„Wróciłem z obchodu Brwinowa. Generalnie jestem przybity, zgaszony i mocno zmartwiony...” – pisze na facebooku Arkadiusz Kosiński, burmistrz podwarszawskiego Brwinowa w pierwszym roboczym dniu kursowania komunikacji zastępczej, która ma zastąpić pociągi na remontowanej linii nr 447 do Grodziska Mazowieckiego. Wylicza – brak biletomatów, nieczytelna informacja i nieprzygotowana obsługa.
Od niedzieli, na najbliższy rok, zamknięta jest remontowana trasa kolejowa łącząca Grodzisk Mazowiecki z Warszawą. W tym czasie zarówno warszawski ZTM, jak i Koleje Mazowieckie, organizują komunikację zastępczą i szereg ułatwień (np. w Alejach Jerozolimskich wytyczono buspas), które mają sprawić, że remont będzie jak najmniej uciążliwy dla tysięcy osób, które codziennie dojeżdżają do pracy i do szkoły z tego kierunku. Podział zadań polega na tym, że transport dla mieszkańców okolic Piastowa i Pruszkowa zapewnia warszawski organizator transportu, a dla miejsc położonych dalej, czyli Grodziska, Brwinowa czy Milanówka – Koleje Mazowieckie.
Brwinów sam zbudował pętlęBurmistrz Kosiński nie krytykuje samych przewozów (na razie komunikacja zastępcza ze strony KM
jest wykonywana na podstawie tymczasowej umowy, bo głównego przetargu nie zdążono rozstrzygnąć na czas), ale sposób organizacji. Zaznacza, że choć o remoncie wiadomo od 1,5 roku, to Brwinów sam zbudował tymczasową pętlę autobusową, bo gdyby tego nie zrobił, pojazdy stałyby na jezdni, sam też zadbał o drogowskazy kierujące do odpowiednich przystanków.
„Od wtorku rusza nasza komunikacja specjalna (poranne autobusy szkolne B-M z Brwinowa do Metra Marymont), którą uruchamiamy w trybie awaryjnym chcąc naprawić błędy przewoźnika, który ma ustawowy obowiązek zapewnienia komunikacji zastępczej. Koleje Mazowieckie i PKP Polskie Linie Kolejowe miały dużo czasu na przygotowanie i dzisiaj muszę stwierdzić, że dano ciała po całości! Widać, jak bardzo zmarnowano ten czas!!!” – czytamy w jego wpisie.
Następnie wylicza konkretne przykłady zaniedbań. Po pierwsze, brak pawilonu kasowego i biletomatów na pętli autobusowej, co powoduje, że podróżni musza po bilet pójść do kasy na przystanku kolejowym. Po drugie, nieczytelną i trudną w zrozumieniu informacje pasażerską, która – jak zaznacza – pojawiął się dopiero w niedzielę. Po trzecie wreszcie, niezorientowany personel. „Mój syn kupował dzisiaj bilet miesięczny w kasie na peronie a ja przysłuchiwałem się informacjom kasjerki, która zaczęła podawać błędne informacje dot. linii autobusowej ZBA. I dopiero po moich słowach doczytała zasady kursowania tej linii z drugiej strony swojego informatorka - również napisaną trudnym językiem i ukrytą w mrowiu innych informacji” – pisze Kosiński.
Zrobił, co mógł„Pozostaje mi wszystkich Państwa przeprosić nie za swoje błędy i zaniedbania. Przykro mi, ale nie mogłem zrobić nic więcej...” – przeprasza i zapewnia, że będzie śledzić sytuację. „Od jutra będziemy obserwować sytuację na zastępczych liniach autobusowych i jeśli będzie taka potrzeba, zmodyfikujemy naszą brwinowską komunikację miejską (zwiększając autobusy i/lub zmieniając rozkłady jazdy) na liniach dowożących pasażerów do WKD Otrębusy (linia B7), WKD Podkowa Leśna Główna (linia B8), PKP Błonie (linie B2 i B3) i ZTM Nadarzyn (linia B7)”.
W poniedziałek przed południem ZTM Warszawa (przypomnijmy – odpowiada za odcinek do Pruszkowa) opublikował
wstępne obserwacje z działania komunikacji zastępczej. Według nich autobusy nie są przepełnione, a na buspasie nie tworzą się korki. Problemem był brak biletów dostępnych u kierowców, bo pasażerowie właśnie w ten sposób się w nie zaopatrywali i okazało się, że zapotrzebowanie, było większe niż zakładano.