– Prawie co trzeci z naszych kursów w Warszawie zaczyna się w promieniu 400 m od stacji metra – zaznacza Kacper Winiarczyk, dyrektor ds. operacyjnych Ubera w Polsce. Już niedługo Uber może zmienić się z taksówki w coś w rodzaju… eleganckiej marszrutki. To już się dzieje – w San Francisco.
– Na całym świecie jest 1,2 mld samochodów. Problemem nie są samochody same w sobie, tylko to jak ich używamy. Przez 96 proc. czasu stoją na parkingu, a czasem nawet 30 proc. ruchu w centrum miasta to szukanie parkingu – mówił Winiarczyk we wtorek,
podczas prezentacji raportu „Elektromobilność w Polsce. Perspektywy rozwoju, szanse i zagrożenia”, przygotowanego przez ZDG TOR.
Uber znalazł się w raporcie, bo to właśnie jego kierowcy, którzy intensywnie jeżdżą po mieście, mogą być zainteresowani, by przesiąść się do aut elektrycznych. Jak jednak wynika z raportu, do tego jeszcze daleka droga. Wszystko zależy od tego, czy takie samochody będą tańsze, bardziej uprzywilejowane i czy powstanie dla nich infrastruktura.
– Zrobiliśmy małą sondę wśród kilkuset naszych kierowców. 45 proc. z nich rozważałoby zakup samochodu elektrycznego. Czyli zainteresowanie jest – zwracał uwagę, pytając retorycznie w jaki sposób zostanie wykorzystane.
Tymczasem wskazywał, że Uber już teraz przystosowuje się do bardziej ekologicznych sposobów działania. Jest zresztą dużo bardziej, niż można się spodziewać, związany z transportem publicznym. Liczba kursów połączonych z metrem w stolicy, to tylko jeden ze wskaźników. Przedstawiciele Ubera policzyli na przykład, że wielu użytkowników którzy podróżują na trasie tam i z powrotem, z ich usług korzysta tylko raz, w drugą stronę jadąc transportem publicznym. I nie dotyczy to wyłącznie przypadków, gdy wracają z imprezy o takiej godzinie, gdy już nic nie jeździ.
Tym co samych przedstawicieli Ubera zaskakuje, jest rozwój współdzielonych przejazdów. Od pewnego czasu w niektórych miastach możliwe jest zamówienie samochodu, który po drodze zabiera również innych pasażerów jadących w tym samym kierunku. Pasażerowie płacą mniej. Kierowca zarabia więcej, bo wiezie więcej osób.
Ten specyficzny taksówkowy carpooling w pewnym sensie przypomina marszrutki i choć na pierwszy rzut oka nie ma prawa się udać w społeczeństwach przyzwyczajonych do jeżdżenia osobno, jednak się udaje.
– W San Francisco już połowa naszych przejazdów jest tak realizowana. Globalnie dla całego Ubera to 20 proc. przejazdów – mówił Winiarczyk. – To ma duże znaczenie dla naszego biznesu, bo dzięki temu przejeżdżamy mniej kilometrów, globalnie spalamy mniej paliwa, oszczędności w emisji CO2 liczymy w dziesiątkach tysięcy ton – tłumaczył.
Według niego podobnie będzie w Polsce, bo zmienia się lokalny model poruszania się po mieście. – W Polsce milenialsi aż w 1/3 korzystają lub korzystali z Ubera. Mamy milion rejestracji. Dziś aplikacje do zamawiania przejazdów to 4 proc. wszystkich przejechanych kilometrów. W 2030 r. to będzie 25 proc. – szacuje.
Raport
można pobrać bezpłatnie tutaj: