Amsterdam w oczywisty sposób kojarzy się z miastem wypełnionym rowerami. Ale tamtejsza strefa płatnego parkowania to aż 150 tys. miejsc, czyli kilkakrotnie więcej niż w Warszawie. Nie ma biletów parkingowych i mimo 30 różnych rodzajów wyłączeń, strefa funkcjonuje bardzo sprawnie.
Amsterdamską strefą płatnego parkowania zarządza Egis, który niedawno wygrał przetarg na tę usługę. - W sierpniu 2015 r. podpisaliśmy czteroletni kontrakt na zarządzanie i rozwijanie strefy. Przejęliśmy istniejąca strefę - tłumaczył podczas wtorkowej konferencji "Parkingi 2016" Włodzimierz Olejniczak z firmy Egis Polska. – Jeden z wymogów przetargowych polegał na tym, żeby przez pierwszy rok nikogo spośród pracowników poprzedniego operatora nie zwolnić. Okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Po prostu ludzi pracujących na ulicy, posadziliśmy za biurkiem – tłumaczył.
Dlaczego w Amsterdamie trudno spotkać kontrolera? Bo sprawdzanie, czy kierowcy wnieśli opłaty odbywa się mobilnie. – Korzystamy z 10 pojazdów i dwóch skuterów skanujących. Dzięki nim wykonujemy pracę, którą wcześniej wykonywało 150 etatowych pracowników – wyjaśniał Olejniczak.
Organizacja strefy jest skomplikowana. Istnieje tam kilkanaście podstref, w których są różne stawki za parkowanie. Funkcjonuje też ok. 30 wyłączeń od opłat, m.in. dla osób niepełnosprawnych, czy dla klubów sportowych. Cena za parkowanie to między 1,1 a 5 euro za godzinę, przy czym maksymalna opłata dzienna to 35 euro, a mandat za nielegalne parkowanie – 47,5 euro. Dodatkowo w strefach handlowych stawka jest symboliczna w przypadku krótkiego czasu parkowania. Wpływy ze strefy to 180 mln euro rocznie.
źródło: Egis Dla kierowców strefa też jest wygodna. Zdecydowana większość opłat odbywa się za pośrednictwem aplikacji. W dodatku parkomaty nie wydają biletów, które trzeba umieścić za szybą. Na ekranie podaje się numer rejestracyjny. Zarówno aplikacja, jak i brak konieczności wracania do samochodu z biletem sprawiają, że parkomaty nie muszą być umieszczone tak gęsto. W mieście jest ich więc ok. 2,4 tys.
Weryfikacja płatności odbywa się kilkuetapowo. Tablice rejestracyjne samochodów zaparkowanych w strefie są skanowane. Jeśli pozostawienie samochodu nie jest opłacone, kolejny skuter weryfikuje wykroczenie na miejscu i robi zdjęcia. Kolejna weryfikacja odbywa się już w biurze, na podstawie materiału z poprzedniej weryfikacji. Polecenie zapłaty też wystawiane jest drogą elektroniczną. Wyjątek to samochody z zagranicznymi rejestracjami, bo ich, siłą rzeczy, nie ma w bazie. W tym przypadku kontroler na skuterze tradycyjnie zostawia wezwanie do zapłaty za szybą.
– Amsterdam jest specyficzny. Istnieje tam np. przepis, który zwalnia od opłaty samochód, który jest w trakcie wyładunku. Jeśli wiec na zdjęciu wykonanym przez kontrolerów jest auto, które nie zapłaciło, ale ma otwarty bagażnik, to wezwanie do opłaty dodatkowej raczej nie zostanie wystawione – tłumaczył Olejniczak.
– Co ciekawe, Holendrzy są bardzo zdyscyplinowani. Chcą płacić. 91 proc. to opłaty za parkowanie i opłaty abonamentowe, a tylko 9 proc. to opłaty dodatkowe – wspominał wskazując na niewielki odsetek mandatów.