rowerzystów.