Szefowie organizatora transportu w stolicy Norwegii pochwalili się liczbami i wyrazili swoje zadowolenie, że prowadzone od kilku lat działania, mające przekonać mieszkańców do komunikacji miejskiej, przynoszą efekty. Z transportu publicznego korzysta tam dziś ponad milion pasażerów dziennie. Stolica Norwegii goni więc w statystykach Warszawę, która wysoki odsetek podróży transportem publicznym ma od dawna.
Liczby istotnie robią wrażenie. Już w 2016 r. udział ruchu samochodowego w transporcie, bez udziału ruchu pieszego i rowerowego, spadł poniżej 50 proc. Oznaczało to, co w Oslo przed rokiem mocno podkreślano, że transport publiczny po raz pierwszy przeskoczył w statystykach samochód. Wtedy chwalono się też liczbą 350 mln pasażerów przewiezionych przez wszystkie środki transportu pod znakiem Ruter, czyli organizatora transportu w Oslo i okręgu Akershus.
Milion pasażerów dziennieW środę podano dane za rok 2017. Ruter przewiózł przez 12 miesięcy 371 mln pasażerów, czyli prawie o 6 proc. więcej niż przed rokiem. Najwięcej pasażerów przewożą autobusy (158 mln) i metro (118 mln, ale metro zanotowało 11-procentowy wzrost). Ok. 50 mln pasażerów rocznie przewożą tramwaje, ok. 40 mln kolej miejska a kilka milionów podróżuje promami. Tym, co martwi urzędników, jest spadająca co roku nieznacznie liczba pasażerów w tramwajach. Tłumaczą to tym, że w godzinach szczytu ten środek transportu po prostu jest już wypełniony po brzegi i zapowiadają inwestycje w tabor.
Dlaczego akurat Oslo jest tak istotnym przykładem. Bo jest to miasto, które dekadę temu uruchomiło kompleksowy program promocji transportu publicznego i dziś jest w światowej czołówce metropolii, w których ten zakres funkcjonowania jest głównym przedmiotem zainteresowania samorządu. W przyszłym roku
miasto ma zlikwidować możliwość parkowania w centrum. W połowie przyszłej dekady
większość autobusów ma mieć napęd elektryczny. Urzędnicy chcą doprowadzić do sytuacji,
w której auto nie będzie mieszkańcowi stolicy potrzebne. Próbuje różnych strategii i uczy się na błędach, np. zmieniając system rowerów publicznych, czy inwestując w autobusy z dodatkowymi drzwiami, w efekcie problemów ze zbyt długą wymianą pasażerów na przystankach. Mocno promowana jest miejska aplikacja biletowa.
– Mamy liczby, które dekadę temu wydawały się niemożliwe do osiągnięcia – mówił na prezentacji wyników dyrektor Rutera Bernt Reitan Jenssen, cytowany przez "Aftonbladet". – Spotykam się z kolegami z innych miast w Europie i na świecie i mogę z całą pewnością stwierdzić, że nikt nie jest w tak dobrej sytuacji, jeśli chodzi o rozwój transportu publicznego, jak my.
Od 2007 r., gdy utworzono Ruter (połączono osobne spółki odpowiedzialne za transport autobusowy i szynowy), w stolicy Norwegii przybyło 20 proc. mieszkańców, ale w transporcie publicznym przybyło 60 proc. pasażerów. W całym Akershus z transportu publicznego korzysta po dekadzie aż o 80 proc. więcej osób. Ruch samochodowy w Oslo dziś spadł do poziomu z 2007 r.
Warszawa wzorem. Jak długo?Stolicę Norwegii można porównać do stolicy Polski i ma to sens, bo Warszawa może uchodzić za wzór, choć dynamika zmian w Oslo robi wrażenie i niedługo ono może zyskać ten status. O ile w 650-tysięcznym Oslo w 2017 r. naliczono wspomniane 371 mln pasażerów, to w liczącej ponad milion mieszkańców więcej Warszawie w tym samym czasie z transportu publicznego skorzystano 1,143 mld razy (nieco więcej niż rok wcześniej). W polskiej stolicy transport publiczny to 47 proc. wszystkich podróży, a wśród podróży niepieszych – 57 proc. Według badań EMTA statystyczny warszawiak korzysta z transportu publicznego 443 razy w roku, a mieszkaniec Oslo 267 razy w roku, co i tak lokuje go w europejskiej czołówce. Co nie mniej istotne, z badań „Barometr Warszawski” z zeszłego roku wynika, że aż 86 proc. warszawiaków dobrze lub bardzo dobrze ocenia stołeczną komunikację miejską. W Oslo odsetek zadowolonych z transportu publicznego przekroczył 74 proc. w badaniach z 2016 r.
Wśród największych wyzwań na najbliższe lata Bernt Reiter Jenssen wymienia implementację do transportu publicznego pojazdów autonomicznych, ale przede wszystkim lepsze skomunikowanie węzłów przesiadkowych. – Chodzi o uzupełnienie luk, które dziś istnieją. Ludzie wychodzący ze stacji metra, powinni móc wsiąść do autobusu, który dowiezie ich do celu podróży wtedy, gdy tego potrzebują, a nie wtedy, gdy akurat my mamy moce transportowe – tłumaczy i dodaje, że mimo rozwoju technologii autonomicznych, w Oslo jeszcze długo będzie potrzeba coraz więcej kierowców autobusów.