Nowe technologie napędu mogą doprowadzić do poważnych przetasowań na światowym rynku motoryzacyjnym. Polscy producenci powinni wykorzystać tę okazję i zająć pozycję gracza liczącego się w skali europejskiej – przekonywali podczas debaty o elektromobilności na Kongresie 590 w Rzeszowie prezesi Ursus Bus i Grupy Azoty. Korzyści z tego mogą odnieść także producenci autobusów i innych pojazdów o klasycznym napędzie dieslowskim.
Przygotowując się do wzrostu popytu na pojazdy bezemisyjne, Ursus opracował autobus całkowicie elektryczny oraz hybrydę elektryczno-wodorową. – To jedyny homologowany i dopuszczony do ruchu taki pojazd w skali europejskiej – podkreśla prezes zarządu Ursus S.A. Kamil Zarajczyk. Wykorzystanie wodoru jako paliwa alternatywnego ma być odpowiedzią na ograniczenia techniczne, stwarzane przez baterie w pojazdach czysto elektrycznych.
Trudna sytuacja na rynku diesli
Upowszechnienie alternatywy dla silników spalinowych jest ważne dla Ursusa także jako producenta ciągników i maszyn rolniczych. To w tej chwili główna działalność firmy. – Mierzymy się z rosnącymi wymaganiami dotyczącymi czystości spalin. W Polsce nie są produkowane silniki wysokoprężne, które mogłyby być stosowane w traktorach. Coraz trudniej nam się poruszać w zsyndykalizowanym świecie diesla, opanowanym przez koncerny światowe. Na 4 spełniających normy producentów silników dla traktorów w Europie 3 należy do moich bezpośrednich konkurentów – jestem więc skazany na jednego dostawcę, który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej pozycji negocjacyjnej – przyznał Zarajczyk. W takiej sytuacji trudno o negocjowanie racjonalnych cen. Szersza skala zastosowania wodoru może zmienić tę sytuację, co pozwoli kupować silniki na korzystniejszych warunkach także producentom autobusów spalinowych.
– Dlatego byliśmy od samego początku świadomi, że elektromobilność jest wielką szansą, która w historii światowej motoryzacji bardzo długo się nie powtórzy. Koncerny światowe dostarczające silniki do autobusów czy samochodów dostawczych nie chcą wyhodować sobie konkurenta – przekonywał prezes Ursusa. Tymczasem potencjał jest duży: polskie zakłady są jednymi z największych kooperantów europejskich koncernów motoryzacyjnych. – Zrodziła się wielka, niepowtarzalna szansa dla firm takich jak Ursus, które mogą w krótkim czasie stać się graczami poważnymi w skali europejskiej. Jeśli nie będziemy innowacyjni, taka okazja się nie powtórzy – podkreślał.
Azoty: Liczymy na patriotyzm gospodarczy
– Grupa Azoty jest największym w Polsce producentem wodoru. Z uwagi na parametry czystości nadaje się on do wykorzystania w napędzie pojazdów transportu publicznego. Stąd naturalny efekt synergii – mówił wiceprezes zarządu Grupy Azoty dr Grzegorz Kędzielawski. Firma chce ponadto dywersyfikować swoją ofertę. Dodatkowym obszarem współpracy z Ursusem mogą być też wykorzystywane w motoryzacji tworzywa sztuczne, których producentem jest Grupa Azoty.
Wiceprezes Azotów pokłada duże nadzieje w deklarowanym przez Polaków patriotyzmie gospodarczym. Przytoczył wyniki badań, według których 73% polskich kierowców rozważa w pewnej perspektywie zakup samochodu elektrycznego. – To bardzo budujące. Z drugiej strony dla 60% badanych czynnikiem ważnym przy podejmowaniu decyzji jest jego produkcja w Polsce lub obecność w nim pewnych polskich komponentów – przytoczył Kędzielawski. – Szukamy możliwości łączenia potencjału krajowych producentów. Mamy nadzieję, że pozwoli to na wzrost konkurencyjności obu naszych podmiotów – dodał.
Szef Ursusa poinformował też o dalszych losach studyjnego elektrycznego pojazdu dostawczego Elvi, zaprezentowanego na targach w Hanowerze. Obecnie jest on przygotowany do homologacji jako pojazd do testów drogowych układu napędowego. – Mówimy B po tym, jak wtedy powiedzieliśmy A – skomentował prezes. – Dzięki programowi Morawieckiego i jasnym sygnałom dotyczącym rozwoju elektromobilności jesteśmy znacznie bardziej zdeterminowani do rozwijania nowych technologii – dodał.
– Jesteśmy w bardzo dobrej pozycji. Mamy wsparcie rządowe i dobrze przygotowane produkty, Wystarczy zakasać rękawy i brać się do pracy – podsumował Zarajczyk.