Od wtorku w zajezdniach Miejskich Zakładów Autobusowych trwa sondaż, w którym kierowcy mają zdecydować o poparciu dla działań związków zawodowych, co w konsekwencji może ewentualnie doprowadzić do strajku. Od listopada związkowcy domagają się po kilkaset zł podwyżki dla kierowców i pozostałych pracowników spółki i wzywają – na razie – do niezatrudniania się w godzinach nadliczbowych, co może utrudnić kursowanie autobusów. Zarząd zgadza się na dużo mniejsze podwyżki, sondaż uznaje za niezgodne z przepisami i próbuje nie doprowadzić do awantury, o którą w napiętej sytuacji dość łatwo.
Czy może się zdarzyć, że warszawskie autobusy nie wyjadą na ulice? Choć nikt wprost o tym nie mówi, to Waldemar Słupecki, członek prezydium Komisji Międzyzakładowej MZA i TW, przyznaje, że związkowcy zwrócili się do kierowców z apelem „o niezatrudnianie się w godzinach nadliczbowych, o ścisłe przestrzeganie zapisów regulacji wewnętrznych w Spółce dotyczących pracy kierowcy autobusu i o konsekwentne przestrzeganie prawa o ruchu drogowym oraz regulaminu przewozów ZTM”. Gdyby duża część załogi z dnia na dzień zaczęła tak postępować, mogłoby to doprowadzić do podobnych problemów, jakie szpitale mają w związku z wypowiadaniem klauzuli opt-out przez lekarzy.
Spośród ponad 1,7 tys. miejskich autobusów pod znakiem ZTM, które codziennie wożą warszawskich pasażerów zdecydowana większość – blisko 1,4 tys. – to pojazdy MZA. Miejski przewoźnik zatrudnia prawie 3,5 tys. kierowców.
Podwyżki, ale jakie?
Chodzi o pieniądze. Już w listopadzie szefowie związków zawodowych w spółce skierowali do zarządu list z żądaniem podwyżek. Związkowcy tłumaczą, że MZA w zeszłym roku zarobiła 50 mln zł i chcą, by firma podzieliła się tym zyskiem z pracownikami. Zwracają uwagę, że ich praca jest niezwykle wymagające i trudna, a młodych kierowców brak.
Według danych związkowców, kierowcy zarabiają, w zależności od zaszeregowania, od 3,7 tys. do 4,5 tys. brutto jeszcze przed doliczeniem dodatków i premii, przy czym dla większości z nich to jednak stawka poniżej 4 tys. zł. Do tego jednak trzeba doliczyć dodatki, a także to, co zarobią na nadgodzinach.
Od listopada autobusowi związkowcy domagają się podniesienia pensji zatrudnionych na umowy czasowe do 4,5 tys. zł, a na bezterminowe – do 5 tys. zł. Podwyżki, minimum 500-złotowe miałyby objąć również pracowników zaplecza i administracyjnych. Na spotkaniu z zarządem 15 stycznia usłyszeli jednak, że kierownictwo spółki proponuje im podwyżki w wysokości 100-200 zł. Na to się nie chcą zgodzić.
Od pewnego czasu w warszawskich autobusach można znaleźć ogłoszenia zachęcające do podjęcia pracy w MZA. Obiecywane jest 4,3 tys. zł brutto na start (to wspomniana wyżej podstawowa stawka i premie). Związkowcy twierdzą, że za nieco ponad 2,5 tys. zł podstawowej pensji „na rękę” trudno zachęcić kogokolwiek do wzięcia na siebie odpowiedzialności za terminowe i bezpieczne wożenie dziesiątek ludzi każdego dnia.
Czy kierowca musi być inteligentny?
Słupecki zapewnia, że pytanie do kierowców ma na celu sprawdzenie, czy załoga popiera płacowe postulaty związkowców. Z kolei szefostwo MZA tłumaczy, że pensje pracowników rosną regularnie. – Dzięki temu, że firma odnosi zyski, podwyżki były wcześniej przeprowadzane. Od 2015 roku średnie wynagrodzenie brutto w naszej firmie wzrosło o 500 złotych – mówił niedawno rzecznik MZA Adam Stawicki w rozmowie z tvnwarszawa.pl. Referendum uznał za niezgodne z przepisami dotyczącymi sporów zbiorowych, bo nie powinno do niego dojść przed zakończeniem negocjacji między związkowcami a zarządem. W grudniu w MZA policzono, ile kosztowałaby spółkę zgoda na postulaty związkowców i wyszło ok. 64 mln zł rocznie.
O tym, że nerwy są napięte świadczy też reakcja części załogi na słowa prezesa Jana Kuźmińskiego w rozmowie z Radiem Warszawa. Szef MZA, tłumacząc swoje stanowisko w sporze, zasugerował, że kierowcy i tak zarabiają dużo, jak na pracę, która, choć wymaga umiejętności i odpowiedzialności, nie wiąże się z koniecznością posiadania konkretnej wiedzy, czy wykształcenia. Krążące w internecie nagranie wzburzyło kierowców, którzy uznali, że prezes zarzucił im głupotę.
W efekcie Kuźmiński za te słowa, w specjalnym oświadczeniu, przeprosił, zaznaczył, że rozmowę nagrywano przy innej okazji, niezwiązanej ze strajkiem, a fragment jest wyjęty z kontekstu. Dodał, że sam pracował jako kierowca zasilający i wie, że to trudna praca, a co do żądań płacowych to stara cię, by kierowcy zarabiali jak najwięcej, biorąc pod uwagę możliwości spółki.
Zgodnie z planem sondaż ma się zakończyć w czwartek (we wtorek i w środę odbywa się w zajezdniach, w czwartek w zarządzie spółki, głosujący wrzucają anonimowe karty do głosowania do urn). Dzięki niemu okaże się, jaka część załogi popiera postulaty płacowe.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.