Żona utytułowanego skoczka narciarskiego Kamila Stocha opisała na Instagramie przygodę jaką jej mąż przeżył w Krakowie. Stoch… przejechał się tramwajem. Instagramowa historia jest opisana w stylu mocno „cukierkowym”, ale zainteresowanie nią pokazuje, jak można promować komunikację miejską.
Opowieść
zamieszczona na Instagramie Ewy Bilan Stoch jest dość prosta. Małżeństwo jechało przez Kraków, utknęli w korku. Skoczek postanowił skorzystać z tramwaju, tym bardziej, że ostatnio jechał nim w czasach studiów (Stoch pochodzi z Podhala, poza tym aktywny skoczek narciarski spędza większość czasu poza domem – na zawodach i zgrupowaniach). Poza tym bardzo chciał przejechać się nowym bombardierem. Wsiedli, dojechali.
Ot, cała historia, opisana sympatycznie, choć budzi uśmiech. Podróż Stocha opisano bowiem w stylu „…przystanki, zakręty, dźwięki, światła - a ja patrzę na szczęście w pełni…” i zakończono hasztagiem #marzeniakamilastocha, więc czytając, można oczekiwać, że zaraz zza tramwaju wyjdzie tęczowy jednorożec. Z pewnością regularni pasażerowie krakowskiej komunikacji miejskiej nawet nie spodziewali się, ile radości może sprawić tramwaj.
Ale odzew jaki wzbudził ten wpis, głównie w lżejszych mediach i tabloidach pokazuje, jakie zainteresowanie, w dodatku pozytywne, wzbudzają celebryci, czy – w tym przypadku – doskonali sportowcy. Informację na swoim facebooku podało m.in. MPK Kraków.
Niedawno, podczas jednej z debat na Kongresie Nowej Mobilności w Lublinie,
zastanawiano się jak skutecznie promować komunikację miejską. Dość zgodnie uznano, że jedną z grup, do której należy adresować takie działania są szeroko rozumiani celebryci. – Kto tu jest kluczowy? Może zaskakująco, ale stawiam na celebrytów. Nie można nie docenić roli osób którzy kształtują popkulturę. Tylko, czy my mamy w Polsce celebrytę, który regularnie jeździ autobusem? – pytał Marcin Żabicki z Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej.
To nic nowego. Np. londyńskie metro bardzo często wrzuca zdjęcia gwiazd popkultury lub sportu „przyłapanych” na podróży metrem. Zresztą już dawno metro w tym mieście wyrobiło sobie markę modnego środka transportu publicznego. To samo dotyczy podziemnych kolei w kilku innych miastach świata, np. w Nowym Jorku. To w Budapeszcie było nawet scenerią nagradzanego filmu. W Polsce na razie tego potencjału się raczej nie wykorzystuje.