Do pojazdów elektrycznych mogą przekonać Polaków głównie korzyści finansowe – uważa prof. Leszek Rafalski z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów. Jego zdaniem wskazują na to zarówno wyniki badania opinii publicznej, jak i doświadczenia zebrane w innych krajach europejskich. Wygłoszony przez profesora referat był częścią konferencji „Wyzwania w transporcie dla ochrony środowiska”, zorganizowanej przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Profesor przytoczył wstępnie opracowane wyniki ankiety, przeprowadzonej w ubiegłym roku wśród mieszkańców Warszawy. Pierwsze pytanie dotyczyło zainteresowania kupnem roweru elektrycznego o zasięgu 50 km, masie 25 kg i cenie 200 zł. Twierdząco odpowiedziało 12% respondentów. W drugim pytaniu sondowano chęć zakupu innego pojazdu: elektrycznej deskorolki z rączką przypominającą hulajnogę. Pojazd byłby sterowany pilotem, masa wynosiłaby 6 kg, a zasięg – 40 km. Ceny takich pojazdów to dziś ok. 400 zł. Tu tylko 6% odpowiedziało „tak”. – Prawdopodobnie barierę stanowiła cena – domyślił się prelegent. Kolejne pytanie dotyczyło chęci zakupu taniego w eksploatacji samochodu elektrycznego o zasięgu 400 km za 100 000 zł, którego bateriami można by zasilać urządzenia domowe w przypadku awarii elektrowni. Tym razem aż 20% uczestników badania stwierdziło, że byliby w stanie to zaakceptować.
Najciekawsze w ocenie prof. Rafalskiego było jednak ostatnie pytanie: „Czy zrezygnowałbyś z jazdy po mieście swoim samochodem, gdybyś mógł korzystać z sieci samochodów miejskich, wypożyczanych przy pomocy smartfona, mając wypożyczalnię nie dalej niż 40 metrów od domu?”. Jak doprecyzowano, opłata za korzystanie wynosiłaby 1 zł za minutę jazdy, a samochód można by zostawić bezpośrednio u celu podróży. – Prawie połowa respondentów była tym zainteresowana – podkreślił naukowiec. Jak dodał, wypływa stąd wniosek, że przygotowywane propozycje w zakresie elektromobilności muszą być korzystne dla mieszkańców zwłaszcza pod względem finansowym.
– Wiedza w społeczeństwie na temat samochodów elektrycznych nie jest dziś zbyt duża. Dominuje sceptycyzm, spowodowany głównie ograniczeniami takich pojazdów – ocenił profesor. Przytoczył w związku z tym doświadczenia wybranych krajów z elektrycznymi środkami transportu lokalnego. W Wielkiej Brytanii istotną rolę odgrywają właśnie zachęty finansowe. – Obejmują one zarówno ulgi przy zakupie pojazdów, jak i przy ich późniejszym ładowaniu. Dzięki tym ulgom liczba pojazdów elektrycznych wzrosła z ok. 7000 w roku 2013 do ok. 70 000 w połowie 2016 r. Osiągnięcie tego sukcesu wymagało zaoferowania ulg interesujących dla nabywców– podkreślił prof. Rafalski. W Londynie powstała także sieć ładowania pojazdów elektrycznych, której użytkownicy po wykupieniu miesięcznego abonamentu na parkingu wielopoziomowym mogą ładować baterie pojazdów w sposób nieograniczony. – Trzeba brać pod uwagę również takie rozwiązania, jeśli chcemy skutecznie zachęcać do jazdy pojazdami elektrycznymi – uznał prelegent.
W centrum technicznym Nissana w Barcelonie trwają natomiast prace nad wydłużeniem zasięgu pojazdów elektrycznych. Skonstruowano tam prototyp odmiany modelu Leaf o zasięgu do 300 km. – Już dziś pojazdy Tesli potrafią przejechać bez doładowania ok. 400 km. Wartość 150 km może więc wkrótce przestać być atrakcyjna – przewidywał naukowiec. Zaznaczył, że konsekwencją może być jednak duży rozmiar akumulatorów, które mogą zajmować np. znaczną część bagażnika.
Ostatnim z przytoczonych przykładów była stolica Niemiec. – W Berlinie jako usługa miejska działa sieć wypożyczalni elektrycznych skuterów. Jednoślady mają zasięg do 100 km, czyli całkiem przyzwoity. Wypożyczanie odbywa się za pomocą smartfonów – poinformował prof. Rafalski. Można więc mówić o zmotoryzowanej wersji Veturilo. Przedsięwzięcie powstało w wyniku współpracy niemiecko-tajwańskiej. – Warto zastanowić się, czy na tle rozwiązań światowych jesteśmy w stanie sami, bez współpracy międzynarodowej, osiągnąć to, czego chcemy? Czy potrafimy samodzielnie produkować konkurencyjne pojazdy i sprzedawać je w kraju i za granicą? W wielu krajach osiągnięto już bardzo duże zaawansowanie. Dorównanie do tego poziomu nie będzie łatwe – ocenił profesor. Przytoczył też przykład firmy Bosmal z Bielska-Białej, która skonstruowała na bazie Fiata 500 pojazd elektryczny mogący już być przedmiotem wdrożenia.