Podczas poniedziałkowej konferencji podsumowującej rok prezydentury Rafała Trzaskowskiego, miasto przedstawiło dane, z których wynika, że od lutego 65 kierowców straciło tam prawo jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h.
Chodzi o kary nałożone przez policjantów patrolujących most w ramach ponadnormatywnych patroli, za które płaci miasto. Trzaskowski obejmował prezydenturę w atmosferze wzburzenia po wypadku rowerzystki na wspomnianym moście. Obiecał, że dbając o przestrzeganie ograniczenia prędkości, doprowadzi do zamontowania tam urządzeń odcinkowego pomiaru prędkości. Miasto ma jednak kłopoty zarówno z jego kupieniem (tylko jedna firma w Polsce ma takie certyfikowane urządzenia), jak i obsługą. Zgodnie z obowiązującymi przepisami miasto nie może z takiego urządzenia korzystać. Musi je przekazać w zarząd Inspektoratowi Transportu Drogowego, który nie radzi sobie z własnymi urządzeniami.
Policjanci są więc rozwiązaniem tymczasowym. Docelowo mają zostać zastąpieni OPP. Od lutego przeprowadzili 2250 kontroli, wystawili 1247 mandatów, a 65 kierowcom zabrali prawo jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h. 349 kontroli skończyło się pouczeniem, ale z drugiej strony 16 razy sprawa trafiła do sądu.
Czy to dużo? Oznacza to, że w każdym miesiącu średnio 120-130 kierowców dostaje mandat, a 6-7 traci prawo jazdy. Trzeba jednak pamiętać, że warszawski ZDM zbiera dane dotyczące zachowań kierowców na ulicach. Część z fotoradarów, które kilka lat temu zabrano samorządom nie wystawia mandatów, nie robi zdjęć, ale sprawdza prędkość. Stąd warszawscy urzędnicy mają dane dotyczące zachowania warszawskich kierowców.
Wynika z nich, że prędkość w Warszawie jest przekraczana masowo. Są odcinki ulic, gdzie za szybko jedzie prawie 100 proc. kierowców. W trakcie jednego dnia badań w tunelu Wisłostrady zauważono 4,5 tys. kierowców, którzy powinni stracić prawo jazdy, bo tak rażąco przekroczyli prędkość.