Diabeł, jak wiadomo, tkwi w szczegółach. W przypadku nowych technologii w sprzedaży biletów także. Od lat korzystamy z szeregu nowych możliwości kupowania biletów, a w przyszłości będzie ich jeszcze więcej, niektóre staną się bardziej popularne i zastąpią inne. Na razie wszyscy je testujemy. Z lepszym, a czasem gorszym skutkiem. Oto sceny z życia wzięte…
Przypadek pierwszy – próba zakupu biletu w pociągu PKP Intercity, płatność kartą. System pobiera pieniądze (blokuje je na koncie), ale po chwili, gdy przychodzi do drukowania biletu, terminal traci zasięg i transakcja zostaje przerwana – ale pieniądze pozostają już zablokowane na koncie. Pasażer nie ma na koncie wystarczającej ilości środków do zakupu drugiego biletu – dostaje więc wezwanie do zapłaty, czyli potocznie: mandat. Oczywiście z wypisaną przez konduktora adnotacją, co się wydarzyło, dzięki czemu może w ciągu 48 godzin uregulować należność za bilet w kasie (bez mandatu), a pieniądze z konta zostają odblokowane – ale odkręcanie sprawy było czasochłonne. I niesmak pozostał…
Przypadek drugi – próba zakupu biletu SKM Trójmiasto. Automat na peronie nieczynny, a pomimo tego kierownik pociągu pobiera 2,80 zł za wystawienie biletu w pociągu. Regulamin SKM przewiduje, że jeśli kasa jest czynna (była – ale ok. 200 m od wejścia na peron), to opłata dodatkowa jest pobierana. To tak jakby pasażer miał przewidzieć, że automat będzie nieczynny i założyć, że musi przyjść na stację 10 minut wcześniej, by zdążyć kupić bilet w kasie. I niesmak znów pozostał…
Przypadek trzeci – zakup biletu w pociągu Przewozów Regionalnych. Tym razem konduktor pobiera dopłatę (8 zł) za wystawienie biletu w pociągu, mimo iż kasa była nieczynna. Podróżny miał takiego pecha, że trafił w kasie na 15-minutową przerwę w środku dnia – ale w przenośnym elektronicznym terminalu, którego używał konduktor, choć były zapisane informacje o godzinach otwarcia wszystkich kas w regionie, zapomniano wpisać informacji o tej przerwie… A jeszcze dodatkowo konduktor „poinstruował” pasażera, że ten „ma obowiązek stawić się na stacji wcześniej”… I niesmak niezmiennie pozostał…
Kupować czymkolwiek, płacić jakkolwiek
Rozszerzanie kanałów sprzedaży biletów jest w dzisiejszych czasach nie mniej ważne niż rozwój podstawowych atutów transportu publicznego – takich jak komfortowy tabor, krótki czas przejazdu dzięki nowoczesnej infrastrukturze czy wysoka częstotliwość kursowania lub integracja taryfowa. Co więcej, każda rezygnacja z danego kanału sprzedaży może powodować zniechęcenie pasażerów. Dany operator powinien być równolegle przygotowany i na obsługę osób, które hołdują tradycji i lubią posiadać plik biletów kupionych w kiosku czy kasie, jak i na hipsterską młodzież, która jeśli nie będzie mogła kupić biletów przez swój najnowszy smartfon, to pojedzie na gapę albo wcale. Automaty biletowe powinny umożliwiać zakup każdą technologią: bilonem, banknotem, kartą zbliżeniową, kartą zwykłą, telefonem. Swoją drogą: ciekawe, kiedy doczekamy się np. możliwości płacenia na podstawie czytnika linii papilarnych…
Operatorzy powinni oferować podróżnym szeroką paletę zakupu biletów przez internet czy przez sms. Nie tylko poprzez coraz bardziej popularne aplikacje na smartfony, lecz również przez „zwykły” sms, gdyż nie każdy ma telefon umożliwiający instalację takiej aplikacji bądź nie każdy chce sobie nią telefon obciążać… Zapewne znajdą się też osoby, które chciałyby kupować bilety przez telefon za pomocą np. systemu zbliżonego do „elektronicznej portmonetki”, a polegającego na zakupie biletu poprzez system tonowy czy głosowy. I tak dalej – paleta możliwości jest bardzo szeroka.
Jaki to będzie automat?
Przedziwnymi są współcześnie sytuacje, w których nowy tabor (zwłaszcza w komunikacji miejskiej i w kolejowych przewozach regionalnych oraz aglomeracyjnych) nie jest wyposażany w automaty biletowe – a wciąż niestety to się zdarza… Niedobrymi są również sytuacje, w których w różnych pojazdach tego samego operatora funkcjonują różne biletomaty. Tak jest np. w Warszawie – nigdy nie ma pewności, jaki przyjedzie pojazd, i czy w środku będzie akurat biletomat na monety, czy na kartę, oraz na sprzedaż jakich biletów będzie zaprogramowany. Niby drobna sprawa (biletomaty były sukcesywnie montowane na przestrzeni lat, a w tym czasie technologia szła do przodu…), ale jest to moim zdaniem jeden z największych obecnie mankamentów stołecznej komunikacji. Swoją drogą – znak czasu: 20 lat temu, gdy pasażer wsiadał do pojazdu komunikacji miejskiej bez biletu, to głośno pytał współpasażerów, czy ktoś może odsprzedać bilet. A dziś, „martwi się”, czy będzie mógł skorzystać z technologii płatności zbliżeniowej.
Bez wątpienia technologia będzie iść do przodu dalej, dlatego też przed operatorami transportu publicznego (ale też przed organizatorami transportu – w zakresie narzucania na operatorów zobowiązań kontraktowych w zakresie zasad sprzedaży biletów) stoi w najbliższych latach szereg wyzwań.
Trzeba zrobić wszystko, by sprostać szybko rosnącym w tym zakresie oczekiwaniom podróżnych.