Nowy minister do spraw transportu, nowy wiceminister zajmujący się koleją i nowy prezes Przewozów Regionalnych o rodowodzie po trosze samorządowym, po trosze bankowym – czy zaczyna się nowy etap kolei regionalnych?
Zacznijmy od tego, że są tu dwie odrębne kwestie. Pierwsza to usługi kolejowe w aglomeracjach i regionach. Dominują tu przewozy ludzi, którzy w angielskim doczekali się określenia commuters – codziennie dojeżdżający do miejsca pracy lub nauki. Dla nich decydujące czynniki to cykliczny rozkład jazdy i dostępna cena biletu, gdyż koszt przejazdu ma tu większe znaczenie niż dla urlopowicza jadącego raz, dwa razy w roku na wakacje czy dla podróżnika businessowego, jak dziś nazywa się to, co za PRL było wyjazdem „na delegację”, którego koszty podróży ponosi często firma, no i jest to co najwyżej raz w tygodniu, a może i w miesiącu.
W przypadku commuters czas jazdy musi być krótszy od możliwych alternatyw drogowych, gdyż z miłości do kolei i dla pewnej wygody można sobie pozwolić na jazdę pociągiem na wakacje, pomimo że autobusem lub autem jest krócej, ale codzienne dojazdy to jednak strata czasu zwielokrotniona około 400 razy (220 dni robocze – przy 104 sobotach i niedzielach, 10 świętach i urlopie 30 dni lub 180 dni nauki x 2) w roku, to już kawałek życia. Może ją kompensować komfort, ale w ograniczonym zakresie. Odstępy pomiędzy kursami mają też duże znaczenie, gdyż pasażer tego typu chce maksymalnie dopasować godziny jazdy do miejsca pracy lub nauki, aby nie tracić czasu na oczekiwanie na początek pracy/nauki lub odjazd pociągu powrotnego.
Permanentne kłopoty Przewozów Regionalnych (duże „R”) są wynikiem braku należytej troski o przewozy regionalne (małe „r”) w tym aglomeracyjne, a zwłaszcza wieloletnich prób niezadeklarowanego, ale faktycznego finansowania tej usługi narastającym długiem przedsiębiorstw kolejowych. Niesławny business plan, który legł u początku ich usamorządowienia, a zakładał fałszywie domknięcie ich rachunku, jest tylko jednym z epizodów w dłuższej historii, w trakcie której brakowało zarówno pieniędzy, jak i odważnego wyciągnięcia wniosków z tego, że ich brakuje.
Cały felieton