Warszawa. Masaż odpowiedzią na lekceważenie rowerzystów

„Wykwalifikowani masażyści lub masażystki rozmasują zmęczone uda i łydki, a także obolałe od wystających krawężników i brukowanych zjazdów bramowych nadgarstki, kolana i pośladki. Skompensuje to liczne braki i usterki w śródmiejskiej infrastrukturze rowerowej, pozwoli rowerzystom zrelaksować się i pogodzić z opóźnieniami w realizacji zaległych od lat projektów infrastrukturalnych” – czytamy w opisie projektu.

Masaż zamiast pasów

Nietypowy pomysł w kuriozalny sposób zwraca uwagę na braki tras rowerowych Śródmieścia, w dużej mierze wynikłe z niezrealizowania zwycięskich projektów budżetów partycypacyjnych z dwóch ubiegłych lat. Wśród proponowanych lokalizacji stanowisk z masażem znalazły się: Nowy Świat między rondem de Gaulle'a a placem Trzech Krzyży (w ramach BP 2015 miały tam powstać pasy rowerowe), al. Ujazdowskie przy pl. Trzech Krzyży (gdzie nie zrealizowano przegłosowanego rok temu przedłużenia pasów rowerowych) czy skrzyżowanie Marszałkowska/Świętokrzyska (wzdłuż ostatniej do dziś nie dobudowano drogi rowerowej, a istniejący odcinek obfituje w zbyt wysokie krawężniki).

Masażyści mieliby pojawić się również przy wiaduktach Pancera i Poniatowskiego, gdzie cykliści są zmuszeni do poruszania środkiem ruchliwych jezdni. Dodatkowo na wiadukcie Pancera regularnie stacjonuje Straż Miejska i karze rowerzystów, którzy z obawy przed samochodami i autobusami uciekli na chodnik.

Czerwona fala

Projekt – oprócz braków infrastrukturalnych – piętnuje również najnowszą praktykę miasta związaną z sygnalizacją świetlną.

„Dodatkowo w przypadku lokalizacji na skrzyżowaniach masaż uprzyjemni coraz dłuższe oczekiwanie na zielone światło. Projekt wpisuje się w ten sposób w najnowszą inicjatywę Inżyniera Ruchu m.st. Warszawy, dzięki której na głównych trasach rowerowych zielone światło dla rowerzystów jest skracane do kilku sekund, mimo że poruszający się równolegle kierowcy i piesi mają zielone znacznie dłuże” – wspomina autor pomysłu w pełnym opisie.

Zdaniem urzędników, nowe programy sygnalizacji wynikają z konieczności pogodzenia interesów kierowców, rowerzystów i pieszych. Janusz Galas, stołeczny Inżynier Ruchu, chciał likwidować zielone strzałki na najniebezpieczniejszych skrzyżowaniach. Argumentował to przepisami, które nie dopuszczają, by zielone światło mieli jednocześnie cykliści i skręcające na strzałce na relacji poprzecznej samochody. Likwidacji strzałek zabronił jednak Jacek Wojciechowicz, były wiceprezydent Warszawy. W tej sytuacji Inżynier Ruchu „pogodził” interesy cyklistów i kierujących poprzez skrócenie czasu światła zielonego na przejazdach rowerowych do kilku sekund – tak, by auta i rowery nie mogły przejeżdżać równocześnie. Tak dzieje się m.in. na Jagiellońskiej, Prymasa Tysiąclecia czy Wolskiej.

Urzędnicy uprzedzają, że przejazdów rowerowych z ekstremalnie krótkim czasem światła zielonego będzie więcej. Rowerzyści z Warszawskiej Masy Krytycznej uważają nową praktykę Inżyniera Ruchu za dyskryminację. Swoje racje już przedstawili w rozmowie. Obecnie czekają na rezultaty.