– Solange Olszewska to osoba o olbrzymim doświadczeniu. Byłbym niemądry, gdybym zdecydował się z tego nie korzystać, czy z jakiegoś powodu nie pytać o radę. Sądzę, że współpraca się nam ułoży – mówi o swojej roli w Solarisie dr Andreas Strecker. Od 1 kwietnia zostanie prezesem firmy.
Jakub Dybalski, Transport–Publiczny.pl: Niemiec na czele polskiej firmy to trochę odwrócenie sytuacji z Robertem Lewandowskim w Bayernie Monachium. Sam pan użył tego porównania. To znaczy, że w polskim biznesie widzi pan swoją rolę jako równie ważną, jak ta Lewandowskiego w Bundeslidze?Dr Andreas Strecker: Tak. Każdy zespół potrzebuje najlepszych ludzi i to naprawdę bez znaczenia skąd pochodzą, tak długo jak długo potrafią integrować drużynę. No i sprawiać, że jest coraz lepsza.
Dlaczego zdecydował się pan dołączyć do Solarisa? To lider na polskim rynku, ale biorąc pod uwagę rywali poza granicami kraju, co najwyżej firma która się rozwija. A pan jest przyzwyczajony do skali raczej międzynarodowej…Rozmiar nie ma kluczowego znaczenia. Solaris to bardzo dobra firma. Ma świetnie produkty, a dla mnie właśnie to jest najważniejsze. Znam państwa Olszewskich od dwudziestu lat. Gdy zadzwonili, od razu powiedziałem, że jestem zainteresowany tą pracą. Z tego co robisz musisz czerpać przyjemność. Jeśli dysponujesz dobrymi produktami i dookoła masz przyjaznych współpracowników. Czego chcieć więcej?
Solaris w najbliższych latach to prosty rozwój tego co jest teraz i sprzedawanie coraz większej liczby pojazdów, czy ma pan jakieś nowe pomysły?Pierwszym zadaniem jest upowszechnienie nowego modelu autobusu. Solaris to na dobrą sprawę na rynku europejskim firma relatywnie nowa. Mamy wiele do zrobienia, np. w takich krajach jak Francja, gdzie w zeszłym roku sprzedaliśmy pięć autobusów, a to przecież drugi co do wielkości rynek w Europie. Mamy o tyle korzystną sytuację, że nie mamy konkretnych celów, np. że do 2018 r. musimy sprzedać 20 tys. pojazdów. Trzeba pamiętać o tym, że nie możemy stale rosnąć i konsumować pieniędzy, które dzięki temu zarabiamy. Musimy dostosowywać możliwości produkcyjne do rosnącego popytu. To oznacza, że czasem nasz wzrost trzeba będzie spożytkować w ramach firmy, a potem wszystko ułożyć.
dr Anreas StreckerMiał pan kilkuletnią przerwę w kontakcie z rynkiem autobusowym. Dlaczego zrezygnował pan z pracy w amerykańskim Daimlerze? I dlaczego z drugiej strony teraz pan wrócił?Do Europy wróciłem z powodów rodzinnych. Pracowałem w USA prawie 10 lat i w pewnym momencie moja rodzina miała dość. Jednocześnie sam chciałem spróbować czegoś poza rynkiem autobusowym i udowodnić, także sobie, że mogę robić coś innego. I to się udało. Ale stara miłość nie rdzewieje. Gdy przyszła propozycja z Solarisa, bardzo się ucieszyłem. Nigdy nie straciłem kontaktu z branżą. Wciąż mam wielu znajomych w firmach związanych z tym rynkiem, więc doskonale wiedziałem, co się dzieje. Nie muszę się teraz wdrażać, czy jakoś specjalnie przygotowywać do nowego zadania.
Jest pan prezesem firmy, ale pani Solange Olszewska zaznaczyła, że jednak wciąż będzie nad nią czuwała. Nie boi się pan braku swobody i niezależności na tym stanowisku?Gdy z nią rozmawiałem, oczywiście, wspomniała, że nie zrezygnuje z pewnego, niezależnego spojrzenia na firmę, ale nie sądzę by chodziło o codzienne interweniowanie w sprawach związanych ze zwykłą działalnością. To osoba o olbrzymim doświadczeniu. Byłbym niemądry, gdybym zdecydował się z tego nie korzystać, czy z jakiegoś powodu nie pytać o radę. Sądzę, że współpraca się nam ułoży, tak samo jak mam zamiar blisko współpracować z panem Ryszardem Petru. Sądzę, że stworzymy dobry zespół. Sam jednak dość dobrze znam się na rynku autobusowym, więc nie sądzę, żeby między nami powstały jakieś znaczące różnice zdań. A jeśli powstaną, to spróbujemy dojść do kompromisu. Na pewno nie będziemy rywalizować.
Główny rywal Solarisa, w pana opinii, to polscy producenci – mniejsi od was, ale rozwijający się – czy może równacie do dużych firm europejskich?EvoBus, mniej więcej od połowy lat 90-tych, czyli od momentu powstania zdominował rynek i musimy go traktować bardzo poważnie. To bardzo dobre autobusy. MAN, Scania i Volvo też są mocnymi firmami, ale Solaris, choć mniejszy, wcale nie odstaje od nich jakością. Za to naszą przewagą, moim zdaniem, jest większa elastyczność. Na pewno znajdziemy własną niszę, więc zupełnie nie martwię się o rywalizację. Ale, rzecz jasna, na uwadze trzeba mieć cały czas polskich producentów, a także tych ze wschodu – bliższego i tego dalekiego.
Chiński BYD to właśnie taki rywal, którego szczególnie trzeba mieć na oku, szczególnie jeśli myślicie o rynku autobusów elektrycznych? Pierwsze „starcie” w Warszawie rozstrzygnięto na waszą korzyść, ale pewnie będą kolejne…BYD ma na pewno olbrzymi potencjał. Ale mam z BYD-em doświadczenie również z rynku amerykańskiego. Tam też im się zdarzały przetargi, które z różnych powodów przegrywali, bo nie do końca dostosowywali się do standardów wymaganych w USA. Jeśli BYD dostosuje się na rynku europejskim do zasad obowiązujących wszystkich, to zobaczymy, jak mocnym jest rywalem. Ale oczywiście każdego musimy traktować niezwykle poważnie.
O nowym prezesie Solarisa przeczytasz więcej tutaj.