W tle dyskusji na temat podwyżki opłat parkingowych w strefach płatnego parkowania powoli pojawia się kwestia tzw. „abonamentów mieszkańca”, które w niektórych polskich miastach kosztują miesięcznie tyle co godzina parkowania w SPP. A wraz z tym pojawia się też pytanie o wysokość tego typu opłaty, która w żaden sposób nie odzwierciedla realnej wartości zajmowanej przez samochód przestrzeni.
Inspiracją dla niniejszego tekstu stała się informacja o tym, że radni miasta Sopot zdecydują niebawem o podwyżce opłaty za parkowanie w strefie o 30 groszy, a także podwyżce opłaty dodatkowej do 200 zł i wprowadzeniu abonamentów dla mieszkańców strefy. Niby wszystko jest jasne, ale w kontekście tego ostatniego punktu zaskakuje nieco proponowana przez radnych cena. Otóż miesięczny postój samochodu mieszkańca w SPP kosztować ma 5 zł lub ewentualnie 60 zł za cały rok.
W uzasadnieniu projektu uchwały zapisano, że wprowadzenie opłaty „jest konieczne z uwagi na bardzo dużą ilość wydawanych identyfikatorów w stosunku do ilości miejsc postojowych w strefie” oraz że „opłata ma zachęcić mieszkańców do korzystania przez nich ze swoich terenów posesyjnych i tam pozostawiania swoich pojazdów, a nie na terenie SPP”. Ciekawe jak wiele osób zdecyduje się na rezygnację z dodatkowego identyfikatora lub na zastawienie własnego podwórka samochodem po to żeby oszczędzić 5 zł na miesiąc. Opłata jest więc bardzo niska, a jednocześnie budzi u właściciela auta przekonanie, że za miejsce parkingowe już zapłacił. A jak zapłacił, to przecież miejsce powinno dla niego być…
W tym kontekście ciekawe jest też porównanie cen parkingów w nowych inwestycjach deweloperskich z opłatami abonamentowymi. Jak wynika z danych portalu Rynek Pierwotny, średni koszt miejsca parkingowego w hali garażowej warszawskiej inwestycji to ok. 33 000 zł. W Krakowie jest to ok. 32 000, a w Gdańsku 27 000 zł. Biorąc pod uwagę cenę abonamentu mieszkańca w danym mieście, koszt garażu starczyłby na opłacenie go w Gdańsku na okres 225 lat (abonament 120 zł za rok), w Krakowie 266 lat (120 zł za rok), a w stolicy 1100 lat (30 zł za rok). A to tylko zakładając, że nie weźmiemy pod uwagę czynszu za dane miejsce, który przecież trzeba płacić co miesiąc.
Jak więc przekonać ludzi by kupowali parkingi w garażach lub inwestowali w komercyjne abonamenty i tym samym uwalniali przestrzeń publiczną od stojących wszędzie samochodów? Przy tak ogromnych dysproporcjach cenowych na pewno ciężko będzie to zrobić. Zacząć jednak powinno się od merytorycznej oceny opłat abonamentowych mieszkańców SPP i odpowiedzi na pytanie czy tak niskie kwoty jak funkcjonujące w wielu polskich miastach, mają w ogóle jakikolwiek sens.