We wciąż nierozstrzygniętym przetargu na obsługę komunikacji miejskiej w Kielcach wniesiono piąte odwołanie. Tym razem Michalczewski, który przedstawił tańszą ofertę niż lokalne MPK, zwraca się do KIO z prośbą o pomoc, bo kielecki ZTM żąda od niego warunków zabudowy dla nieistniejącej jeszcze zajezdni.
Rozpisany w kwietniu przetarg na dziesięcioletnią obsługę całej komunikacji autobusowej w Kielcach to jeden z bardziej gorących tematów w branży. Do wzięcia, w ciągu dekady, jest ponad 600 mln zł. W dodatku przed miesiącem okazało się, że Michalczewski
złożył znacznie korzystniejszą ofertę niż miejski przewoźnik MPK Kielce (średnio o ponad 80 groszy za wozokilometr mniej) i tylko ona mieści się w założeniach finansowych zamawiającego.
Ale od miesiąca rozstrzygnięcia brak. W piątek jednak Michalczewski, którego wygrana teoretycznie powinna być formalnością (poza ceną jedynym kryterium są warunki płatności – identyczne w obu ofertach), poinformował o złożeniu odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej. ZTM Kielce zażądał od przewoźnika odpisu decyzji ustalającej warunki zabudowy dla terenu, na którym ma stanąć kielecka zajezdnia Michalczewskiego. Firma argumentuje, że ani w myśl przepisów, ani w myśl dokumentacji przetargowej, nie musi takim dokumentem obecnie dysponować. Trudno zresztą oczekiwać, że przewoźnik weźmie się za budowanie zajezdni, gdy formalnie nie rozstrzygnięto jeszcze przetargu.
Michalczewski uzasadnia też, że pod koniec czerwca przedstawiciele ZTM wizytowali teren przeznaczony przez Michalczewskiego pod zajezdnię i w protokole potwierdzili, że przewoźnik dysponuje potencjałem technicznym umożliwiającym realizację zamówienia z godnie z SIWZ.
Co więcej przewoźnik zaznacza, że na wszelki wypadek przedstawił zamawiającemu warunki zabudowy dla hali magazynowej z częścią biurowo – socjalną. Tyle, że uzyskanie warunków zabudowy dla części z myjnią i parkingiem dla autobusów jest w ciągu trzech dni (a tyle, jak czytamy w uzasadnieniu, dostał na to czasu) jest niewykonalne.
Kielce maja kłopot, bo w praktyce zamówienie na obsługę autobusową miasta trafia w całości lub części do miejskiego przewoźnika. Nie potrzeba do tego przetargu. Jednak w Kielcach MPK, w wyniku pewnych historycznych zaszłości, jest częściowo własnością spółki pracowniczej. To oznaczało, że miasto musiało rozpisać otwarty przetarg. A taki przetarg zawsze można przegrać.
To kłopot dla MPK bo oznaczałoby, że spółka straci sens funkcjonowania. A to utrata pracy dla kilkuset osób, z których część na pewno znalazłoby zatrudnienie u Michalczewskiego, ale nie wiadomo na jakich warunkach i na pewno nie wszyscy. Nic więc dziwnego, że kieleccy urzędnicy zwlekają z rozstrzygnięciem.