Serwis RMF FM informuje, że nawet 150 pojazdów wyprodukowanych w Autosanie mogło zostać sprzedanych klientom poniżej kosztów produkcji, co naraziło spółkę na straty. Powołuje się na wnioski prokuratury badającej od lutego działania poprzedniego zarządu.
Postępowanie w Autosanie ruszyło w lutym na podstawie informacji Służby Kontrwywiadu Wojskowego (Autosan od kilku lat jest częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej, został „upaństwowiony” po zwycięskich dla PiS wyborach) i wnioskodawcy prywatnego. Jeszcze w czerwcu prokurator Wiesława Basak informowała w rozmowie z rzeszowską „Gazetą Wyborczą”, że badane jest 13 przetargów z okresu między czerwcem 2017 r. a lipcem 2018 r. Firma, według podejrzeń, miała oferować autobusy poniżej kosztów produkcji i wygrywać przetargi, ale jednocześnie ponosić straty.
Co ciekawe, to samo sugerował wtedy obecny prezes PGZ Witold Słowik, który w rozmowie z RMF komentował ok. 33-milionową stratę Autosanu za poprzedni rok i kolejny „minus”, który pojawił się już w 2019 r. – Po czterech miesiącach jest co prawda strata wynosząca ponad siedem milionów. Wynika ona w dużej mierze z dostarczenia autobusów z tych kontraktów, zawartych poniżej rentowności – cytował go serwis radiowy.
Teraz RMF sugeruje, że po przeanalizowaniu dokumentów w firmie ta praktyka może dotyczyć nawet ok. 30 kontraktów i ok. 150 autobusów. Warto mieć w pamięci, że
obecny prezes Autosanu Eugeniusz Szymonik wyliczał na początku roku, że w 2018 r. Autosan wyprodukował 110 autobusów, w 2017 r. 30 autobusów, a w planach na obecny rok była produkcja 170–190 pojazdów.
RMF tłumaczy, że w firmie zakończyło się przeglądanie dokumentacji, trwają przesłuchania pracowników, a dopiero w planie jest przesłuchanie władz firmy. Nie wiadomo póki co, jaka jest suma, na którą Autosan miałby ponieść szkodę.
W międzyczasie sanocka firma próbowała budować swoją pozycję na polskim rynku autobusów miejskich. Mimo ograniczeń technologicznych (firma nie oferuje np. elektrobusów) próbowała konkurować w mniejszych przetargach, często atrakcyjną ceną. Z drugiej strony w ostatnim dużym przetargu, który trafił do Autosanu, czyli r
ozstrzygniętym w lipcu zamówieniu na 20 autobusów CNG dla Tychów, producent z Sanoka zaproponował wyższą, choć nieznacznie, cenę niż konkurenci. Wygrał korzystniejszym, deklarowanym, spalaniem paliwa.
Firmy, zwłaszcza wchodzące na rynek, często oferują swoje autobusy bardzo tanio, bo dzięki zrealizowanemu przetargowi zyskują doświadczenie, które jest wymagane w kolejnych konkursach. Na dłuższą metę takie działanie jest jednak niemożliwe, bo firma powinna zarabiać. Nie jest też łatwe określenie, kiedy cena jest zbyt niska, bo w przypadku autobusów, nie jest ona standardowo określona, a pojazd w istocie kosztuje tyle, ile zażąda producent i zgodzi się zapłacić odbiorca. Udowodnienie tego zarzutu wymaga dokładnego prześledzenia procesu produkcji i sprawdzenia kosztów materiałów.
Warto też pamiętać, że miasta mają możliwość wykluczenia z przetargu producenta, który w ich ocenie zaproponował rażąco niską cenę i czasem z tego narzędzia korzystają.
AKTUALIZACJA: Autosan tłumaczy, że
wcale nie sprzedawał autobusów poniżej kosztów.