Aby przyspieszyć upowszechnienie się pojazdów elektrycznych, państwo powinno stymulować tworzenie się rynku zbytu. Umożliwi to rozwinięcie produkcji na większą skalę, dzięki czemu spadną ceny – mówi zastępca dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju Izabela Żmudka. Jak dodaje, w przyszłości większe zmiany, niż sama elektromobilność, może przynieść rozwój technologii jazdy autonomicznej.
Napęd elektryczny, autonomiczność i współdzielenie pojazdów to trzy trendy uważane za przyszłość transportu w miastach. W jakiej zależności powinny pozostawać te trzy czynniki, jeśli transport w polskich miastach ma przeobrazić się w oczekiwanym kierunku?Nie chcemy narzucać jakiejś zależności, lecz kłaść nacisk na to, by te trendy rozwijały się równomiernie. Końcowym efektem powinno być czyste powietrze, większa elastyczność w korzystaniu z transportu i wygoda dla użytkowników.
W jaki sposób określane są parametry pojazdów, które mają być opracowane w ramach programów realizowanych przez NCBR?Zarówno w przypadku samochodów, jak i autobusów agendy badawcze powinny uwzględniać przede wszystkim potrzeby potencjalnych klientów. W przypadku transportu publicznego zaprosiliśmy 26 miast oraz aglomerację górnośląsko-zagłębiowską, by określiły swoje potrzeby, wynikające z lokalnych uwarunkowań. To na te konkretne potrzeby odpowiedzą oferenci. Wymagamy zachowania dwóch kierunków innowacyjności: bezemisyjnego napędu oraz autonomiczności na poziomie 3. Oznacza to możliwość samodzielnego (choć pod nadzorem kierowcy) poruszania się autobusu przynajmniej po terenie zajezdni.
Na jakim etapie znajduje się projekt e-Van, czyli lekki samochód dostawczy przeznaczony dla grup energetycznych?Tworzymy agendę badawczą. Także i w tym przypadku samochód powinien być dostosowany do tras, jakie samochody te miałyby pokonywać oraz do innych wymagań określonych przez przyszłych użytkowników.
Czy w przygotowaniu są jeszcze inne projekty?Do tak szerokiego tematu, jak elektromobilność, powinniśmy podchodzić horyzontalnie. Jednym z wątków jest magazynowanie wodoru. Możliwe jest stworzenie odpowiednich zasobników bez definiowania, w jakim rodzaju transportu – publicznym czy prywatnym – zostaną zastosowane. Pozwoli to polskim firmom uzyskać pewną przewagę konkurencyjną.
Rozwój elektromobilności jest uważany za szansę dla nowych graczy, którzy chcieliby wejść na rynek motoryzacyjny. W jaki sposób polskie podmioty mogą ją wykorzystać?Ewolucja transportu w stronę elektromobilności jest dużą szansą dla polskich przedsiębiorców. Wyraźne są tu zwłaszcza dwie drogi: rozwój pojazdów i przygotowanie niezbędnej infrastruktury. W każdym z tych obszarów mamy potencjał, który możemy wykorzystać. Z jednej strony przekładem może być Triggo – elektryczny pojazd miejski, łączący cechy motocykla i samochodu, który doskonale nadaje się do poruszania po mieście. Z drugiej: inicjatywy dotyczące tworzenia infrastruktury podejmowane obecnie przez koncerny energetyczne i paliwowe, takie jak Orlen, Lotos czy Tauron, pokazują, że czołowi gracze widzą elektromobilność jako rynek o olbrzymim potencjale wzrostu.
Jaką rolę powinny tu odegrać inne niż NCBR instytucje państwowe?Najważniejsze zadanie stoi przed organami legislacyjnymi. Powinno się stworzyć odpowiednie uwarunkowania prawne.
Jak mówiła wcześniej podczas kongresu minister Emilewicz, dużo się w tym zakresie dzieje. Urząd Dozoru Technicznego powinien natomiast zyskać kompetencje do zapewniania bezpieczeństwa – nadzorowania czy to stacji ładowania, czy innych procesów związanego z elektromobilnością.
Jaki zakres działań będzie dostępny dla prywatnego biznesu, a jaki zostanie zarezerwowany dla organów państwa?W tym momencie istotną rolą państwa jest tworzenie tzw. „rynku beta”, na którym innowacyjne projekty przedsiębiorców mogłyby być weryfikowane, a potem ostatecznie sprzedawane. Stosujemy ten model w transporcie bezemisyjnym: w drodze partnerstwa innowacyjnego tworzymy autobus, jakiego nie ma jeszcze na rynku. Firmie, która zostanie wybrana w tym postępowaniu, gwarantujemy możliwość wyprodukowania około tysiąca autobusów – a taka produkcja dzięki efektowi skali jest już opłacalna.
Co z bodźcami ekonomicznymi? Pojazdy elektryczne pozostają znacznie droższe od swoich odpowiedników o napędzie konwencjonalnym.Problem jest złożony. Każda nowa technologia na początku jest droga. Jeśli osiągniemy odpowiedni wolumen sprzedaży, napęd elektryczny będzie jednak taniał. Tworzenie pewnych zachęt i ulg przy zakupie samochodów elektrycznych jest dobrym pomysłem. Myślę, że prace rządu będą szły także w tym kierunku.
Powinniśmy podchodzić do elektromobilności z dużą otwartością, mając na uwadze także ekologię. Jeśli tylko możemy sobie na to pozwolić, należy preferować napęd elektryczny nawet mimo wysokiej ceny. Sądzę, że będzie się on rozwijał raczej ewolucyjnie, niż rewolucyjnie. Znacznie większym przełomem może okazać się upowszechnienie pojazdów autonomicznych. Rynek mobilności może w jego efekcie zupełnie zmienić swoją postać.