Nie wszyscy zasługują na posiadanie jakichkolwiek zwierząt, o czym często przypominają liczne doniesienia medialne. Ostatnia z Wrocławia, gdzie rodzina – nie mogąc zabrać kota w podróż – porzuciła go z kuwetą na terenie dworca PKS. Szczęśliwie ta historia ma akurat szczęśliwy finał.
O porzuconym kocie napisał w piątek 1 lutego na facebooku Krzysztof Balawejder, szef firmy Polbus PKS Wrocław, która zarządza wrocławskim dworcem autobusowym. – Czteroosobowa rodzina (dwoje dorosłych z dziewczynką i chłopcem) nie mogła zabrać kota na pokład autobusu. Kuweta z kotem (zadbanym i pięknym:) została porzucona pomiędzy piętrami. Dzięki szybkiej reakcji ochrony i naszego kasjera, Pana Józefa, zwierzakowi nic się nie stało – napisał Balawejder. Do zdarzenia doszło we wczesnych godzinach porannych.
Kot – jak oceniono po niebieskiej kokardce – płci męskiej pozostawał pod opieką działu księgowego. Zwierzak został przebadany przez weterynarza, który potwierdził płeć, a także szereg innych jego cech. To 4,5-kilogramowy roczny brytyjczyk. Przez weekend, gdy działy administracyjne Polbusu nie działały, kot spędził w domu u jednej z pracownic Polbusu. Jednocześnie prezes Polbusu złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzakiem.
Historia, jak na razie, ma całkiem zaskakujący finał – dworcowy kot szybko znalazł nowego opiekuna. – Kochani, na wrocławskim dworcu PKS wydarzyło się coś, co nigdy nie powinno było się wydarzyć. W ostatnich miesiącach zapowiadałem, że we wrocławskim ratuszu będzie mnie wspierał czteronożny towarzysz... i oto i on :) Ten mały przyjaciel od poniedziałku zagości w moim gabinecie – napisał Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia.
Włodarz uspokajał, że kota bierze do domu, więc zwierzę nie będzie samo zostawało na weekendy w magistracie. Jednocześnie prezydent
ogłosił konkurs na imię dla kota. Propozycje to Wrocek, Ołtaszyn i Borek.