Wbrew pozorom – choć w Warszawie buduje się dużo i wysoko – stołeczna panorama jest chroniona. Nowe inwestycje nie mogą dominować nad starówką, choć nie we wszystkich przypadkach udało się tę zasadę dotrzymać. Czym jest tzw. punkt Canaletta?
Warszawa cały czas rozbudowuje się, ale nowa zabudowa – przynajmniej ta wysoka – nie jest w pełni chaotyczna. Odpowiada za to tzw. punkt Canaletta. – To taki magiczny punkt, który jest zmorą naszych inwestorów. Mieści się między plażą przy ZOO a Trasą W-Z. To punkt, co do którego chroniony jest krajobraz zgodnie z wpisem do UNESCO – wyjaśnia Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.
Żaden wieżowiec nie może dominować nad określonymi obiektami, widzianymi z drugiego brzegu Wisły. – W momencie, gdy jest robiona analiza dot. możliwości ulokowania kolejnego projektu np. na Woli, to kluczowe jest odpowiedzenie na pytanie, czy nie będzie on wystawał ponad któryś z budynków, który jest chroniony przez panoramę czy widok na starówkę. Ważne są dwa obiekty – Zamek Królewski i Kościół św. Anny – mówi Olszewski.
– Osobiście uważam, że to bardzo ciekawa regulacja, tylko ona musi być jasna i przejrzysta dla wszystkich. U nas jest dokładnie określona perspektywa, z którego punktu i jakiej odległości musi być mierzona. W przypadku wydawanych przez nas decyzji jest tak, że wszystkie budynki powyżej 100 metrów są rozpatrywane u nas na kierownictwie. Pierwszy punkt to jest zgodność z punktem Canaletta – przekonuje wiceprezydent.
Widok na Stare Miasto od strony Pragi, CanalettoNiestety nie we wszystkich przypadkach udało się ten krajobraz ochronić. – Jest jeden budynek, który wykracza poza ten obszar. Powstał jeszcze za starej „wz-tki” (warunków zabudowy), kiedy tak restrykcyjnie tego nie przestrzegano. To budynek Daewoo, który wystaje poza ten obszar – wskazuje Michał Olszewski.
Co ciekawe, punkt Canaletta służy nie tylko do ograniczania wysokości budynków. – Rozumiemy uwarunkowania [towarzyszące prywatnym inwestycjom] i często podpowiadamy inwestorowi, że w niektórych miejscach bardziej można byłoby wykorzystać chłonność terenu, podnieść budynek, bo będzie to bardziej korzystne dla panoramy miasta – mówi Michał Olszewski. Jak opowiada, ostatnio przyszedł inwestor, który chciał warunki zabudowy na 140-metrowy wieżowiec, na co miasto odparło, że chętniej widziałoby w tamtym miejscu obiekt o wysokości 180 metrów. – Inwestor się mile zaskoczył, bo najczęściej ścinamy budynki w dół – mówi Olszewski.