Przez ostatnie tygodnie na pewno zastanawialiście się, czy gdy nad miastem unosi się smog, warto wsiadać na rower. „Guardian” sporządził zestawienie miast, w których powietrze jest tak fatalne, że dłuższa aktywność fizyczna na powietrzu jest bardziej szkodliwa, niż ewentualne zyski dla zdrowia, które z niej wynikają. Polskich miast w nim nie ma, bo smog nad Warszawą, czy Krakowem mimo wszystko nie równa się z najbrudniejszymi miastami w Chinach czy w Iranie. Ale też bywa niebezpieczny.
W połowie zeszłego roku grupa naukowców pod kierunkiem dr Marko Tainio z Cambridge i dr Audrey de Nazelle z Imperial College London dane związane z korzyściami zdrowotnymi płynącymi z aktywnego poruszania się po mieście (zgodnie z opracowanym przez naukowców modelem) porównała z poziomem stężenia pyłu PM 2,5 (jedna z dwóch głównych skal pomiaru smogu) w miastach na całym świecie. Chcieli sprawdzić, czy jeżdżenie na rowerze w smogu jest szkodliwe dla zdrowia, czy mimo wszystko korzyści przeważają nad zagrożeniem dla naszych płuc. W rezultacie stwierdzili, że w 99 proc. miast dwugodzinne pedałowanie jest mimo wszystko korzystniejsze niż siedzenie na kanapie.
Oznacza to, że generalnie smog nie jest wymówką, by nie dojeżdżać rowerem do pracy.
Gdzie rower szkodzi„Guardian”
zajął się jednak tym jednym procentem, w którym nie jest to oczywiste. W blisko stu miastach na świecie powietrze jest w tak złym stanie, że noszenie masek rzeczywiście jest uzasadnione. Wspomniani na wstępie naukowcy, dla każdego z miast wyznaczyli „punkt przełomowy”, czyli czas jazdy na rowerze po którym zagrożenie dla zdrowia spowodowane przez pył PM 2,5 przeważa korzyści wynikające z aktywnego ruchu. W irańskim Zabolu, a także w indyjskim Gwaliorze i Allahabadzie dzieje się tak już po pół godzinie.
W zestawieniu dominują miasta w Indiach, Chinach i Pakistanie, jest też kilka metropolii arabskich i afrykańskich. Jedynym miastem europejskim w zestawieniu jest macedońskie Tetowo, gdzie jazda dłuższa niż dwie godziny jest szkodliwa dla zdrowia.
Liczba minut, jakie można spędzić na rowerze zanim szkody dla zdrowia przeważą korzyści, Źródło: Guardian. Czy oznacza to, że Polski problem nie dotyczy? I tak, i nie. Wspomniane zestawienie jest uzależnione od poziomu stężenia PM 2,5 w powietrzu. Naukowcy wzięli pod uwagę stężenie średnioroczne opierając się
na bardzo dokładnych danych WHO. W 150–tysięcznym Zabolu we wschodnim Iranie to 217 mikrogramów/m3 (bezpieczny poziom PM 2,5 wg WHO to 10 mikrogramów/m3 średniorocznie i 25 mikrogramów/m3 średniodobowo), w ponad milionowym Allahabadzie to 170 mikrogramów/m3, a w Tetowie – 81 mikrogramów/m3.
W Krakowie to 37 mikrogramów/m3, a w Warszawie – 26 mikrogramów/m3. To przekroczenie norm, choć zdecydowanie mniejsze niż najbardziej zanieczyszczonych miastach świata i nie tak duże by aktywność na świeżym powietrzu była niebezpieczna. Z drugiej strony to cały czas gorzej niż w Paryżu (18 mikrogramów/m3), Londynie (15 mikrogramów/m3) czy Nowym Jorku (mikrogramów/m3).
Czasem nawet w Warszawie jest problemPoza tym warto pamiętać – na co zwracają uwagę sami badacze i dziennikarze „Guardiana” – że do tego zestawienia wzięto pod uwagę tylko jeden ze składników smogu (pominięto pył PM 10, który zwykle w Europie bierze się pod uwagę przy mierzeniu poziomu smogu, czy tlenki azotu), a także dla potrzeb obliczeń posłużono się stężeniem średniorocznym. Tymczasem w konkretne dni, a nawet o konkretnej porze dnia, poziom stężenia smogu może być znacznie wyższy niż średni w ciągu roku.
Np. w Warszawie poziom stężenia pyłu PM 2,5 zwykle utrzymuje się tej zimy między 20 a 40 mikrogramów/m3, ale przez trzy pierwsze dni lutego przekroczył 70 mikrogramów/m3 a 8 i 9 stycznia przekraczał 100 mikrogramów/m3. Według badaczy przy takim stężeniu nie warto jeździć dłużej niż 1,5 godziny.