Podczas jednego z najciekawszych warsztatów Kongresu Nowej Mobilności w Lublinie o to jak i czy do transportu publicznego przekonywać nieprzekonanych spierali się Marcin Żabicki z IGKM i Lech Pudło z firmy konsultingowej PTC. – Nie można nie docenić roli osób które kształtują popkulturę. Tylko czy my mamy w Polsce celebrytę, który regularnie jeździ autobusem? – pytał Żabicki.
Obaj prowadzący na wstępie próbowali zastanowić się do kogo kierować kampanie przekonujące do komunikacji publicznej. Zaczęli od zdefiniowania „przyspawanych do samochodu”. Są to:
- Osoby dojeżdżające do pracy spoza dużych miast, które nie maja wyboru, bo nie mają autobusu.
- Rodzice wożący dzieci do przedszkoli i szkół.
- Osoby, dla których samochód stanowi kulturowy wyznacznik statusu i stylu życia.
- Osoby, dla których auto to twierdza bezpieczeństwa i wygody.
- Osoby, dla których samochód to narzędzie pracy.
– Te osoby, plus lobbyści przemysłu motoryzacyjnego, będą stanowić twarde jądro przeciwników zmian. Ich nie przekonamy – ocenił Marcin Żabicki z Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej.
Do kogo do tej pory kierowano kampanie społeczne promujące komunikację? Eksperci wymienili: przedszkolaki i młodych uczniów szkół, pasażerów komunikacji (przez nośniki reklamowe w pojazdach) oraz kierowców samochodów (przez reklamy na tyłach autobusów). – Czy to skuteczne? Raczej nie – zapytał i sam sobie odpowiedział Żabicki.
Czym jeździ Paweł Domagała?Kto wiec powinien być adresatem kampanii? Żabicki wskazuje na trzy grupy:
- Lokalni decydenci: politycy, radni, urzędnicy.
- Osoby opiniotwórcze: dziennikarze, przedstawiciele mediów, celebryci, influencerzy, youtuberzy.
- Osoby dojrzewające do decyzji o dostosowaniu stylu swojego życia do realiów walki o zatrzymanie negatywnych procesów degeneracji zasobów naturalnych naszej planety.
– Kto tu jest kluczowy? Może zaskakująco, ale stawiam na celebrytów. Nie można nie docenić roli osób którzy kształtują popkulturę. Tylko, czy my mamy w Polsce celebrytę, który regularnie jeździ autobusem? [głos z sali: "Paweł Domagała jeździ!"] W porządku... A ktoś bardziej znany? – ocenił Żabicki.
– Decydenci decydują o kształcie, rozmiarze, a w efekcie o dostępności transportu. Gdyby jakiś prezydent miasta jeździł transportem publicznym do pracy, byłoby to bardzo ważne dla promocji. [glos z sali: "Jacek Majchrowski jeździ!"]. To dobry przykład, ale często oni w ogóle mieszkają pod miastem. Nie decydują o transporcie publicznym dla samych siebie – zwrócił uwagę Lech Pudło z PTC.
– Decydenci boja się niezadowolenia społecznego z powodu decyzji antysamochodowych. Tymczasem nikt dziś nie widzi jak spektakularna decyzja była np. decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz, by wytyczyć pierwsze buspasy. Dekadę temu była w Warszawie wielka awantura. Dziś nie ma nikogo, kto by uznał, że to złe rozwiązanie – podał przykład Żabicki.
W Polsce potencjał na flygskam?
Pudło przekonywał ze nie warto na sile szukać jednej grupy, za to promować transport publiczny należy wśród wszystkich potencjalnych pasażerów. Żabicki zwracał uwagę, że kampania skierowana do wszystkich, jest skierowana w praktyce do nikogo.
– Wydaje mi się, że w Polsce czeka nas gwałtowny przyrost tej trzeciej grupy. Temat transportu przebija się do świadomości i przebije się jak w Europie Zachodniej. Warto zwrócić uwagę, że o wykluczeniu transportowym mówią juz dziś wszystkie partie, z każdej strony sceny politycznej. O skuteczności ich działań można dyskutować, ale wszyscy widza, ze to kłopot i że przynajmniej trzeba mówić, że coś z tym trzeba zrobić – ocenił Żabicki.
– Znam – myślę – co najmniej piętnaście osób, i był to dla mnie szok, że aż tyle, które z powodów ekologicznych wolą pojechać do Berlina pociągiem, a nie polecieć samolotem – dodał.
GŁOSY Z SALI:Marcin Dworak, oficer rowerowy Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii:
– Na Śląsku w czasie strajku nauczycieli ruch w szczycie zmniejszył się o 30 proc., mamy darmowe przejazdy dla uczniów. Większość podróży rodziców z dziećmi do szkoły to przejazdy do 5 km. A i tak ponad połowa rodziców wozi dzieci autem. To już musi być kwestia mentalności. Ważne są twarde działania nie tylko przekonywanie.
Były burmistrz Bogoty zwrócił uwagę, że to kwestia demokracji. Jeśli widzi jedną osobę w samochodzie, a obok kilkadziesiąt osób w autobusie, to on nie może ich traktować tak samo. Jeśli ktoś będzie chciał siedzieć w swoim komforcie w korku - trudno. Jeśli chce jechać - trzeba mu to zapewnić w komunikacji publicznej.
Pan z UM Lublin:
– Żadna kampania nie jest tak skuteczna, jak konkretna oferta. To oczywiste, że najważniejszy jest szybki, regularny i przyjeżdżający na czas autobus. Żadna kampania nie jest tak skuteczna jak autobus, który mija mnie buspasem, gdy stoję w korku.
Pan z UM Wrocławia:
– Świadomość mieszkańców jest olbrzymia. Kilka lat temu przeprowadziłem się do Wrocławia z Górnego Śląska. Tam zawsze gdy był wybór czy pieniądze przeznaczyć na tunel drogowy, czy transport publiczny, "cięto" temat komunikacyjny. Tymczasem we Wrocławiu, gdy zrobiono ankietę wsród mieszkańców, jak obsłużyć komunikacyjnie Nowy Dwór, ok. 80 proc. respondentów opowiedziało się za tramwajem, a tylko kilka procent za prostym poszerzeniem drogi.