W czwartek prezydent Łodzi ogłosiła pełną listę projektów, na które miasto będzie starać się o unijne dofinansowanie w kolejnej perspektywie budżetowej. Najbardziej zaskakującym z nich jest... budowa linii trolejbusowej. Miałaby powstać do 2020 r.
Na początku tego roku łódzki Zarząd Dróg i Transportu rozpoczął prace nad wstępną koncepcją wprowadzenia do Łodzi kolejnego środka komunikacji zbiorowej – trolejbusu. Według ogłoszonych wtedy informacji przewidywano utworzenie linii łączącej widzewską pętlę autobusową Wydawnicza z parkiem na Zdrowiu i dawną zajezdnią tramwajową Brus, która ma stać się muzeum komunikacji miejskiej.
Projekt na liście rezerwowejPrzez kilka miesięcy, które minęły od tamtego czasu, projekt nie był szerzej dyskutowany, ale urzędnicy nie porzucili prac. Pomysł ten, zgodnie z marcowymi zapowiedziami, znalazł się na liście zadań strategicznych miasta, tj. tych projektów, na które miasto będzie staralo się uzyskać dofinansowanie ze środków unijnych. Choć dla trolejbusów zabrakło miejsca na liście podstawowej i koncepcja została określona jako rezerwowa, przyjrzyjmy się temu zaskakującemu pomysłowi.
Na cmentarz zamiast do nieczynnej zajezdniChoć, podobnie jak w przypadku
ogłoszonych wcześniej projektów z listy podstawowej, póki co znamy jedynie nazwy zadań bez ich szerszego opisu, już dziś można stwierdzić, że od marca pomysł uruchomienia sieci trolejbusowej uległ pewnym zmianom. Zamiast na Brus pierwsza (i póki co jedyna) linia miałaby biec do nieodległego, ale leżącego nieco dalej na północny wschód cmentarza pw. św. Antoniego, zwanego powszechnie – także w nazwie projektu – cmentarzem na Mani.
Oznacza to, że nowa linia miałaby niemal w całości pokryć miejski odcinek dzisiejszej trasy autobusu linii 74. Trudno zrozumieć motywacje stojące za wyborem tej akurat trasy. Kursujący w podobnej relacji autobus nie jest bowiem ani jednym z najmocniej obłożonych, ani najczęściej jeżdżących w mieście – linia 74 (wraz z jej podmiejskimi wariantami) kursuje w godzinach szczytu z mniej-więcej 20-minutową częstotliwością i obsługiwana jest wyłącznie pojazdami nieprzegubowymi.
Duże koszty, niewielkie korzyściZważywszy na koszty wprowadzenia kolejnego środka transportu wymagającego dedykowanej infrastruktury, trudno zrozumieć też sam pomysł tworzenia od zera sieci trolejbusowej. Urząd Miasta szacuje, że pierwsza linia kosztowałaby ok. 35 mln zł. Choć wydaje się, że taka kwota może nie wystarczyć na zakup taboru, budowę sieci zasilającej, przystosowanie którejś z istniejących zajezdni do obsługi pojazdów elektrycznych itd., to nadal znacznie przewyższa koszt zakupu autobusów zasilanych alternatywnymi do oleju napędowego paliwami (na które można by pozyskać unijne środki), które mogłyby obsłużyć wszystkie brygady istniejącego dziś połączenia.
Budowa jednej tylko nitki trolejbusowej nie przyniesie też poprawy jakości życia mieszkającym w kamienicach stojących przy ciasnych ulicach Śródmieścia, którymi przebiega planowana trasa. Niemozliwe będzie bowiem wycofanie z tych ulic głośniejszych niż trolejbusy i emitujących spaliny autobusów innych linii.
Potrzebne są inwestycje w tramwajePrzy obecnym stanie łódzkiej infrastruktury tramwajowej i parku taborowego miejskiego przewoźnika Łódź ma szanse pozyskania środków unijnych na realizację budów i remontów, które znacznie podniosą walory eksploatacyjne i wizerunek istniejącego już w mieście transportu elektrycznego. W przeciwieństwie do inwestycji tramwajowych, kosztowne tworzenie od podstaw linii trolejbusowej nie przyniosłoby łodzianom zauważalnej poprawy jakości komunikacji miejskiej. Pozostaje więc mieć nadzieję, że miasto nie będzie musiało sięgać aż tak głęboko do swoich projektowych rezerw.