Gdy w sobotni wieczór w Nowym Jorku taksówkarze strajkowali przeciwko antyimigranckim dekretom nowego prezydenta Donalda Trumpa, Uber… obniżył ceny swoich usług. W efekcie firma spotkała się z ogromną krytyką i mierzy się z jednym z największych kryzysów wizerunkowych w swojej historii.
#DeleteUber – z takim hasztagiem na portalach społecznościowych dotychczasowi użytkownicy Ubera, czyli znanej również w Polsce, quasitaksówkowej usługi, pozwalającej zamówić samochód z kierowcą przez aplikację smartfonową i bezgotówkowo zapłacić za przejazd, publikują zdjęcia z procesu usunięcia konta w Uberze. Dlaczego? Bo oskarżają amerykański koncern o wspieranie Donalda Trumpa i jego antyimigranckiej polityki. Mają ku temu podstawy.
Kto jeździ w czasie strajku
Trump w zeszłym tygodniu wydał kilka dekretów, wymierzonych w obcokrajowców i imigrantów. Prawnicy mają duże wątpliwości czy są one legalne, a wielu protestujących w amerykańskich miastach wprost wskazuje, że są nieludzkie. Główny sprzeciw budzi dekret wstrzymujący na 90 dni wydawanie wiz osobom przylatującym z siedmiu krajów muzułmańskich (Irak, Iran, Syria, Jemen, Somalia, Sudan, Libia), ale gniew protestujących budzą też dekrety dotyczące budowy muru na granicy z Meksykiem, a także ograniczające finansowanie dla tzw. „miast-sanktuariów” (miasta, które nie w pełni współpracują ze służbami imigracyjnymi, czyli w praktyce chroniące przed deportacją osoby bez prawa pobytu w USA).
Do protestu przyłączyło się Nowojorskie Stowarzyszenie Taksówkarzy (NY Taxi Workers Alliance) skupiające 19 tys. członków. Taksówkarze zapowiedzieli, ze w sobotę między 6 a 7 po południu nie będą realizować kursów z lotniska JFK w Nowym Jorku. To właśnie tam zlokalizował się ośrodek protestów, gdy służby zaczęły zatrzymywać pasażerów samolotów przylatujących z wyżej wymienionych krajów. Sprawa zrobiła się głośna, gdy do lotniskowego aresztu trafił Irakijczyk, który właśnie leciał do żony w Teksasie, czy inny obywatel tego kraju, który przez lata pracował jako wojskowy tłumacz.
Za to Uber poinformował użytkowników swojej aplikacji, że na sobotni wieczór zawiesza działanie dynamicznego cennika dla kursów na i z lotniska Kennedy’ego. Dynamiczny cennik powoduje, że tam gdzie zapotrzebowanie chętnych na przejazdy jest mniejsze, uberowe ceny spadają, a rosną tam gdzie popyt jest duży. Wyłączenie dynamicznego cennika oznaczało więc, że nie tylko Uber nie przyłączył się do protestu taksówkarzy, ale w dodatku obniżył cenę, zachęcając więcej potencjalnych klientów do skorzystania z usług.
Jeśli dodać do tego, że dyrektor Ubera Travis Kalanick wszedł w skład rady przy prezydencie, grupującej szefów największych amerykańskich firm, kryzys marketingowy był gotowy. Użytkownicy zaczęli gremialnie usuwać aplikację. Na twittera i facebooka trafiły screeny z procesu usuwania konta. W miejscu w którym należało wpisać powód rezygnacji z usługi, użytkownicy wpisywali, że nie podoba im się „współpraca z Trumpem i wspieranie faszyzmu”, czy „próba zarabiania na kryzysie z uchodźcami”.
Kalanick tłumaczy
Uber się broni. Kalanick już w sobotę wieczorem wrzucił na Facebooka list, który wysłał do pracowników firmy tłumacząc, że sam zwracał uwagę Trumpowi, w ramach obrad wspomnianej rady, że dekret uderzy w wiele niewinnych osób. Dodawał, że wielu kierowców Ubera, którzy wyjechali za granicę, znalazło się w sytuacji, w której nie mogą wrócić do USA. Zapowiedział, ze firma policzy kto z współpracujących kierowców znalazł się w takiej sytuacji i zrekompensuje im tę sytuację.
Na sytuacji korzysta główny konkurent Ubera w USA, czyli Lyft (ta aplikacja w Polsce nie działa). Zapowiedział przekazanie miliona dolarów dotacji dla American Civil Liberates Union, organizacji broniącej praw człowieka, która zaskarżyła do sądu dekret Trumpa.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.