Główny Inspektorat Transportu Drogowego skontrolował w środę w Warszawie kilkanaście autobusów miejskich i drugie tyle podmiejskich. W piątek minister infrastruktury Andrzej Adamczyk i szef GITD Alvin Gajadhur grzmieli na briefingu prasowym, że jeżdżenie autobusami w okolicach stolicy może nie być bezpieczne. Największy przewoźnik – MZA Warszawa – broni się, że zatrzymano tylko trzy dowody rejestracyjne, które już zresztą zwrócono.
– Kiedy wczoraj zostałem poinformowany o wynikach tych kontroli, uznałem je za zatrważające. Powinny dać do myślenia tym, którzy są odpowiedzialni za stan techniczny autobusów w Warszawie – mówił Adamczyk. – Jeśli na 14 badanych pojazdów w ruchu miejskim, aż w dziewięciu przypadkach zostaje zatrzymany dowód rejestracyjny i autobusy są wycofane, a w 14 badanych autobusach podmiejskich dowód rejestracyjny zatrzymano w 12 przypadkach, to nie można nad tym przejść do porządku dziennego. To powinno co najmniej wzbudzić refleksję zarówno urzędników w mieście, jak i właścicieli firm przewozowych – dodawał.
Autobusy jeżdżące pod znakiem ZTM Warszawa badano na pętli Górczewska, z kolei te podmiejskie – przy Dworcu Zachodnim. Ministrowie nie podali do jakich przewoźników nalezą pojazdy o zakwestionowanym stanie technicznym, jedynie stwierdzili, że autobusy miejskie to zarówno należące do MZA jak i firm obsługujących linie miejskie w Warszawie.
– To były dosyć poważne usterki. Zużyte bieżniki, wycieki płynów eksploatacyjnych, niesprawne układy hamulcowe, usterki w zawieszeniu – mówił Gajadhur. – Prowadzimy takie kontrole w całym kraju. O ile zwykle dowód rejestracyjny zatrzymujemy w co czternastym przypadku, to w przypadku autobusów podmiejskich zdarza się to znacznie częściej. W ostatnim miesiącu przeprowadziliśmy takie kontrole w Łodzi, Piotrkowie Trybunalskim i Bydgoszczy. Zatrzymywaliśmy między 45 a 65 proc. dowodów rejestracyjnych – dodawał.
Zarówno Adamczyk, jak i Gajadhur przyznali, że próba była dość mała (codziennie po Warszawie jeździ ok. 1,5 tys. miejskich autobusów), co jednak nie przeszkodziło im wyrazić dużego zaniepokojenia bezpieczeństwem warszawiaków.
MZA: Zatrzymano nam trzy autobusy, już mamy je z powrotem– Były wątpliwości i sprawy sporne w przypadku trzech autobusów. W jednym inspektorzy stwierdzili, że kratownica jest uszkodzona, bo farba odeszła. W dwóch pozostałych uwagi dotyczyły zabłocenia skrzyni biegów na rogach, choć żadnego wycieku nie było – tłumaczył nam szef Miejskich Zakładów Autobusowych Jan Kuźmiński. – To nie są sprawy, które całkowicie uniemożliwiają eksploatację autobusów. Zresztą kontrola była w środę, a dzisiaj wszystkie dowody rejestracyjne mamy już odebrane – dodawał.
MZA Warszawa to miejska spółka, która odpowiada za obsługę ok. 70 proc. linii autobusowych w stolicy. Przewóz na pozostałych liniach Zarząd Transportu Miejskiego zleca prywatnym przewoźnikom.
Utrata dowodu za uchwyt flagi?– Inspektorzy chcieli zabrać też dowód czwartego autobusu na podstawie tego, że uchwyt do flagi był zamontowany po środku zderzaka, a powinien być u góry. Jak stwierdzili, zagraża to bezpieczeństwu pieszych w razie kolizji. Szczęśliwie na pętli było nasze pogotowie techniczne, więc po prostu zdemontowali uchwyt i obyło się bez zatrzymania – opisywał wypadki ze środy Kuźmiński. – Dzisiaj kontrole odbywają się na Wilanowskiej i Szczęśliwicach. Nie chwilę obecną nie mamy informacji, żeby coś się działo – dodawał.
– Nie obawiamy się ani ITD, ani policji. Nie uważamy, żeby w przypadku pojazdów MZA był problem z bezpieczną eksploatacją. Bardzo restrykcyjnie podchodzimy do tych kwestii. Nasze autobusy co pół roku przechodzą badania rejestracyjne. Nie mamy starych autobusów, teraz średnia wieku pojazdów wynosi 6,5 roku [przyjmuje się, że standardowy czas eksploatacji autobusu to 10 lat – red.]. Na 10 tys. km mamy średnio nieco ponad jedną awarię. Dawniej było to 5-6 awarii. Stan kratownic też jest bardzo dobry. Nie musimy już wykonywać remontów, bo elementy konstrukcyjne są tak wykonane, żeby pojazd mógł przejeździć do końca eksploatacji – tłumaczył Kuźmiński.
Problem z prywatnymi?
Prezes MZA podkreślił, że wypowiada się tylko w imieniu swojej spółki. – Jak są problemy z autobusami MZA, to mówi się o autobusach MZA. Jak są problemy z autobusami innych przewoźników, to mówi się o autobusach komunikacji miejskiej, co też w nas uderza, bo w końcu jesteśmy największym przewoźnikiem w Warszawie – wskazał Kuźmiński.
Rzeczywiście często zdarzają się zastrzeżenia co do pojazdów prywatnych przewoźników. Służby nadzoru ruchu ZTM, choć nie mają uprawnień związanych z zatrzymywaniem dowodów rejestracyjnych, w przypadku rażących zastrzeżeń wysyłają pojazdy do zajezdni, Zresztą, na bazie tych doświadczeń, w nowych przetargach organizator jako jeden z pierwszych w kraju
stawia niezwykle wysokie wymagania względem przewoźników, związane m.in. z dopuszczaniem pojazdów do eksploatacji i zapewnieniem odpowiedniego zaplecza.