Warszawski ratusz otrzymał list od paryskiego Przedsiębiorstwa Transportu Publicznego (RATP), czyli odpowiednika tutejszego ZTM, w którym określają stolicę jako „dynamiczną, coraz bardziej docenianą w Europie w związku z polityką prowadzoną na rzecz transformacji taboru na bardziej przyjazny ekologicznie”. Paryżanie w czerwcu przyjadą nad Wisłę, zobaczyć jak to działa.
Listem
pochwalił się na Facebooku wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski. – Pani prezydent Gronkiewicz–Waltz podpisała w grudniu 2014 r. deklarację, dotyczącą testowania i wprowadzania na ulice niskoemisyjnych autobusów – tłumaczy. – Byliśmy jednym z kilku zaledwie miast europejskich, oprócz nas też m.in. Londyn i Oslo, które otwarcie zadeklarowały przestawienie się na niską emisję.
– Unijna biała księga skłaniająca miasta do przejścia na transport niskoemisyjny do 2050 r. to jedno. My sami przyjęliśmy plan, w którym zakładamy, że do 2020 r. nie będzie już w naszej komunikacji pojazdów, które nie spełniają przynajmniej normy Euro 5, a przecież dwa lata temu jeździły tu ikarusy i jelcze, które nie spełniały żadnej normy. Od zeszłego roku wreszcie korzystamy w 45 autobusów niskoemisyjnych, mam na myśli 10 elektryków i 35 autobusów na LNG, które są dla nas podwójnym zabezpieczeniem, bo są dostosowane do zasilania biogazem. Podobne rozwiązanie podglądałem niedawno w Oslo, tylko że Norwegowie mają łatwiej bo mają relatywnie tanie zasilanie – wyjaśnia Olszewski.
fot. Michał Andrzej Olszewski/FB Wiceprezydent Warszawy zaznacza, że polska stolica działa też w organizacji C 40, skupiającej światowe metropolie (jest tam jedynym miastem z tej części Europy), stworzonej przez byłego burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga. Lobbuje tam na rzecz rozwiązań niskoemisyjnych w transporcie.
– To wbrew pozorom jest szalenie istotne, bo jednym z kłopotów jaki mamy jest oferta firm. Rynek jest zdominowany przez pojazdy z napędem konwencjonalnym i producenci, mówiąc wprost, próbują wciskać przede wszystkim właśnie taki napęd. Dlaczego w przetargu na autobusy elektryczne dostaliśmy tylko dwie oferty? – pyta Olszewski. – Mamy kłopot z wymaganiami, bo to co chcemy kupić nie jest zbyt atrakcyjne dla producentów. Np. gdybyśmy chcieli kupić autobusy z bardzo restrykcyjnymi wymaganiami jeśli chodzi o nacisk na oś, to nikt nam ich nie wyprodukuje. Dlatego autobusy elektryczne, które teraz jeżdżą po Warszawie, są na granicy, jeśli chodzi o ten parametr, tego co może wjechać na Krakowskie Przedmieście.
– Paryż początkowo nie podpisał tej deklaracji o niskiej emisji. Ale teraz też chce to testować i przyjeżdża do nas, żeby się przyjrzeć jak to działa. Tak naprawdę jest niewiele miast w Europie, które testują takie rozwiązania. Nie jesteśmy jedynymi, których Francuzi odwiedzają, ale to jednak miłe, że ktoś dostrzega i docenia to, co robimy i to nie z powodu jakiegoś rozbudowanego PR–u, tylko dlatego, że to jest dobre. Nie jesteśmy miastem za które mieszkańcy powinni się wstydzić.